Dobre pasze nasze

![]() |
123RF Zdjęcie Seryjne |
Jak co roku producenci pasz spotkali się, żeby omówić sytuację na rynku i mimo, że tematów do rozmów było wiele, dyskusję zdominował problem nadmiernego importu soi GMO w kontekście przyszłości rynku paszowego w Polsce.
Jak przypomniał Adam Tański z Izby Zbożowo-Paszowej, import śruty sojowej to głównie Argentyna, Brazylia i Stany Zjednoczone, a zatem kraje odległe od Europy. Mogą pojawić się zatem zakłócenia w dostawach w wyniku różnych problemów.
Sami właściciele firm paszowych przyznają, że konieczne są zmiany kierunków, z jakich zaopatrujemy krajowy przemysł w białko roślinne i proponują, żeby stopniowo uniezależniać się od importu soi.
- Możemy pracować nad tym, żeby mieć coraz więcej tych krajowych surowców białkowych - twierdzi Adam Zaleski, producent pasz. I dodaje, że należy pozwolić zadziałać rynkowi i zezwolić na konkurencję. Zwraca też uwagę, że polscy hodowcy powinni pracować nad jakością roślin, poprawą wydajności czy stabilnością plonowania. Jest przekonany, że jeśli taki surowiec będzie konkurencyjny, znalezienie nabywców nie będzie trudne.
Na początku przyszłego roku, swoją propozycję, przedstawi też resort rolnictwa. Do Sejmu trafi wtedy gotowy projekt ustawy wprowadzający ograniczenia w imporcie soi GMO, stawiając w zamian na rozwój krajowych upraw konwencjonalnych. Wiadomo już, że zakaz stosowania GMO w paszach nie będzie wprowadzony natychmiast. Pojawi się natomiast zachęta do korzystania z krajowej śruty rzepakowej, która obecnie zamiast na krajowy rynek, w ilościach 700.000 ton rocznie, trafia poza nasze granice - do Niemiec, Hiszpanii i innych krajów.
Z końcem przyszłego roku wygasa dwuletnia zgoda na import soi GMO, a nowa ustawa ma określić kiedy dokładnie mamy uniezależnić się od importowanych zza Zachodu żródeł białka. Według wstępnych szacunków ekspertów nie nastąpi to jednak przed 2025 rokiem.
Źródło: na podstawie: Agrobiznes TVP