Producenci trzody na skraju bankructwa. Liczą na szybkie działania rządu

![]() |
123RF Zdjęcie Seryjne |
- Czekamy na wyznaczenie miejsc skupu. Nikt już nawet nie mówi o korzystnej cenie, chcemy tylko sprzedać - powiedział podczas protestu pod ministerstwem rolnictwa Łukasz Hornowski z okolic Łosic, członek grupy Rol-Tucz. - Z naszego punktu widzenia zagrożenie wydaje się błahe, bo tereny gdzie znaleziono zarażone ASF dziki znajdują się ok 150 km od nas, a u nas zwierzęta stoją i nie możemy ich sprzedać. Ludzie są na krawędzi bankructwa - dodaje.
Problem nie dotyczy jednak tylko rolników ze strefy buforowej zagrożonej ASF, ale również powiatów sąsiadujących.
- Nikt od nas nie chce żywca wieprzowego kupić, a jeśli kupuje to za śmieszne pieniądze. 3,50 to już w tej chwili dobra cena, za którą się u nas kupuje żywiec. Nie radzimy sobie, jesteśmy zostawieni sami sobie, a ogłasza się nam kolejne strefy buforowe - powiedział Tomasz Sprzączak, wiceprezes zrzeszenia producentów trzody chlewnej Schab - Rol w Zbuczynie, w województwie mazowieckim, powiecie siedleckim.
- Nasz teren na szczęście nasz teren nie został objęty strefą buforową zakazu ruchu trzody chlewnej, ale mamy bardzo duże problemy ze sprzedażą świń, tuczników, warchlaków, ceny są bardzo niskie, poniżej kosztów opłacalności. Może to doprowadzić do bankructwa naszych gospodarstw oraz całej branży, która jest związana z naszą produkcją. - dodał Sylwester Dzyr, prezes grupy "Bekon - Plus" z Gęsi w województwie lubelskim, powiecie parczewskim. Cena skupu żywca w tej okolicy spadła do 3,30 zł z kg, a skup prowadzą jedynie małe lokalne zakłady.
- Zakłady, które eksportują wieprzowinę bardzo ograniczyły skup. Jeden z naszych głównych odbiorców za Puławami nie chce odbierać wieprzowiny z tej strony Wisły, bo boi się że na Wiśle będzie ustanowiona granica, która wyznaczy obszar Polski, z którego wieprzowina nie będzie mogła być eksportowana. W tej chwili produkcja nie jest opłacalna, niezależnie od tego, czy ktoś produkuje w cyklu zamkniętym, czy kupuje prosięta. Za pół roku może nie być świń na naszym terenie - przewiduje Dzyr.Na jakie działania i jaką pomoc liczą rolnicy?
- Jest taki mechanizm w UE, że jeżeli cena półtusz wieprzowych spada w danym kraju poniżej średniej europejskiej, można wprowadzić dopłaty do prywatnego przechowywania wieprzowiny. Zakłady mogą kupować świnie i przetrzymywać w chłodniach, UE dopłaca do tego. W tej chwili nikt nie kupuje nowych prosiąt, za cztery miesiące te półtusze będą jak znalazł - powiedział Dzyr.
Producenci domagają się także zmniejszenie obszaru buforowego i podzielenie go na gminy, a nie całe powiaty. Chcą również jak najszybszego przywrócenia eksportu wieprzowiny z obszarów nie objętych zagrożeniem wystąpienia ASF. Liczą na rekompensaty dla rolników oraz przetwórców do sprzedanych tuczników po wystąpieniu ASF w Polsce.
Apelują również aby konsumenci nie rezygnowali z polskiej wieprzpwiny. - Chciałbym zaapelować do konsumentów, mieszkańców miast: nie bójcie się kupować wieprzowiny polskiej, która jest w małych sklepach zakładowych, lokalnych, nie w dużych sieciach handlowych, w dużych sieciach w większości wieprzowina z importu. W małych jest o 30 proc. tańsza. Nie bójcie się, ta choroba nie stanowi zagrożenia dla ludzi, dlatego szukajcie wieprzowiny wyprodukowanej w Polsce - podsumował Sylwester Dzyr.
Rolnicy zapowiadają, że jeśli sytuacja nie poprawi się i nie zostaną zaproponowane konkretne działania przez rząd, wyjdą na ulice. Kolejny protest pod ministerstwem zapowiadają na 12 marca.
Źródło: Portal Spożywczy za: farmer.pl, ak