Dyrektor KPMG: Patowa sytuacja producentów mięsa może potrwać jeszcze wiele lat
Jak przypomina Piotr Grauer, w branży mięsnej funkcjonują trzy różne sektory i każdy rządzi się swoimi prawami. Sektor drobiowy rośnie, głównie dzięki eksportowi, ale też wzrostowi spożycia w Polsce. Sektor mięsa wołowego, choć konsumpcja wołowiny w Polsce niemal zupełnie zanikła, ma dość mocną pozycję eksportową, głównie związaną ze sprzedażą do krajów muzułmańskich. Największe problemy ma sektor mięsa wieprzowego.
- To, co było siłą sektora wieprzowiny w czasach komunistycznych, czyli prywatne masarnie, stało się problemem w momencie wejścia na wolny rynek. Okazało się, że mamy na rynku duże rozdrobnienie i silnie zakorzeniony indywidualizm właścicieli firm. W tych firmach jest duża bariera mentalna utrudniająca konsolidację, bo istnieje naturalna niechęć między przedsiębiorcami do takich transakcji, w których należałoby podzielić się kontrolą lub sprzedać swój dorobek życia - mówi Piotr Grauer w rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl.
Kolejna sprawa to popyt i podaż. Jak zauważa Piotr Grauer, konsumpcja mięsa wieprzowego od 20 lat jest bardzo stabilna i wynosi ok. 40 kg rocznie na osobę. Eksport wieprzowiny załamał się po kryzysie rosyjskim w 1998 r., na to nałożyło się przeinwestowanie w moce produkcyjne.
- To, co było korzystne dla większości firm z sektora spożywczego, czyli fundusze unijne, okazało się problemem dla branży mięsnej. Wchodząc do Unii Europejskiej większość firm z branży mięsnej dostosowało swoje zakłady do kryteriów unijnych, w efekcie czego nastąpiło też unowocześnienie parku maszynowego i zwiększenie mocy o 50-100 proc. Dzisiaj efekt jest taki, że popyt na te produkty nie zwiększył się, wykorzystanie tych nowych mocy jest na poziomie poniżej 50 proc. i nikomu się to nie opłaca - tłumaczy Piotr Grauer.
Jego zdaniem, drogą do uzdrowienia tej sytuacji mógłby być proces prowadzący do likwidacji nadwyżkowych mocy, jednak właściciele nie chcą likwidować swoich zakładów produkcyjnych.
- Powinno się to odbyć raczej poprzez proces konsolidacji. Jednak przedsiębiorcy nie są dziś skłonni usiąść razem przy stole, żeby o tym ze sobą rozmawiać. Alternatywna droga konsolidacji rynku poprzez przejęcia wymaga kapitału, a dzisiaj na rynku mięsnym nie ma zbyt wielu inwestorów, którzy byliby chętni wyłożyć kapitał. Sytuacja wydaje się więc patowa - mówi dyrektor KPMG.
- Prawdopodobnie jakieś akwizycje będą się dokonywać, bo jedne firmy próbują walczyć, a innym wiedzie się coraz gorzej. Będzie to jednak proces rozłożony w czasie - dodaje.
Jak ocenia dyrektor KPMG, problemu nie rozwiążą także bankructwa. - O możliwych bankructwach w branży mięsnej mówi się od lat, ale niewiele się w tej kwestii wydarzyło. Przykładem jest choćby PKM - firma, która była w stanie się zrestrukturyzować i przetrwać choć wydawało się, że to może być pierwszy przypadek takiej dużej upadłości - mówi Piotr Grauer.
- Obawiam się, że taki stan w branży mięsnej potrwa jeszcze wiele lat. Polski przedsiębiorca z racji historyczno-mentalnościowej ma niesamowitą zdolność przetrwania oraz, nawet przy stratach i spadających obrotach, zdolność takiego konserwowania gotówki, żeby przetrwać jeszcze kolejny rok. Te firmy nie będą likwidowane, tylko będą starały się za wszelką cenę przedłużyć swoją egzystencję - podsumowuje dyrektor KPMG.
Źródło: Portal Spożywczy