Kraje unijne tracą przez rosyjskie embargo na trzodę chlewną. Co na to Bruksela?
A konkretnie Estonia i Łotwa. Tamtejsi hodowcy trzody żyli z eksportu do Rosji. W 2011 roku Łotwa sprzedała tam żywe świnie o wartości 28 mln dolarów. Zakaz eksportu poskutkował nadprodukcją trzody i spadkiem cen. Dlatego już w tym roku rolnicy zostali zmuszeni do ograniczenia produkcji. Szacuje się, że w Estonii pogłowie zmniejszy się o 20 procent. Trudno więc dziwić się producentom, że puszczają im nerwy. Teraz, gdy Rosja jest już w WTO chcą, by Bruksela skuteczniej walczyła o ich interesy. Unijny komisarz do spraw handlu obiecywał, że w niedawnym wywiadzie, że nie zawaha się wnieść sprawy do rozpatrzenia na forum Światowej Organizacji Handlu, jeśli problem nie zostanie szybko rozwiązany". Na razie nie został, a skargi też brak.
Tymczasem - w innym reportażu "Agrobiznesu" podano, że rosyjscy weterynarze, którzy konfiskują wszystkie tuczniki w Krasnodarze, by ograniczyć epidemię afrykańskiego pomoru, nie mogą się doliczyć ponad tysiąca sztuk zwierząt, które stanowią potencjalne zagrożenie biologiczne. O ukrycie świń posądzono rolników, którym trudno jest pogodzić się z konfiskatą stad, jednak ci odpierają zarzuty i mówią, że wszystkie sztuki zostały zabrane.
Jak donosi serwis "PIG Progress" zniknięcie świń wykryto po inspekcji przeprowadzonej przez regionalny oddział Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego. W regionie Krasnodar brakuje 1100 sztuk. Podobne kontrole w innych miejscach trwają, a eksperci są niemal pewni, że liczba nieobecnych w gospodarstwach świń będzie znacznie wyższa. A konfiskata stad jest w toku. Zwierzęta zabierane są z gospodarstw o tak zwanym niskim poziomie bezpieczeństwa biologicznego.
Źródło: Portal Spożywczy za: Agrobiznes TVP