Prezes Polskiego Mięsa: Koncentracja uboju jest nieunikniona
Kilkanaście a może nawet kilkadziesiąt mniejszych i średnich ubojni przestało w ostatnim latach funkcjonować. - Widać, że zwłaszcza małe ubojnie szukają swojego miejsca na rynku. W tej chwili jest to chyba najtrudniejszy segment branży mięsnej. Marże generowane na uboju są wręcz minimalne, jeśli nie zerowe - tłumaczy Witold Choiński. - Tylko dodatkowe działalności prowadzone przy ubojniach powodują, że te firmy sobie radzą - dodaje.
- Wchodzenie na polski rynek graczy tej wielkości, co Pini Polonia wymusi przyspieszenie koncentracji zwłaszcza w segmencie ubojowym. Zresztą, pewnie nie jest to ostatnia tej wielkości firma, która się u nas pojawi - prognozuje prezes Związku Polskie Mięso. - Przy dużym uboju, firma ma szansę zyskać spore oszczędności. Poprzez zastosowanie nowoczesnych technologii może ograniczyć pracę ludzkich rąk, która jest jednym z najdroższych elementów w całym łańcuchu produkcyjnym - wskazuje.
Pracowników w wielu strategicznych dla linii ubojowej miejscach zastępuje się maszynami. - Ograniczenie pracy ludzi w wielu decydujących o jakości mięsa miejscach może poprawić jego parametry, np. wydłużyć termin przydatności do spożycia. Zmniejsza się ryzyko przeniknięcia do niego bakterii i drobnoustrojów, które są obecne wszędzie tam, gdzie pracują ludzie - mówi Choiński. - Już dawno pokazali to Duńczycy - zaznacza.
W najbliższych latach małe ubojnie będą musiały podjąć ryzyko konsolidacji albo szukania dla siebie niszy rynkowej. - Zapewne niektóre będą się wiązały z konkretnymi sieciami handlowymi bądź zakładami przetwórczymi. Ich produkcja będzie bardziej ukierunkowana - zapowiada prezes Polskiego Mięsa. - Wchodzenie w tego typu relacje może być jednak ryzykowne - akcentuje.
Źródło: Portal Spożywczy