Czy Rosja czeka na polskie mięso?
Kilka lat nieobecności to w handlu cała epoka. Czy polska żywność, w tym mięso, zajmie na rosyjskim rynku pozycję, jaką miała przed wprowadzeniem embarga? Początki powrotu łatwe nie są.
Rosjanie stawiają na szybki rozwój sektora rolno-spożywczego i potrzebują w tym wielorakiej pomocy, m.in. inwestycyjnej, logistycznej, szkoleniowej.
Polacy mogą w tym uczestniczyć, budując trwałe powiązania gospodarcze, umacniając w ten sposób pozycję na rynku sąsiadów oraz odporność na zawirowania polityczne czy koniunkturalne. Mogą także znacznie zwiększyć eksport swoich produktów do Rosji, gdyż nadal zapotrzebowanie na żywność z importu jest ogromne. Korzystają z tego producenci z całego świata, wciskając się w każdą lukę.
Zniknięcie polskiego mięsa i produktów roślinnych z rosyjskiego rynku po 2005 roku praktycznie nie zostało tam zauważone, gdyż nasze miejsce natychmiast wypełniły dostawy z innych krajów. Dotkliwie odczuli to natomiast polscy eksporterzy, o czym świadczą dane naszego resortu gospodarki: udział eksportu rolno-spożywczego do Rosji spadł w 2007 r. do 9,8 proc., ledwo przekraczając poziom 600 mln dolarów.
A Rosja sprowadziła w tym czasie żywność za 26 mld dolarów.
Popyt nakręca import
Mięsa czerwonego sprowadzono do Rosji w 2007 r. blisko 1,5 mln ton – o 5,5 proc. więcej niż przed rokiem. Import wieprzowiny był o 4 proc., zaś wołowiny o 8 proc. wyższy – podaje rosyjski resort rolnictwa we wstępnym podsumowaniu ubiegłego roku. Pozycję czołowego dostawcy zapewniła sobie Brazylia, zdobywając blisko 60-proc. udział w łącznym imporcie wołowiny i 41-proc. udział w imporcie wieprzowiny. Wwóz wołowiny z tego kraju wzrósł ponad 1,7-krotnie, a wieprzowiny o 40 proc. w porównaniu z poziomem sprzed roku. Z UE pochodziło tylko 5 proc. mięsa wołowego, ale już 35 proc. wieprzowego.
Mięsa drobiowego wwieziono prawie 1,3 mln ton, o 1 proc. więcej niż w 2006 roku.
Łącznie udział importu w rosyjskim rynku mięsa spadł, według resortu rolnictwa, do niespełna 34 proc., z ponad 35 proc. rok wcześniej. Powolny acz systematyczny spadek tego udziału następuje w miarę wzrostu krajowej produkcji mięsa. W 2007 r. sięgnęła ona poziomu 2,5 mln ton i była o 15 proc. wyższa niż rok wcześniej. Złożyły się na to zwiększone dostawy wieprzowiny (o 18 proc.) i mięsa drobiowego (o 19 proc.).
W bieżącym roku jednak znaczenie importu rośnie. Po dwóch miesiącach zdobył już znacznie większy udział w krajowym rynku – aż 46 proc.
Szybki wzrost importu oraz krajowych dostaw mięsa wiąże się z rosnącym zapotrzebowaniem rosyjskiego rynku. Sprzedaż detaliczna mięsa zwiększyła się w ub.r. o ponad 13 proc., w tym drobiu o ponad 12 proc., a wędlin o ponad 14 proc. Wiele też wskazuje, że trend ten będzie się jeszcze długo utrzymywał. Wynika to z faktu, iż spożycie mięsa w Rosji niewiele przekracza 60 kg rocznie na osobę, czyli jest blisko dwukrotnie mniejsze niż na Zachodzie. Jednocześnie rośnie siła nabywcza ludności. Jak podaje rosyjska Federalna Służba Statystyki Państwowej, realne dochody pieniężne Rosjan wzrosły w 2007 r. o ponad 12 proc., a to przekłada się na zwiększony popyt na bardziej pożywne i wartościowe artykuły spożywcze.
O rosnącym popycie konsumpcyjnym świadczą też coraz wyższe obroty handlu detalicznego. Na artykuły spożywcze wydano 4870 mld rubli (blisko 200 mld dolarów), o ponad 12 proc. więcej niż w poprzednim roku.
Stolica jest dobitnym przykładem wpływu wzrostu dochodów na poprawę struktury żywienia jej mieszkańców. Według danych merostwa stołecznego, w 2004 r. statystyczny moskwianin konsumował 77,5 kg mięsa rocznie, a w 2007 już 82 kg.
W tym roku ten wskaźnik ma wzrosnąć do 85, a w 2010 r. do 90 kg. Spożycie warzyw wzrosło w ciągu ostatnich trzech lat o 15 kg. W ubiegłym roku na jednego mieszkańca przypadało 97 kg, w 2008 r. ma być 100, a w 2010 r. – 110 kg. Jak twierdzi mer Moskwy Jurij Łużkow, dynamikę tę miasto zawdzięcza nie tylko poprawie zamożności, lecz i stałemu kontrolowaniu sytuacji cenowej: dynamika cen żywności w Moskwie już od czterech lat jest niższa niż przeciętnie w kraju.
Import nakręca ceny...
Moskwa charakteryzuje się także największym, ocenianym nawet na 70 proc., udziałem importu w rynku spożywczym.
Wszyscy starają się dotrzeć ze swymi dostawami do najbogatszego w Rosji miasta wykazującego wyższe niż gdziekolwiek indziej zainteresowanie artykułami droższymi. Lecz i konkurencja jest tam najsilniejsza, a dotarcie na półki sklepów sieciowych najkosztowniejsze.
Import żywności jest wciąż nieodzowny dla Rosji, rośnie z roku na rok i zajmuje poczesne miejsce praktycznie we wszystkich sektorach rynku. Łącznie w rynku spożywczym jego udział oceniany jest na 30 proc., w przetworach spożywczych na ponad 40 proc., w rynku warzywno-owocowym nawet na 90 proc., w mięsie jest to powyżej 30 proc., w mleku i artykułach mlecznych powyżej 15 proc.
Jednak zarówno władze, jak i producenci upatrują w zbyt dużym imporcie żywności zagrożenie dla własnego rynku.
...a rząd ceny przykręca
Dlatego wciąż trzeba liczyć się z tym, że odgórnie będą podejmowane różnorakie decyzje zapobiegające windowaniu cen. W ubiegłym roku w trybie pilnym podwyższono cło eksportowe na jęczmień i pszenicę, do zera zmniejszono cło importowe na mleko, masło, sery. Rząd zawarł też porozumienie o zamrażaniu cen podstawowych artykułów żywnościowych z grupą czołowych producentów i sieci handlowych. W marcu br. ceny jednak znowu wzrosły bardziej niż się spodziewano – do 4,8 proc. wobec grudnia ub.r., w tym żywność podrożała o 5,7 proc. W tej sytuacji parlament postuluje stałe monitorowanie cen podstawowych towarów, a rząd prolonguje porozumienia o zamrażaniu cen. Według obserwatorów z agencji AgroFakt, można spodziewać się nawet wprowadzania cen regulowanych w przypadku niektórych towarów oraz odstraszająco wysokich kar za zmowy cenowe.
Niezmiernie wpływowe lobby krajowych producentów twardo obstaje przy konieczności ochrony krajowej produkcji, którą wciąż jeszcze dzieli zbyt wielki dystans od produkcji zagranicznej. A że do zdania tego przychylają się najwyżsi przedstawiciele władz Rosji – każdy, kto chce eksportować żywność do tego kraju, nadal będzie musiał się liczyć z koniecznością przestrzegania jak najsurowszych reguł sanitarno-weterynaryjnych i wszelkich niezbędnych procedur.
To te reguły bowiem stanowią niejako ostatni – może nie bastion, lecz raczej instrument, który może być stosowany w handlu międzynarodowym, bowiem inne ograniczenia źle są widziane przez Światową Organizację Handlu, do której Rosja wciąż aspiruje.
Stawka na samowystarczalność
Nie ulega wątpliwości, iż Rosja będzie chciała na wszelkie sposoby chronić krajowy sektor rolno-spożywczy, bo też zdecydowana jest wypracować silną pozycję w tym dziale na światowym rynku. Na dużą skalę wdrażany jest obecnie projekt rozwoju sektora rybnego, rozrastają się projekty rozwoju produkcji zwierzęcej i owocowo-warzywnej. Wraz z dostawami zwierząt hodowlanych czy nasion, przybywają nierzadko całe linie technologiczne oraz ekipy specjalistów zagranicznych pomagających w stawianiu pierwszych kroków, rozruchu nowoczesnych gospodarstw i osiąganiu zamierzonej efektywności.
Rosjanie stawiają na szybki rozwój sektora rolno-spożywczego i potrzebują w tym wielorakiej pomocy, m.in. inwestycyjnej, logistycznej, szkoleniowej.
Polacy mogą w tym uczestniczyć, budując trwałe powiązania gospodarcze, umacniając w ten sposób pozycję na rynku sąsiadów oraz odporność na zawirowania polityczne czy koniunkturalne. Mogą także znacznie zwiększyć eksport swoich produktów do Rosji, gdyż nadal zapotrzebowanie na żywność z importu jest ogromne. Korzystają z tego producenci z całego świata, wciskając się w każdą lukę.
Zniknięcie polskiego mięsa i produktów roślinnych z rosyjskiego rynku po 2005 roku praktycznie nie zostało tam zauważone, gdyż nasze miejsce natychmiast wypełniły dostawy z innych krajów. Dotkliwie odczuli to natomiast polscy eksporterzy, o czym świadczą dane naszego resortu gospodarki: udział eksportu rolno-spożywczego do Rosji spadł w 2007 r. do 9,8 proc., ledwo przekraczając poziom 600 mln dolarów.
A Rosja sprowadziła w tym czasie żywność za 26 mld dolarów.
Popyt nakręca import
Mięsa czerwonego sprowadzono do Rosji w 2007 r. blisko 1,5 mln ton – o 5,5 proc. więcej niż przed rokiem. Import wieprzowiny był o 4 proc., zaś wołowiny o 8 proc. wyższy – podaje rosyjski resort rolnictwa we wstępnym podsumowaniu ubiegłego roku. Pozycję czołowego dostawcy zapewniła sobie Brazylia, zdobywając blisko 60-proc. udział w łącznym imporcie wołowiny i 41-proc. udział w imporcie wieprzowiny. Wwóz wołowiny z tego kraju wzrósł ponad 1,7-krotnie, a wieprzowiny o 40 proc. w porównaniu z poziomem sprzed roku. Z UE pochodziło tylko 5 proc. mięsa wołowego, ale już 35 proc. wieprzowego.
Mięsa drobiowego wwieziono prawie 1,3 mln ton, o 1 proc. więcej niż w 2006 roku.
Łącznie udział importu w rosyjskim rynku mięsa spadł, według resortu rolnictwa, do niespełna 34 proc., z ponad 35 proc. rok wcześniej. Powolny acz systematyczny spadek tego udziału następuje w miarę wzrostu krajowej produkcji mięsa. W 2007 r. sięgnęła ona poziomu 2,5 mln ton i była o 15 proc. wyższa niż rok wcześniej. Złożyły się na to zwiększone dostawy wieprzowiny (o 18 proc.) i mięsa drobiowego (o 19 proc.).
W bieżącym roku jednak znaczenie importu rośnie. Po dwóch miesiącach zdobył już znacznie większy udział w krajowym rynku – aż 46 proc.
Szybki wzrost importu oraz krajowych dostaw mięsa wiąże się z rosnącym zapotrzebowaniem rosyjskiego rynku. Sprzedaż detaliczna mięsa zwiększyła się w ub.r. o ponad 13 proc., w tym drobiu o ponad 12 proc., a wędlin o ponad 14 proc. Wiele też wskazuje, że trend ten będzie się jeszcze długo utrzymywał. Wynika to z faktu, iż spożycie mięsa w Rosji niewiele przekracza 60 kg rocznie na osobę, czyli jest blisko dwukrotnie mniejsze niż na Zachodzie. Jednocześnie rośnie siła nabywcza ludności. Jak podaje rosyjska Federalna Służba Statystyki Państwowej, realne dochody pieniężne Rosjan wzrosły w 2007 r. o ponad 12 proc., a to przekłada się na zwiększony popyt na bardziej pożywne i wartościowe artykuły spożywcze.
O rosnącym popycie konsumpcyjnym świadczą też coraz wyższe obroty handlu detalicznego. Na artykuły spożywcze wydano 4870 mld rubli (blisko 200 mld dolarów), o ponad 12 proc. więcej niż w poprzednim roku.
Stolica jest dobitnym przykładem wpływu wzrostu dochodów na poprawę struktury żywienia jej mieszkańców. Według danych merostwa stołecznego, w 2004 r. statystyczny moskwianin konsumował 77,5 kg mięsa rocznie, a w 2007 już 82 kg.
W tym roku ten wskaźnik ma wzrosnąć do 85, a w 2010 r. do 90 kg. Spożycie warzyw wzrosło w ciągu ostatnich trzech lat o 15 kg. W ubiegłym roku na jednego mieszkańca przypadało 97 kg, w 2008 r. ma być 100, a w 2010 r. – 110 kg. Jak twierdzi mer Moskwy Jurij Łużkow, dynamikę tę miasto zawdzięcza nie tylko poprawie zamożności, lecz i stałemu kontrolowaniu sytuacji cenowej: dynamika cen żywności w Moskwie już od czterech lat jest niższa niż przeciętnie w kraju.
Import nakręca ceny...
Moskwa charakteryzuje się także największym, ocenianym nawet na 70 proc., udziałem importu w rynku spożywczym.
Wszyscy starają się dotrzeć ze swymi dostawami do najbogatszego w Rosji miasta wykazującego wyższe niż gdziekolwiek indziej zainteresowanie artykułami droższymi. Lecz i konkurencja jest tam najsilniejsza, a dotarcie na półki sklepów sieciowych najkosztowniejsze.
Import żywności jest wciąż nieodzowny dla Rosji, rośnie z roku na rok i zajmuje poczesne miejsce praktycznie we wszystkich sektorach rynku. Łącznie w rynku spożywczym jego udział oceniany jest na 30 proc., w przetworach spożywczych na ponad 40 proc., w rynku warzywno-owocowym nawet na 90 proc., w mięsie jest to powyżej 30 proc., w mleku i artykułach mlecznych powyżej 15 proc.
Jednak zarówno władze, jak i producenci upatrują w zbyt dużym imporcie żywności zagrożenie dla własnego rynku.
...a rząd ceny przykręca
Dlatego wciąż trzeba liczyć się z tym, że odgórnie będą podejmowane różnorakie decyzje zapobiegające windowaniu cen. W ubiegłym roku w trybie pilnym podwyższono cło eksportowe na jęczmień i pszenicę, do zera zmniejszono cło importowe na mleko, masło, sery. Rząd zawarł też porozumienie o zamrażaniu cen podstawowych artykułów żywnościowych z grupą czołowych producentów i sieci handlowych. W marcu br. ceny jednak znowu wzrosły bardziej niż się spodziewano – do 4,8 proc. wobec grudnia ub.r., w tym żywność podrożała o 5,7 proc. W tej sytuacji parlament postuluje stałe monitorowanie cen podstawowych towarów, a rząd prolonguje porozumienia o zamrażaniu cen. Według obserwatorów z agencji AgroFakt, można spodziewać się nawet wprowadzania cen regulowanych w przypadku niektórych towarów oraz odstraszająco wysokich kar za zmowy cenowe.
Niezmiernie wpływowe lobby krajowych producentów twardo obstaje przy konieczności ochrony krajowej produkcji, którą wciąż jeszcze dzieli zbyt wielki dystans od produkcji zagranicznej. A że do zdania tego przychylają się najwyżsi przedstawiciele władz Rosji – każdy, kto chce eksportować żywność do tego kraju, nadal będzie musiał się liczyć z koniecznością przestrzegania jak najsurowszych reguł sanitarno-weterynaryjnych i wszelkich niezbędnych procedur.
To te reguły bowiem stanowią niejako ostatni – może nie bastion, lecz raczej instrument, który może być stosowany w handlu międzynarodowym, bowiem inne ograniczenia źle są widziane przez Światową Organizację Handlu, do której Rosja wciąż aspiruje.
Stawka na samowystarczalność
Nie ulega wątpliwości, iż Rosja będzie chciała na wszelkie sposoby chronić krajowy sektor rolno-spożywczy, bo też zdecydowana jest wypracować silną pozycję w tym dziale na światowym rynku. Na dużą skalę wdrażany jest obecnie projekt rozwoju sektora rybnego, rozrastają się projekty rozwoju produkcji zwierzęcej i owocowo-warzywnej. Wraz z dostawami zwierząt hodowlanych czy nasion, przybywają nierzadko całe linie technologiczne oraz ekipy specjalistów zagranicznych pomagających w stawianiu pierwszych kroków, rozruchu nowoczesnych gospodarstw i osiąganiu zamierzonej efektywności.
Źródło: Rynek Spożywczy