Nie przejęli Polmeatu
Syndyk Polmeatu nadal nie wydzierżawił brodnickich zakładów mięsnych. Szanse, by przetwórstwem zajęli się kujawsko-pomorscy producenci trzody chlewnej, są znikome.
To miał być ewenement w skali kraju. Członkowie 10 grup producentów trzody chlewnej chcieli stworzyć spółkę i wydzierżawić a potem kupić zakłady Polmeat (sąd ogłosił ich upadłość pod koniec stycznia). Z biegiem czasu chętnych do zawiązania spółki ubywało. – Niestety dwie grupy się wyłamały – mówi Ireneusz Góra, prezes stowarzyszenia skupiającego grupy producentów trzody chlewnej (9 z województwa kujawsko-pomorskiego i 1 z Warmii i Mazur).
Niektórzy nie dorośli
Jak twierdzi syndyk Katarzyna Fuks, w lutym wpłynęły cztery oferty dotyczące brodnickich zakładów. Wśród nich nie było propozycji rolników. – Problemy pojawiły się już w trakcie tworzenia umowy spółki, więc nie złożyliśmy oferty – przyznaje Ireneusz Góra. – Niektórzy rolnicy nie dorośli do tego, by stać się współwłaścicielami zakładów. Nie chcą zainwestować swoich pieniędzy. Szkoda, bo udało nam się już dużo osiągnąć. Zyskaliśmy poparcie m.in. ministra rolnictwa Marka Sawickiego i wiceministra Artura Ławniczaka. Mogliśmy liczyć na rządowe poręczenie kredytu, ale co z tego jeśli nie ma czego poręczać.
Ireneusz Góra uważa, że na początek rolnicy potrzebowaliby 7-8 mln zł. – To za duża kwota dla wielu gospodarzy – dodaje. – Zakłady nie zostały wydzierżawione, jeszcze się zastanawiamy... Póki co, chciałbym podziękować tym grupom, które brały udział w rozmowach na temat przejęcia Polmeatu.
Kapitalistów jest niewielu
– Nie tylko kujawsko-pomorscy rolnicy chcieli przejąć zakłady w upadłości – mówi Jan Biegniewski prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "POLSUS". – Podobne próby podejmowali gospodarze z województwa lubelskiego. Ale przeszkodą są głównie pieniądze. Rolnicy najczęściej ich nie mają. Wśród nich kapitalistów jest niewielu. Jeśli władzom państwa zależy na tym, by gospodarzom umożliwić przejmowanie upadających zakładów, należałoby stworzyć system taki jaki istniał przed wojną. Państwo kupowało upadające majątki i przekazywało rolnikom, którzy potem przez wiele lat spłacali kredyty.
Podczas jednego ze spotkań z wojewodą Rafałem Bruskim odżył pomysł reaktywacji Polskiego Orła (spółdzielnia producentów świń miała wybudować ubojnię). Niektórzy rolnicy stwierdzili, że lepiej by było wybudować nowy zakład niż przejmować bankruta. – To mrzonki – uważa Biegniewski. – Jeśli rolników nie stać na wygospodarowanie dziesięciu, czy piętnastu milionów złotych, to skąd wezmą 120 milionów na wybudowanie zakładu?
To miał być ewenement w skali kraju. Członkowie 10 grup producentów trzody chlewnej chcieli stworzyć spółkę i wydzierżawić a potem kupić zakłady Polmeat (sąd ogłosił ich upadłość pod koniec stycznia). Z biegiem czasu chętnych do zawiązania spółki ubywało. – Niestety dwie grupy się wyłamały – mówi Ireneusz Góra, prezes stowarzyszenia skupiającego grupy producentów trzody chlewnej (9 z województwa kujawsko-pomorskiego i 1 z Warmii i Mazur).
Niektórzy nie dorośli
Jak twierdzi syndyk Katarzyna Fuks, w lutym wpłynęły cztery oferty dotyczące brodnickich zakładów. Wśród nich nie było propozycji rolników. – Problemy pojawiły się już w trakcie tworzenia umowy spółki, więc nie złożyliśmy oferty – przyznaje Ireneusz Góra. – Niektórzy rolnicy nie dorośli do tego, by stać się współwłaścicielami zakładów. Nie chcą zainwestować swoich pieniędzy. Szkoda, bo udało nam się już dużo osiągnąć. Zyskaliśmy poparcie m.in. ministra rolnictwa Marka Sawickiego i wiceministra Artura Ławniczaka. Mogliśmy liczyć na rządowe poręczenie kredytu, ale co z tego jeśli nie ma czego poręczać.
Ireneusz Góra uważa, że na początek rolnicy potrzebowaliby 7-8 mln zł. – To za duża kwota dla wielu gospodarzy – dodaje. – Zakłady nie zostały wydzierżawione, jeszcze się zastanawiamy... Póki co, chciałbym podziękować tym grupom, które brały udział w rozmowach na temat przejęcia Polmeatu.
Kapitalistów jest niewielu
– Nie tylko kujawsko-pomorscy rolnicy chcieli przejąć zakłady w upadłości – mówi Jan Biegniewski prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "POLSUS". – Podobne próby podejmowali gospodarze z województwa lubelskiego. Ale przeszkodą są głównie pieniądze. Rolnicy najczęściej ich nie mają. Wśród nich kapitalistów jest niewielu. Jeśli władzom państwa zależy na tym, by gospodarzom umożliwić przejmowanie upadających zakładów, należałoby stworzyć system taki jaki istniał przed wojną. Państwo kupowało upadające majątki i przekazywało rolnikom, którzy potem przez wiele lat spłacali kredyty.
Podczas jednego ze spotkań z wojewodą Rafałem Bruskim odżył pomysł reaktywacji Polskiego Orła (spółdzielnia producentów świń miała wybudować ubojnię). Niektórzy rolnicy stwierdzili, że lepiej by było wybudować nowy zakład niż przejmować bankruta. – To mrzonki – uważa Biegniewski. – Jeśli rolników nie stać na wygospodarowanie dziesięciu, czy piętnastu milionów złotych, to skąd wezmą 120 milionów na wybudowanie zakładu?
Źródło: Gazeta Pomorska
Powrót do aktualności