Dramat producentów trzody chlewnej
W poniedziałek Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Wielkopolskiego wykorzystał wojewodę do mediacji z przetwórcami.
Podobnych negocjacji domagają się producenci trzody chlewnej z Pomorza i Kujaw.
Kilogram tucznika w skupie żywca wieprzowego kosztuje około trzy złote. – W ciągu tygodnia cena spadła o dwadzieścia pięć procent – mówi Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. – Przetwórcy zarabiają kosztem gospodarzy.
Trzy największe zakłady mięsne w Polsce dyktują ceny. Rolnicy przeżywają dramat.
W minionym tygodniu producenci trzody chlewnej zablokowali drogę krajową nr 12 pod Kaliszem, a Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Wielkopolskiego zażądał spotkania pod patronatem wojewody z właścicielami zakładów mięsnych i sieci handlowych. Wczorajsze rozmowy w Poznaniu zakończyły się wyznaczeniem terminu kolejnego spotkania rolników z szefami przetwórni. Ich celem ma być ustalanie widełek cenowych.
– Popieramy działania rolników z Wielkopolski – stwierdził Kierzek. – Nie ma czasu na chowanie głowy w piasek. Jeśli gospodarze będą chcieli wyjść na drogi, to nikt ich nie będzie powstrzymywać. Skończyły się żarty, to próba sił z zakładami.
Ale mediacje wciąż wchodzą w grę. Rolnicy z Kujawsko-Pomorskiego spotkają się z wojewodą i opowiedzą mu o swoich problemach. Oczekują od niego pomocy w negocjacjach z zakładami.
Od dawna gospodarze liczą też na pomoc ministra rolnictwa. – Potrzebne jest porozumienie producentów trzody chlewnej z właścicielami przetwórni i sieci handlowych – tłumaczy Jan Biegniewski, prezes Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej. – Oczekujemy, że minister zdopinguje ich do współpracy z nami.
– Od dawna chcemy się z rolnikami dogadać, ale nie możemy zgodzić się na narzucenie cen minimalnych – mówi Marek Langowski, prezes Zakładów Mięsnych MAT w Czerniewicach. – Rządzi nami prawo popytu i podaży. To wolny rynek doprowadził do kolejnego spadku cen, a nie zakłady mięsne.
To kolejne gaszenie pożaru, choć w wielu chlewniach są już tylko pogorzeliska. Współczuję producentom trzody, ale nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie stworzyli silnej organizacji, która byłaby partnerem do rozmów nie tylko dla przetwórców, ale i dla sieci handlowych. Za długo rolnicy mówią o konieczności łączenia grup producentów trzody chlewnej w regionalne i krajowe związki. Efekty ich działań są wciąż mizerne.
Podobnych negocjacji domagają się producenci trzody chlewnej z Pomorza i Kujaw.
Kilogram tucznika w skupie żywca wieprzowego kosztuje około trzy złote. – W ciągu tygodnia cena spadła o dwadzieścia pięć procent – mówi Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. – Przetwórcy zarabiają kosztem gospodarzy.
Trzy największe zakłady mięsne w Polsce dyktują ceny. Rolnicy przeżywają dramat.
W minionym tygodniu producenci trzody chlewnej zablokowali drogę krajową nr 12 pod Kaliszem, a Komitet Protestacyjny Rolników Województwa Wielkopolskiego zażądał spotkania pod patronatem wojewody z właścicielami zakładów mięsnych i sieci handlowych. Wczorajsze rozmowy w Poznaniu zakończyły się wyznaczeniem terminu kolejnego spotkania rolników z szefami przetwórni. Ich celem ma być ustalanie widełek cenowych.
– Popieramy działania rolników z Wielkopolski – stwierdził Kierzek. – Nie ma czasu na chowanie głowy w piasek. Jeśli gospodarze będą chcieli wyjść na drogi, to nikt ich nie będzie powstrzymywać. Skończyły się żarty, to próba sił z zakładami.
Ale mediacje wciąż wchodzą w grę. Rolnicy z Kujawsko-Pomorskiego spotkają się z wojewodą i opowiedzą mu o swoich problemach. Oczekują od niego pomocy w negocjacjach z zakładami.
Od dawna gospodarze liczą też na pomoc ministra rolnictwa. – Potrzebne jest porozumienie producentów trzody chlewnej z właścicielami przetwórni i sieci handlowych – tłumaczy Jan Biegniewski, prezes Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej. – Oczekujemy, że minister zdopinguje ich do współpracy z nami.
– Od dawna chcemy się z rolnikami dogadać, ale nie możemy zgodzić się na narzucenie cen minimalnych – mówi Marek Langowski, prezes Zakładów Mięsnych MAT w Czerniewicach. – Rządzi nami prawo popytu i podaży. To wolny rynek doprowadził do kolejnego spadku cen, a nie zakłady mięsne.
To kolejne gaszenie pożaru, choć w wielu chlewniach są już tylko pogorzeliska. Współczuję producentom trzody, ale nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie stworzyli silnej organizacji, która byłaby partnerem do rozmów nie tylko dla przetwórców, ale i dla sieci handlowych. Za długo rolnicy mówią o konieczności łączenia grup producentów trzody chlewnej w regionalne i krajowe związki. Efekty ich działań są wciąż mizerne.
Źródło: Agrobiznes, TVP1