W świńskim dołku
Rolnicze związki zawodowe po raz kolejny żądają ograniczenia działalności wielkoprzemysłowych ferm tuczu trzody chlewnej. Ma to poprawić sytuację rolników zajmujących się chowem świń. Ale firmy, które prowadzą takie duże fermy odpowiadają, że obecny kryzys dotknął także ich, a rozwiązania problemu trzeba szukać gdzie indziej.
Zaczęło się od protestów przed fermą w Więckowicach teraz przyszła kolej na złożenie przez związkowców projektu ustawy o ograniczeniu działalności takich dużych obiektów.
– Chcemy aby chlewnie, tuczarnie i cały ten przemysłowy tucz łącznie ze zbiornikami na gnojowicę odbywał się 800 m od zabudowań mieszkalnych oraz powyżej 800 m od najbliższego ujęcia wody pitnej – mówi Sławomir Izdebski, OPZZ Rio.
Ale ochrona środowiska to tylko jedna z przyczyn złożenia projektu ustawy. Najważniejsza to katastrofalna sytuacja małych i średnich hodowców trzody chlewnej. Ograniczenie działalności dużych ferm miałoby polepszyć ich sytuację.
– Rolnik, który jest całkowicie uzależniony od ceny skupu trzody musi poniżej pewnego poziomu dopłacać do interesu – twierdzi Marek Kryda, Instytut Ochrony Zwierząt.
Problem w tym, że w tym roku problemy z brakiem opłacalności chowu mają wszyscy – i duzi i mali. Dlatego ograniczenie tuczu przemysłowego nie rozwiąże sytuacji. Potrzebne są rozwiązania długofalowe.
– Potrzeba szukać rozwiązań systemowych. Od wielu lat oczekujemy jakiejś polityki rządowej. Każda organizacja hodowlana traci w tej chwili – uważa Mirosław Dackiewicz.
Dotychczasowe próby uregulowania rynku podjęte jeszcze, gdy ministrem rolnictwa był Andrzej Lepper nie przyniosły większych efektów. Ich jednym skutkiem było powstanie Komisji Cenowej. Ale ta może tylko sugerować ceny skupu świń.
Zaczęło się od protestów przed fermą w Więckowicach teraz przyszła kolej na złożenie przez związkowców projektu ustawy o ograniczeniu działalności takich dużych obiektów.
– Chcemy aby chlewnie, tuczarnie i cały ten przemysłowy tucz łącznie ze zbiornikami na gnojowicę odbywał się 800 m od zabudowań mieszkalnych oraz powyżej 800 m od najbliższego ujęcia wody pitnej – mówi Sławomir Izdebski, OPZZ Rio.
Ale ochrona środowiska to tylko jedna z przyczyn złożenia projektu ustawy. Najważniejsza to katastrofalna sytuacja małych i średnich hodowców trzody chlewnej. Ograniczenie działalności dużych ferm miałoby polepszyć ich sytuację.
– Rolnik, który jest całkowicie uzależniony od ceny skupu trzody musi poniżej pewnego poziomu dopłacać do interesu – twierdzi Marek Kryda, Instytut Ochrony Zwierząt.
Problem w tym, że w tym roku problemy z brakiem opłacalności chowu mają wszyscy – i duzi i mali. Dlatego ograniczenie tuczu przemysłowego nie rozwiąże sytuacji. Potrzebne są rozwiązania długofalowe.
– Potrzeba szukać rozwiązań systemowych. Od wielu lat oczekujemy jakiejś polityki rządowej. Każda organizacja hodowlana traci w tej chwili – uważa Mirosław Dackiewicz.
Dotychczasowe próby uregulowania rynku podjęte jeszcze, gdy ministrem rolnictwa był Andrzej Lepper nie przyniosły większych efektów. Ich jednym skutkiem było powstanie Komisji Cenowej. Ale ta może tylko sugerować ceny skupu świń.
Źródło: Agrobiznes, TVP1