Dopłaty zamiast przechowywania
Dotacje eksportowe zastępują dopłaty do przechowywania mięsa. A Unia Europejska zastanawia się co dalej z rynkiem wieprzowiny.
Mechanizm dotacji do przechowania mięsa delikatnie mówiąc okazał się niewypałem. Chociaż przyczyny tego niepowodzenia wszyscy widzą gdzie indziej.
– Nie jestem zdziwiony tym, że firmy nie chcą skorzystać z dopłat do przechowywania półtusz. Z tego względu, że te dopłaty są niewystarczające – tłumaczy Mariusz Gołębiewski, ZZR "Ojczyzna".
– Polskie firmy nie są tym za bardzo zainteresowane. Podejrzewam, że na tej zasadzie, że zdejmowanie nadwyżki wieprzowiny z rynku w sposób naturalny doprowadzi do tego, że chociaż trochę wzrośnie cena. Czyli to działanie, zdaniem przetwórców, jest przeciw sobie – wyjaśnia J. K. Ardanowski, wiceminister rolnictwa
Inaczej na sprawę patrzy branża mięsna. Jej zdaniem od początku było do przewidzenia, że przedsiębiorcy nie będą unijnymi dotacjami zainteresowani. Aby z tych funduszy skorzystać najpierw trzeba było wyłożyć swoje pieniądze i to spore.
– Firmy inwestowały w ostatnim okresie bardzo dużo a dzisiaj wyłożenie kilku milionów złotych na przechowywanie półtusz być może dla pewnych firm będzie drogie – mówi Witold Choiński, "Polskie Mięso".
Ostatecznie w całej Wspólnocie do magazynów trafiło 80 tysięcy półtusz, z czego w Polsce zaledwie 6000. I na nic zdały się wysiłki Agencji Rynku Rolnego.
– Nie ma żadnych opóźnień w weryfikacji wniosków i zawieraniu stosownych umów – twierdzi Waldemar Sochaczewski, wiceprezes ARR.
Brak zainteresowania przechowywaniem mięsa spowodował, że Komisja Europejska zrezygnowała z tego mechanizmu i zastąpiła go subwencjami eksportowymi. Dopłaty wahają się od 30 do 50 euro do 100 kilogramów wieprzowiny. Niestety nasz największy potencjalny rynek zbytu jakim jest Rosja mimo pojednawczych gestów z obu stron wciąż jest zamknięty. Instytut Ekonomiki Rolnictwa prognozuje, że eksport wieprzowiny w pierwszym półroczu 2008 roku wyniesie tylko 140 tysięcy ton i będzie o 30 tysięcy ton mniejszy niż rok temu.
Mechanizm dotacji do przechowania mięsa delikatnie mówiąc okazał się niewypałem. Chociaż przyczyny tego niepowodzenia wszyscy widzą gdzie indziej.
– Nie jestem zdziwiony tym, że firmy nie chcą skorzystać z dopłat do przechowywania półtusz. Z tego względu, że te dopłaty są niewystarczające – tłumaczy Mariusz Gołębiewski, ZZR "Ojczyzna".
– Polskie firmy nie są tym za bardzo zainteresowane. Podejrzewam, że na tej zasadzie, że zdejmowanie nadwyżki wieprzowiny z rynku w sposób naturalny doprowadzi do tego, że chociaż trochę wzrośnie cena. Czyli to działanie, zdaniem przetwórców, jest przeciw sobie – wyjaśnia J. K. Ardanowski, wiceminister rolnictwa
Inaczej na sprawę patrzy branża mięsna. Jej zdaniem od początku było do przewidzenia, że przedsiębiorcy nie będą unijnymi dotacjami zainteresowani. Aby z tych funduszy skorzystać najpierw trzeba było wyłożyć swoje pieniądze i to spore.
– Firmy inwestowały w ostatnim okresie bardzo dużo a dzisiaj wyłożenie kilku milionów złotych na przechowywanie półtusz być może dla pewnych firm będzie drogie – mówi Witold Choiński, "Polskie Mięso".
Ostatecznie w całej Wspólnocie do magazynów trafiło 80 tysięcy półtusz, z czego w Polsce zaledwie 6000. I na nic zdały się wysiłki Agencji Rynku Rolnego.
– Nie ma żadnych opóźnień w weryfikacji wniosków i zawieraniu stosownych umów – twierdzi Waldemar Sochaczewski, wiceprezes ARR.
Brak zainteresowania przechowywaniem mięsa spowodował, że Komisja Europejska zrezygnowała z tego mechanizmu i zastąpiła go subwencjami eksportowymi. Dopłaty wahają się od 30 do 50 euro do 100 kilogramów wieprzowiny. Niestety nasz największy potencjalny rynek zbytu jakim jest Rosja mimo pojednawczych gestów z obu stron wciąż jest zamknięty. Instytut Ekonomiki Rolnictwa prognozuje, że eksport wieprzowiny w pierwszym półroczu 2008 roku wyniesie tylko 140 tysięcy ton i będzie o 30 tysięcy ton mniejszy niż rok temu.
Źródło: Agrobiznes, TVP1