Ceny tuczników nadal bardzo niskie
Wywalczone przez Polskę unijne dopłaty do przechowywania półtusz wieprzowych nie podniosą cen skupu tuczników.
W połowie października minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz odtrąbił sukces. Komisja Europejska, na wniosek Polski, przy poparciu 17 innych państw UE wprowadziła dopłaty do przechowywania wieprzowiny. Objęto nimi przechowywanie półtusz i ich elementów przez 3–5 miesięcy. Za tonę półtusz magazynowanych przez 3 miesiące firma dostanie 278 euro, przez 5 miesięcy – 352 euro. Dopłaty miały zdjąć z rynku nadwyżkę mięsa i doprowadzić do wzrostu cen, a tym samym poprawić beznadziejną sytuację na rynku wieprzowiny. Rolnicy od początku mieli wątpliwości. – Unijne dopłaty nabiją kabzy zakładom mięsnym, ale nie wpłyną na wzrost cen tuczników – przewidywał gospodarz z Lubiewa.
Wnioski od chętnych do przechowywania wieprzowiny od 5 dni przyjmuje Agencja Rynku Rolnego. Zgłosiły się tylko 3 zakłady mięsne z woj. małopolskiego. Wszystko wskazuje więc na to, że rolnicy mieli rację. W Wielkopolsce wielu gospodarzy już oflagowało swoje domy, w proteście przeciwko niskim cenom świń.
Nadwyżki wieprzowiny i spadek cen dotknął nie tylko Polskę. Dania, Holandia, Niemcy, Hiszpania, Portugalia mają ten sam problem, bo unijny rynek przegrywa z tanim towarem z Brazylii. Tymczasem nasi gospodarze winią za niskie ceny tuczników polskie zakłady mięsne. – Sprowadzają bardzo tanią wieprzowinę z Danii – mówi rolnik z Rojewa. – Mięso jest złej jakości. Nafaszerowane antybiotykami. Trzeba wstrzymać ten import!
– Przyjeżdża do nas wieprzowina nie tylko z Danii, także z Niemiec i Francji – wyjaśnia Jan K. Ardanowski, wiceminister rolnictwa. – Mięso jest tanie, nie dlatego, że złej jakości, ale ponieważ sprowadzamy tak zwane szelki lub puszorki – półtusze pozbawione najdroższych elementów – schabu, szynki.
Minister Ardanowski ma nadzieję, że decyzja władz Hongkongu o zezwoleniu (od 16 listopada) na eksport na tamtejszy rynek chłodzonego lub mrożonego mięsa wieprzowego (oraz baraniego i koziego) tylko z polskimi świadectwami zdrowia poprawi sytuację naszych rolników. – Hongkong to okno na rynek azjatycki, na Chiny, gdzie jeszcze bezpośrednio nie możemy eksportować naszej wieprzowiny (bo Chińczycy nie uznają polskich świadectw weterynaryjnych), a jednie drób – mówi Ardanowski. Półtusze wieprzowe eksportujemy też na Węgry i do Bułgarii, gorzej jest na rynku niemieckim, gdzie ceny spadły w ciągu miesiąca o kilkanaście eurocentów za kilogram.
Gospodarze domagają się więc dopłat do eksportu wieprzowiny poza UE. – Kolejne rozmowy w tej sprawie odbędą się w połowie listopada na Komitecie Zarządzającym ds. Wieprzowiny – informuje minister Ardanowski. – Nasz postulat popiera 17 krajów, przeciwna jest Dania.
Przetwórcy mięsa zapowiadają, że to już ostatnie obniżki cen skupu przed świętami. Ceny mają nieco wzrosnąć, bo wzrośnie popyt.
W połowie października minister rolnictwa Wojciech Mojzesowicz odtrąbił sukces. Komisja Europejska, na wniosek Polski, przy poparciu 17 innych państw UE wprowadziła dopłaty do przechowywania wieprzowiny. Objęto nimi przechowywanie półtusz i ich elementów przez 3–5 miesięcy. Za tonę półtusz magazynowanych przez 3 miesiące firma dostanie 278 euro, przez 5 miesięcy – 352 euro. Dopłaty miały zdjąć z rynku nadwyżkę mięsa i doprowadzić do wzrostu cen, a tym samym poprawić beznadziejną sytuację na rynku wieprzowiny. Rolnicy od początku mieli wątpliwości. – Unijne dopłaty nabiją kabzy zakładom mięsnym, ale nie wpłyną na wzrost cen tuczników – przewidywał gospodarz z Lubiewa.
Wnioski od chętnych do przechowywania wieprzowiny od 5 dni przyjmuje Agencja Rynku Rolnego. Zgłosiły się tylko 3 zakłady mięsne z woj. małopolskiego. Wszystko wskazuje więc na to, że rolnicy mieli rację. W Wielkopolsce wielu gospodarzy już oflagowało swoje domy, w proteście przeciwko niskim cenom świń.
Nadwyżki wieprzowiny i spadek cen dotknął nie tylko Polskę. Dania, Holandia, Niemcy, Hiszpania, Portugalia mają ten sam problem, bo unijny rynek przegrywa z tanim towarem z Brazylii. Tymczasem nasi gospodarze winią za niskie ceny tuczników polskie zakłady mięsne. – Sprowadzają bardzo tanią wieprzowinę z Danii – mówi rolnik z Rojewa. – Mięso jest złej jakości. Nafaszerowane antybiotykami. Trzeba wstrzymać ten import!
– Przyjeżdża do nas wieprzowina nie tylko z Danii, także z Niemiec i Francji – wyjaśnia Jan K. Ardanowski, wiceminister rolnictwa. – Mięso jest tanie, nie dlatego, że złej jakości, ale ponieważ sprowadzamy tak zwane szelki lub puszorki – półtusze pozbawione najdroższych elementów – schabu, szynki.
Minister Ardanowski ma nadzieję, że decyzja władz Hongkongu o zezwoleniu (od 16 listopada) na eksport na tamtejszy rynek chłodzonego lub mrożonego mięsa wieprzowego (oraz baraniego i koziego) tylko z polskimi świadectwami zdrowia poprawi sytuację naszych rolników. – Hongkong to okno na rynek azjatycki, na Chiny, gdzie jeszcze bezpośrednio nie możemy eksportować naszej wieprzowiny (bo Chińczycy nie uznają polskich świadectw weterynaryjnych), a jednie drób – mówi Ardanowski. Półtusze wieprzowe eksportujemy też na Węgry i do Bułgarii, gorzej jest na rynku niemieckim, gdzie ceny spadły w ciągu miesiąca o kilkanaście eurocentów za kilogram.
Gospodarze domagają się więc dopłat do eksportu wieprzowiny poza UE. – Kolejne rozmowy w tej sprawie odbędą się w połowie listopada na Komitecie Zarządzającym ds. Wieprzowiny – informuje minister Ardanowski. – Nasz postulat popiera 17 krajów, przeciwna jest Dania.
Przetwórcy mięsa zapowiadają, że to już ostatnie obniżki cen skupu przed świętami. Ceny mają nieco wzrosnąć, bo wzrośnie popyt.
Źródło: Gazeta Pomorska