Z drogiej mąki tani chleb nie wyrośnie
Mąkę w sklepie można kupić taniej niż w młynie. Piekarze są zmuszeni podnosić ceny pieczywa. Czy klienci zaakceptują podwyżki?
Marian Bobkowski, piekarz z podbydgoskiej Brzozy odważył się podnieść ceny chleba już kilka dni temu. Bochenek z jego piekarni (o wadze 0,55 kg) podrożał o 10 gr. – Wiem, że część piekarzy jeszcze się zastanawia nad podniesieniem ceny, ale to ich sprawa jeśli chcą zbankrutować – stwierdził. – Rosnące koszty produkcji, w tym mąki, która od czerwca podrożała o piętnaście procent, zmuszają nas do podwyżek. Wielu piekarzy poszło w jego ślady. Przedwczoraj o 10 gr podrożał chleb (0,55 kg) w grudziądzkiej piekarni Zygmunta Spychały. – Mąka w młynach kosztuje więcej niż na niektórych półkach sklepowych – powiedział Janusz Spychała. – Towaru w torebkach nie kupimy, więc jesteśmy zmuszeni więcej płacić za mąkę i podnosić ceny pieczywa.
Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa, stwierdził niedawno że drożejące zboże z tegorocznych zbiorów nie powinno mieć na razie wpływu na wzrost cen chleba. – Droższe ziarno będzie przerobione na mąkę dopiero w listopadzie – dodał minister.
– Część zboża z tegorocznych zbiorów młynarze już teraz przerabiają – stwierdził Zbigniew Czarny z Młynów Tadeusza Michalczyka w Szczepankach (gm. Łasin). – Wiąże się to z kiepskimi zapasami z ubiegłego roku. W tym roku zbiory zbóż w Polsce są zadowalające, ale w wielu krajach należących do Unii Europejskiej żniwa były kiepskie i dużo polskiego zboża wyjeżdża na Zachód. Poza tym spora jego część zamiast do skupu trafiła do rolniczych magazynów. Wszystko to podkręca już i tak nerwową sytuację na rynku. Wczoraj za tonę pszenicy konsumpcyjnej płacono w Szczepankach 750 zł (netto), a tona mąki chlebowej kosztowała tu prawie tysiąc złotych.
– Na razie podwyższyłam cenę chleba minimalnie, w detalu do złotówki i czterdziestu groszy, ale po rozmowach z młynarzami obawiam się, że to nie koniec podwyżek – uważa Jolanta Kokorzycka–Krzywdzińska, właścicielka bydgoskiej piekarni.
Piekarze podkreślają, że rosną także inne koszty produkcji: transportu, dodatków piekarniczych, pracy. – Wielu pracowników wyjeżdża na Zachód – dodał Spychała. – Jeśli chcemy ich zatrzymać, musimy podnosić pensje.
– Boję się, że konsumenci nie zrozumieją naszych racji, bo w Polsce przyzwyczajono ich, że chleb musi być tani – stwierdził piekarz z Torunia. – Podwyższyłem cenę i boję się, że niektórzy przestaną kupować moje pieczywo i pozwolą zarabiać piekarniom działającym w szarej strefie.
Marian Bobkowski, piekarz z podbydgoskiej Brzozy odważył się podnieść ceny chleba już kilka dni temu. Bochenek z jego piekarni (o wadze 0,55 kg) podrożał o 10 gr. – Wiem, że część piekarzy jeszcze się zastanawia nad podniesieniem ceny, ale to ich sprawa jeśli chcą zbankrutować – stwierdził. – Rosnące koszty produkcji, w tym mąki, która od czerwca podrożała o piętnaście procent, zmuszają nas do podwyżek. Wielu piekarzy poszło w jego ślady. Przedwczoraj o 10 gr podrożał chleb (0,55 kg) w grudziądzkiej piekarni Zygmunta Spychały. – Mąka w młynach kosztuje więcej niż na niektórych półkach sklepowych – powiedział Janusz Spychała. – Towaru w torebkach nie kupimy, więc jesteśmy zmuszeni więcej płacić za mąkę i podnosić ceny pieczywa.
Wojciech Mojzesowicz, minister rolnictwa, stwierdził niedawno że drożejące zboże z tegorocznych zbiorów nie powinno mieć na razie wpływu na wzrost cen chleba. – Droższe ziarno będzie przerobione na mąkę dopiero w listopadzie – dodał minister.
– Część zboża z tegorocznych zbiorów młynarze już teraz przerabiają – stwierdził Zbigniew Czarny z Młynów Tadeusza Michalczyka w Szczepankach (gm. Łasin). – Wiąże się to z kiepskimi zapasami z ubiegłego roku. W tym roku zbiory zbóż w Polsce są zadowalające, ale w wielu krajach należących do Unii Europejskiej żniwa były kiepskie i dużo polskiego zboża wyjeżdża na Zachód. Poza tym spora jego część zamiast do skupu trafiła do rolniczych magazynów. Wszystko to podkręca już i tak nerwową sytuację na rynku. Wczoraj za tonę pszenicy konsumpcyjnej płacono w Szczepankach 750 zł (netto), a tona mąki chlebowej kosztowała tu prawie tysiąc złotych.
– Na razie podwyższyłam cenę chleba minimalnie, w detalu do złotówki i czterdziestu groszy, ale po rozmowach z młynarzami obawiam się, że to nie koniec podwyżek – uważa Jolanta Kokorzycka–Krzywdzińska, właścicielka bydgoskiej piekarni.
Piekarze podkreślają, że rosną także inne koszty produkcji: transportu, dodatków piekarniczych, pracy. – Wielu pracowników wyjeżdża na Zachód – dodał Spychała. – Jeśli chcemy ich zatrzymać, musimy podnosić pensje.
– Boję się, że konsumenci nie zrozumieją naszych racji, bo w Polsce przyzwyczajono ich, że chleb musi być tani – stwierdził piekarz z Torunia. – Podwyższyłem cenę i boję się, że niektórzy przestaną kupować moje pieczywo i pozwolą zarabiać piekarniom działającym w szarej strefie.
Źródło: Gazeta Pomorska