Ryzyko realne?
Pojawienie się ptasiej grypy w Polsce niestety coraz bardziej prawdopodobne. Ryzyko wystąpienia wirusa zwiększają nowe ogniska choroby zlokalizowane w niedalekim sąsiedztwie z Polską. Inspekcja Weterynaryjna zapewnia, że jest przygotowana do zwalczania tego wirusa.
Jak na razie kilka ognisk wirusa H5N1 wykryto w Czechach i Niemczech. Najgroźniejsze dla nas było pojawienie się choroby na fermie indyków w Tisovej odległej o 50 kilometrów od południowej granicy. Z tamtego rejonu Czech, przyjechało bowiem kilkadziesiąt transportów żywego drobiu i piskląt. Stąd uzasadnione podejrzenie, że wirus mógł się przedostać tą drogą na teren Polski. Służby weterynaryjne szybko zlokalizowały czeski drób. Teraz trwa jego monitoring.
– Jeśli do końca czerwca nic się nie wydarzy, to możemy być spokojni – zapewnia Janusz Związek z Głównego Inspektoratu Weterynarii. Spokój zachowują też drobiarze. Tym bardziej, że informacje o ptasiej grypie nie wpłynęły negatywnie na sprzedaż drobiu. Chwilowe problemy mają jednak importerzy drobiu z Czech, dla których zamknięcie granicy oznacza utratę rynku.
Leszek Kawski, Krajowa Rada Drobiarstwa: – Z tamtego rejonu pisklęta do Polski przyjeżdżały. Nawet indyki. Czeskie indyki ubijaliśmy. To na pewno zachwiało rynkiem.
Straty nie powinny być jednak znaczne. Import z Czech nie był bowiem wielki. W ciągu miesiąca to raptem kilkadziesiąt transportów drobiu. Głównie piskląt i jaj wylęgowych. Większość towaru wciąż importujemy z niezagrożonej ptasią grypą Francji.
Jak na razie kilka ognisk wirusa H5N1 wykryto w Czechach i Niemczech. Najgroźniejsze dla nas było pojawienie się choroby na fermie indyków w Tisovej odległej o 50 kilometrów od południowej granicy. Z tamtego rejonu Czech, przyjechało bowiem kilkadziesiąt transportów żywego drobiu i piskląt. Stąd uzasadnione podejrzenie, że wirus mógł się przedostać tą drogą na teren Polski. Służby weterynaryjne szybko zlokalizowały czeski drób. Teraz trwa jego monitoring.
– Jeśli do końca czerwca nic się nie wydarzy, to możemy być spokojni – zapewnia Janusz Związek z Głównego Inspektoratu Weterynarii. Spokój zachowują też drobiarze. Tym bardziej, że informacje o ptasiej grypie nie wpłynęły negatywnie na sprzedaż drobiu. Chwilowe problemy mają jednak importerzy drobiu z Czech, dla których zamknięcie granicy oznacza utratę rynku.
Leszek Kawski, Krajowa Rada Drobiarstwa: – Z tamtego rejonu pisklęta do Polski przyjeżdżały. Nawet indyki. Czeskie indyki ubijaliśmy. To na pewno zachwiało rynkiem.
Straty nie powinny być jednak znaczne. Import z Czech nie był bowiem wielki. W ciągu miesiąca to raptem kilkadziesiąt transportów drobiu. Głównie piskląt i jaj wylęgowych. Większość towaru wciąż importujemy z niezagrożonej ptasią grypą Francji.
Źródło: Agrobiznes, TVP1
Powrót do aktualności