Zostali z ręką w zbożu
Kilkunastu rolników nie może odzyskać pieniędzy za odstawione do firmy Szudzik w Sierzchowie zboże.
Jest wśród nich senator Józef Łyczak. Sprawą nierzetelnej firmy, a także zaniedbań prokuratury, do której się zwrócił w tej sprawie, zainteresował ministra sprawiedliwości.
Kilka stron liczy pismo, które senator Józef Łyczak wysłał do ministra Zbigniewa Ziobry. Opisał, jak Przedsiębiorstwo Produkcyjno–Usługowo–Handlowe Szudzik w Sierzchowie (pow. aleksandrowski) lekceważy wyroki sądowe, nakazujące rozliczyć się z wierzycielami. Przy okazji wskazuje zaniedbania Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, którą wcześniej zawiadomił o popełnieniu przestępstwa i która sprawę umorzyła, nie badając dokumentów finansowych firmy, a jedynie – jak dowodzi Józef Łyczak – oparła się na wyjaśnieniach jej właścicieli.
Senator twierdzi, że firma nie miała zamiaru zapłacić za odebrane od rolników zboże, a świadczyć ma o tym złożone przez właścicieli firmy zażalenie na wyrok sądowy, w którym wskazują na... błąd proceduralny.
Nie dostał ani grosza
Józef Łyczak chce odzyskać około 13 tys. złotych za zboże, które odstawił do firmy Szudzik w 2005 r. Gdy upominał się o pieniądze, dostał od Janusza Szudzika, jednego z trzech braci – właścicieli firmy, oświadczenie, że należności zostaną uregulowane do 1 lutego 2006 r.
Nie zostały. Oddał więc sprawę do sądu. Sąd Okręgowy we Włocławku w kwietniu ub.r. nakazał firmie zapłacić. Józef Łyczak pieniędzy nie zobaczył. Komornik ponoć nie ma z czego ściągnąć należności. Jak wynika z jego ustaleń, Szudzikowie nie mają niczego, co można by zająć na poczet długu.
Dużo więcej niż senator ma do odzyskania Remigiusz Krajewski z Łowiczka (gm. Bądkowo). Jemu firma Szudzików winna jest ponad 108 tys. złotych plus odsetki. – Korzystałem z młyna Szudzików dwa, może trzy razy. Nie było problemów z płatnością. Jesienią 2005 roku odstawiłem dużą partię pszenicy z gospodarstwa w Zbójnie. Firma miała się rozliczyć najpóźniej do stycznia ubiegłego roku. Nie dostałem ani grosza – opowiada Remigiusz Krajewski. Gospodarz twierdzi, że takich jak on wierzycieli, którym firma Szudzik winna jest od 30 tysięcy do ponad 100 tysięcy złotych, jest kilkunastu.
Śmieją się z wierzycieli
Podobnie jak senator Łyczak, Krajewski też dochodził swoich praw w Sądzie Rejonowym w Aleksandrowie. Dowiedział się, że firma nie ma z czego płacić. Odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. – Dlaczego firma nie została zgłoszona do upadłości? Prowadzi nadal działalność, a właściciele kpią sobie z wyroków sądowych i śmieją się z wierzycieli – denerwuje się gospodarz z Łowiczka.
– Złożyłem w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przestępstwa – mówi Józef Szczupakowski, rolnik z Kryńska (gm. Bądkowo). Jemu firma Szudzik winna jest ponad 50 tys. złotych. – Janusz Szudzik powiedział, że on się ani policji, ani prokuratury nie boi. Usłyszałem też, że ci, którzy założyli sprawy w sądzie, długo jeszcze na pieniądze poczekają. Najpierw właściciele rozliczą się z innymi wierzycielami. Podobno wypłacają niektórym po dwa, trzy tysiące złotych – opowiada Szczupakowski.
Ziemia spłaci długi?
Janusz Szudzik tłumaczy, że aby ogłosić upadłość, trzeba mieć pieniądze, a firma ich nie ma. Mówi też, że młyn, dla którego skupowano zboże, przestał działać. Zapewnia jednak, że rolnicy na pewno pieniądze dostaną.
– Sprzedaliśmy część ziemi, a część wydzierżawiliśmy, żeby rozliczyć się z wierzycielami – podkreśla. – Wypłacamy po trochu. Wielu już spłaciliśmy.
Dementuje pogłoski o tym, że jego firma buduje przechowalnię warzyw: – Przechowalnię dopiero planuje zbudować grupa producentów warzyw i owoców, której jesteśmy członkami. Niczego sami nie budujemy. Zapewnia też, że firma nie ma nawet jednego samochodu ciężarowego, którym ma rzekomo – jak twierdzą niektórzy rolnicy – usługowo wozić buraki.
Pytany o to, kiedy planuje zakończyć rozliczanie się z wierzycielami Janusz Szudzik zapewnia: – Chcielibyśmy spłacić wszystko do końca roku kalendarzowego. Najpóźniej do jesieni przyszłego roku.
Jest wśród nich senator Józef Łyczak. Sprawą nierzetelnej firmy, a także zaniedbań prokuratury, do której się zwrócił w tej sprawie, zainteresował ministra sprawiedliwości.
Kilka stron liczy pismo, które senator Józef Łyczak wysłał do ministra Zbigniewa Ziobry. Opisał, jak Przedsiębiorstwo Produkcyjno–Usługowo–Handlowe Szudzik w Sierzchowie (pow. aleksandrowski) lekceważy wyroki sądowe, nakazujące rozliczyć się z wierzycielami. Przy okazji wskazuje zaniedbania Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, którą wcześniej zawiadomił o popełnieniu przestępstwa i która sprawę umorzyła, nie badając dokumentów finansowych firmy, a jedynie – jak dowodzi Józef Łyczak – oparła się na wyjaśnieniach jej właścicieli.
Senator twierdzi, że firma nie miała zamiaru zapłacić za odebrane od rolników zboże, a świadczyć ma o tym złożone przez właścicieli firmy zażalenie na wyrok sądowy, w którym wskazują na... błąd proceduralny.
Nie dostał ani grosza
Józef Łyczak chce odzyskać około 13 tys. złotych za zboże, które odstawił do firmy Szudzik w 2005 r. Gdy upominał się o pieniądze, dostał od Janusza Szudzika, jednego z trzech braci – właścicieli firmy, oświadczenie, że należności zostaną uregulowane do 1 lutego 2006 r.
Nie zostały. Oddał więc sprawę do sądu. Sąd Okręgowy we Włocławku w kwietniu ub.r. nakazał firmie zapłacić. Józef Łyczak pieniędzy nie zobaczył. Komornik ponoć nie ma z czego ściągnąć należności. Jak wynika z jego ustaleń, Szudzikowie nie mają niczego, co można by zająć na poczet długu.
Dużo więcej niż senator ma do odzyskania Remigiusz Krajewski z Łowiczka (gm. Bądkowo). Jemu firma Szudzików winna jest ponad 108 tys. złotych plus odsetki. – Korzystałem z młyna Szudzików dwa, może trzy razy. Nie było problemów z płatnością. Jesienią 2005 roku odstawiłem dużą partię pszenicy z gospodarstwa w Zbójnie. Firma miała się rozliczyć najpóźniej do stycznia ubiegłego roku. Nie dostałem ani grosza – opowiada Remigiusz Krajewski. Gospodarz twierdzi, że takich jak on wierzycieli, którym firma Szudzik winna jest od 30 tysięcy do ponad 100 tysięcy złotych, jest kilkunastu.
Śmieją się z wierzycieli
Podobnie jak senator Łyczak, Krajewski też dochodził swoich praw w Sądzie Rejonowym w Aleksandrowie. Dowiedział się, że firma nie ma z czego płacić. Odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. – Dlaczego firma nie została zgłoszona do upadłości? Prowadzi nadal działalność, a właściciele kpią sobie z wyroków sądowych i śmieją się z wierzycieli – denerwuje się gospodarz z Łowiczka.
– Złożyłem w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przestępstwa – mówi Józef Szczupakowski, rolnik z Kryńska (gm. Bądkowo). Jemu firma Szudzik winna jest ponad 50 tys. złotych. – Janusz Szudzik powiedział, że on się ani policji, ani prokuratury nie boi. Usłyszałem też, że ci, którzy założyli sprawy w sądzie, długo jeszcze na pieniądze poczekają. Najpierw właściciele rozliczą się z innymi wierzycielami. Podobno wypłacają niektórym po dwa, trzy tysiące złotych – opowiada Szczupakowski.
Ziemia spłaci długi?
Janusz Szudzik tłumaczy, że aby ogłosić upadłość, trzeba mieć pieniądze, a firma ich nie ma. Mówi też, że młyn, dla którego skupowano zboże, przestał działać. Zapewnia jednak, że rolnicy na pewno pieniądze dostaną.
– Sprzedaliśmy część ziemi, a część wydzierżawiliśmy, żeby rozliczyć się z wierzycielami – podkreśla. – Wypłacamy po trochu. Wielu już spłaciliśmy.
Dementuje pogłoski o tym, że jego firma buduje przechowalnię warzyw: – Przechowalnię dopiero planuje zbudować grupa producentów warzyw i owoców, której jesteśmy członkami. Niczego sami nie budujemy. Zapewnia też, że firma nie ma nawet jednego samochodu ciężarowego, którym ma rzekomo – jak twierdzą niektórzy rolnicy – usługowo wozić buraki.
Pytany o to, kiedy planuje zakończyć rozliczanie się z wierzycielami Janusz Szudzik zapewnia: – Chcielibyśmy spłacić wszystko do końca roku kalendarzowego. Najpóźniej do jesieni przyszłego roku.
Źródło: Gazeta Pomorska