Hodowcy świń szturmują ubojnie
Pierwsze zakłady rozpoczynają skup wieprzowiny. Zapasy państwowe zwiększą się o co najmniej 10 tys. ton. To jednak nie poprawi sytuacji rolników, którzy dopłacają do hodowli
W środę od rana w Agencji Rezerw Materiałowych urywały się telefony. Rolnicy zachęceni deklaracjami polityków dopytywali się, kiedy i gdzie mogą dostarczyć świnie. Urzędnicy musieli tłumaczyć, że agencja sama nie skupi mięsa, lecz zrobią to wybrane ubojnie. Nie mogli podać ich nazw i adresów. – Wybraliśmy pięć zakładów, ale szczegóły przetargu są objęte tajemnicą. Przedsiębiorcy deklarowali, że będą prowadzili skup nawet w nocy – wyjaśnia Katarzyna Jędrzejczak, rzeczniczka ARM.
Jednym z wybranych jest PKM Duda, który pochwalił się tym we wczorajszym komunikacie. On i pozostałe cztery firmy muszą kupić 10 tys. ton półtusz wieprzowych wciągu 14 dni, tyle samo czasu Agencja ma na wypłacenie im pieniędzy. Z rezerwy celowej budżetu przekazano na ten cel 20 mln zł.
Decyzję o skupie 10 tys. ton wieprzowiny rząd podjął już 12 stycznia. Ale rolnicy uważali, że jest to kropla w morzu potrzeb. Minister rolnictwa Andrzej Lepper obiecał im, że strategiczne rezerwy mięsne zostaną zwiększone nawet o 80 tys. ton.
– Pierwotnie rozważano zakup 20 tys. ton żywca. We wtorek Rada Ministrów wydała stosowne decyzje co do zakupu 70 – 80 tys. ton. Uchwala nie była konieczna, bo to nie rząd, ale poszczególni ministrowie są odpowiedzialni za uruchomienie właściwych procedur –powiedział "Rz" minister Przemysław Gosiewski.
Dodał, że decyzja wejdzie wżycie, gdy można będzie sięgnąć po środki z budżetu, czyli po publikacji ustawy budżetowej w Dzienniku Ustaw, co nastąpi prawdopodobnie dziś.
O zwiększeniu zapasów strategicznych decyduje Ministerstwo Gospodarki, któremu podlega ARM. Andrzej Lepper powinien więc złożyć formalny wniosek do tego resortu o zakup kolejnych 70 tys. ton wieprzowiny. Minister rolnictwa takie pismo wysłał we wtorek, ale dopiero wczoraj złożył formalny wniosek do Ministerstwa Finansów.
Na przesunięcie kwoty z budżetu i uruchomienie skupu przez Agencję Rezerw Materiałowych przeznaczono na razie 100 mln złotych. – Jeśli jednak potrzeba będzie więcej środków, rząd jest otwarty. Istnieje bardzo wielka przychylność premiera dla tych działań – zapewniał na konferencji prasowej minister Gosiewski. Sami rolnicy nie mają wątpliwości, że skup wieprzowiny nie przyniesie znaczącej poprawy ich sytuacji.
Tymczasem przed wyjazdem na Ukrainę Andrzej Lepper ponownie postanowił przypomnieć elektoratowi wiejskiemu, że walczy o jego interes. Najpierw w programie "Teraz my" zapowiedział, że jeśli od czwartku rząd nie rozpocznie skupu wieprzowiny, odejdzie z rządu i koalicja się rozpadnie. Mówił, że "nie chciałby zrywać koalicji, ale jest zbulwersowany" wypowiedziami minister finansów Zyty Gilowskiej i listem ministra gospodarki Piotra Woźniaka, z których miałoby wynikać, że działania Ministerstwa Rolnictwa w sprawie skupu wieprzowiny były spóźnione i nie ma skąd wziąć na to pieniędzy.
Politycy PiS ze spokojem podchodzą do gróźb koalicjanta. Jednak w partii Leppera panuje przekonanie, że najgorsze z czasów seksafery już minęło.
W środę od rana w Agencji Rezerw Materiałowych urywały się telefony. Rolnicy zachęceni deklaracjami polityków dopytywali się, kiedy i gdzie mogą dostarczyć świnie. Urzędnicy musieli tłumaczyć, że agencja sama nie skupi mięsa, lecz zrobią to wybrane ubojnie. Nie mogli podać ich nazw i adresów. – Wybraliśmy pięć zakładów, ale szczegóły przetargu są objęte tajemnicą. Przedsiębiorcy deklarowali, że będą prowadzili skup nawet w nocy – wyjaśnia Katarzyna Jędrzejczak, rzeczniczka ARM.
Jednym z wybranych jest PKM Duda, który pochwalił się tym we wczorajszym komunikacie. On i pozostałe cztery firmy muszą kupić 10 tys. ton półtusz wieprzowych wciągu 14 dni, tyle samo czasu Agencja ma na wypłacenie im pieniędzy. Z rezerwy celowej budżetu przekazano na ten cel 20 mln zł.
Decyzję o skupie 10 tys. ton wieprzowiny rząd podjął już 12 stycznia. Ale rolnicy uważali, że jest to kropla w morzu potrzeb. Minister rolnictwa Andrzej Lepper obiecał im, że strategiczne rezerwy mięsne zostaną zwiększone nawet o 80 tys. ton.
– Pierwotnie rozważano zakup 20 tys. ton żywca. We wtorek Rada Ministrów wydała stosowne decyzje co do zakupu 70 – 80 tys. ton. Uchwala nie była konieczna, bo to nie rząd, ale poszczególni ministrowie są odpowiedzialni za uruchomienie właściwych procedur –powiedział "Rz" minister Przemysław Gosiewski.
Dodał, że decyzja wejdzie wżycie, gdy można będzie sięgnąć po środki z budżetu, czyli po publikacji ustawy budżetowej w Dzienniku Ustaw, co nastąpi prawdopodobnie dziś.
O zwiększeniu zapasów strategicznych decyduje Ministerstwo Gospodarki, któremu podlega ARM. Andrzej Lepper powinien więc złożyć formalny wniosek do tego resortu o zakup kolejnych 70 tys. ton wieprzowiny. Minister rolnictwa takie pismo wysłał we wtorek, ale dopiero wczoraj złożył formalny wniosek do Ministerstwa Finansów.
Na przesunięcie kwoty z budżetu i uruchomienie skupu przez Agencję Rezerw Materiałowych przeznaczono na razie 100 mln złotych. – Jeśli jednak potrzeba będzie więcej środków, rząd jest otwarty. Istnieje bardzo wielka przychylność premiera dla tych działań – zapewniał na konferencji prasowej minister Gosiewski. Sami rolnicy nie mają wątpliwości, że skup wieprzowiny nie przyniesie znaczącej poprawy ich sytuacji.
Tymczasem przed wyjazdem na Ukrainę Andrzej Lepper ponownie postanowił przypomnieć elektoratowi wiejskiemu, że walczy o jego interes. Najpierw w programie "Teraz my" zapowiedział, że jeśli od czwartku rząd nie rozpocznie skupu wieprzowiny, odejdzie z rządu i koalicja się rozpadnie. Mówił, że "nie chciałby zrywać koalicji, ale jest zbulwersowany" wypowiedziami minister finansów Zyty Gilowskiej i listem ministra gospodarki Piotra Woźniaka, z których miałoby wynikać, że działania Ministerstwa Rolnictwa w sprawie skupu wieprzowiny były spóźnione i nie ma skąd wziąć na to pieniędzy.
Politycy PiS ze spokojem podchodzą do gróźb koalicjanta. Jednak w partii Leppera panuje przekonanie, że najgorsze z czasów seksafery już minęło.
Źródło: Rzeczpospolita