Ceny zbóż, notowania, aktualności

Rozmowa z Witoldem Choińskim, prezesem Związku Polskie Mięso

Rozmowa z Witoldem Choińskim, prezesem Związku Polskie Mięso
Czy eksport wieprzowiny na rynek japoński zrekompensuje zamknięcie rynku rosyjskiego dla polskiego mięsa?

Absolutnie nie. Na rynek rosyjski polskie firmy eksportują zupełnie inne produkty niż do Japonii. Głównie półtusze i duże ilości tłuszczu. Do Japonii wysyłamy gotowe półprodukty, boczki, karkówki czy szynki. Są to najdroższe produkty w świni. Poza tym rynek rosyjski znajduje się bardzo blisko, polscy biznesmeni byli tam obecni od zawsze i doskonale wiedzą, jak się na nim poruszać, jak i z kim należy negocjować. Tymczasem rynek japoński jest dla nas wielką zagadką. Ważne jest też to, że rynek rosyjski nie stawia przed polskimi eksporterami aż tak wygórowanych żądań, jak robią to Japończycy. Dlatego tak naprawdę żaden rynek nie zrekompensuje utraty rynku rosyjskiego i Polska zrobi wszystko, żeby tam jak najszybciej wrócić.

Czy są na świecie inne rynki tak zamknięte i hermetyczne jak ten w Japonii, na które Polska stara się dostać?

Oczywiście, że są. Choćby rynek chiński. Rozmowy z przedstawicielami chińskimi toczą się już ponad rok. Na razie jesteśmy na etapie wymiany grzecznościowych listów i odpowiedzi na liczne pytania chińskich ekspertów. Ale wiemy, że Chińczykom zależy na tym, by na ich rynku było jak najwięcej dostawców. Dlatego mamy nadzieję, że w końcu doczekamy się jego otwarcia. Jednak na razie nie mogę podać żadnej, nawet przybliżonej daty. Może to potrwać rok, a może nawet kilka lat. Ale warto o to zabiegać, bo rynek chiński to rynek nieograniczonych możliwości. Myślimy o tym, żeby w pierwszej kolejności eksportować tam takie towary, na które nigdzie indziej nie ma nabywców - nawet w Polsce, to znaczy ogony, ryjki, kopytka czy uszy. A Chińczycy bardzo sobie takie produkty cenią.

Kiedy ruszy eksport pierwszych towarów do Japonii?

Na pewno w kwietniu. Kilka firm jest już bardzo zaawansowanych w rozmowach z japońskimi odbiorcami i czekają tylko na dopełnienie formalności ze strony japońskiej. Kiedy dostaną potwierdzenie, że wszystko jest gotowe - ruszy eksport. Do tych pionierów należą takie zakłady jak: Sokołów, PKM Duda i Animex. Ta ostatnia firma od kilku lat eksportuje do Japonii mięso drobiowe, ma więc na miejscu wyrobione dobre kontakty. W kwietniu zamierza wysłać próbki swoich produktów i po zatwierdzeniu przez stronę japońską ruszy eksport większej ilości towarów.

Jak to jest ze smakami mięs? Czy rzeczywiście polska wieprzowina jest smaczniejsza od tej sprzedawanej przez Stany Zjednoczone czy Danię?

I tak, i nie. Teraz w wielu krajach świnie hodowane są w tzw. hodowli przemysłowej. Polega ona na tym, że zwierzęta żyją w sterylnych zagrodach i są karmione jednym rodzajem paszy, najczęściej mieszanką soi ze zbożem. Dlatego mięso z takich zwierząt smakuje tak samo, niezależnie od tego, czy są hodowane w Polsce, czy w Ameryce. Natomiast oprócz hodowli przemysłowej w Polsce jest bardzo wielu tzw. hodowców domowych (ok. 700 tysięcy hodowców trzody chlewnej, podczas gdy w Dani zaledwie 10 tysięcy). Polega to na tym, że rolnik hoduje na przykład pięć świń. Trzy z nich zabija i oddaje do skupu mięsa. I mięso z takich zwierząt smakuje już inaczej, bo żyły w innych, często bardziej naturalnych warunkach, a oprócz tego dostawały dużo bardziej urozmaicone jedzenie.

Co tak naprawdę dla polskich hodowców trzody oznacza zdobycie rynku japońskiego?

Wejście na ten rynek ma ogromne znaczenie. Po pierwsze, udowadnia, że Polska jest wolna od patologii i zagrożeń związanych z chorobami trzody, nielegalnym ubojem itp., czego nie można powiedzieć na przykład o Niemczech. Zdobycie rynku japońskiego jest konsekwencją tego, że polska branża mięsna poczyniła w ciągu ostatnich lat potężne inwestycje, na kwotę 4,5 mld złotych. Unowocześniła nie tylko budynki i linie produkcyjne, ale też przeszkoliła pracowników. W chwili obecnej kilkadziesiąt polskich zakładów mięsnych pod względem sanitarno-weterynaryjnym może konkurować z najbardziej prestiżowymi zakładami w krajach Unii Europejskiej. Do tego wejście na rynek japoński oznacza, że branża trzody chlewnej jest w Polsce na bardzo wysokim poziomie. A to znacznie ułatwi nam zdobywanie kolejnych rynków zagranicznych.

Źródło: Gazeta Wyborcza