Ceny zbóż, notowania, aktualności

Polska wieprzowina podbija Japonię

Polska wieprzowina podbija Japonię
Japońscy urzędnicy, handlowcy i konsumenci powiedzieli "irasshai", czyli "zapraszamy", polskim producentom wieprzowiny. Zanim do tego doszło, w Japonii odbyło się referendum, czy polska wieprzowina nie zaszkodzi interesom japońskich farmerów.

Choć łatwo nie było, to ma się opłacać. Japoński rynek mięsa to prawdziwy delikates. Japonia jest jednym z największych odbiorców mięsa wieprzowego na świecie i najwięcej za nie płaci. Średnie ceny wieprzowiny są o około 30 proc. wyższe niż na rynkach Unii Europejskiej.

Do tej pory wieprzowina, która trafiała na japońskie stoły, importowana była z Danii, Stanów Zjednoczonych oraz Kanady. Dania, która jest gigantem w Europie jeśli chodzi o eksport mięsa wieprzowego, wysyła do Kraju Kwitnącej Wiśni ponad 80 proc. swoich szynek i boczków. Dzięki temu duńskich rolników stać na to, żeby pozostałe wyroby z tuszy wieprzowej sprzedawać na rynku UE - i to po znacznie zaniżonych cenach.

W 2005 roku Polska wyeksportowała do krajów Azji wieprzowinę za 17,7 mln dolarów. Dziś pierwsze firmy szykują się do wejścia na japoński rynek.

 - Nawet po uzyskaniu zezwolenia eksportowego na japoński rynek trudno wejść "z ulicy" -uważa Krzysztof Bienkiewicz z Japońskiej Organizacji Handlu Zagranicznego (JETRO). Doradza on nawiązywanie i rozwijanie kontaktów osobistych z japońskimi handlowcami.

Właśnie od tego zaczęli szefowie Zakładów Mięsnych Nove oraz Zakładów Mięsnych Prime Food.

 - Dziś możemy powiedzieć, że mamy pewnego klienta w Japonii, który gościł już w naszym zakładzie i miał możliwość zapoznania się z naszymi możliwościami produkcyjnymi - mówi Piotr Kissel, dyrektor do spraw rozwoju i jakości ZM Nove.

 - Oczekujemy, że pozwolenia eksportowe do Japonii wpłyną na rozwój rynku polskich produktów w tym kraju, ale także zainicjują produkcję typowo japońskich produktów w Polsce - dodaje.

Pracownicy firm ZM Nove i Prime Food przygotowują już pierwsze dostawy boczków, schabów, żeberek, polędwic oraz karkówek i szynek.

 - Najbardziej kosztowny będzie transport, który w 90 proc. ma się odbywać drogą morską. Przewiezienie kontenerem w ten sposób kilograma mięsa kosztuje około dwóch, trzech złotych - mówi dalej Piotr Kissel. Firma liczy jednak na spore zyski, które zrównoważą poniesione koszty.

Do tej pory polskie firmy szykujące się na podbój Japonii otrzymywały jedynie wsparcie ze strony polskiego radcy handlowego w Tokio. Ma się to zmienić. Przy współpracy z Krajową Izbą Gospodarczą już za trzy miesiące ma ruszyć do Japonii misja gospodarcza. W jej skład wejdzie przedstawiciel związku oraz grupa polskich biznesmenów z branży mięsa czerwonego. W Japonii spotkają się oni z przedstawicielami odbiorców mięsa wieprzowego. W organizacji spotkania pomagać ma również polska ambasada w Tokio. Ma ono ułatwić nawiązanie pierwszych kontaktów i pomóc w rozpoczęciu współpracy.

Długa droga do Japonii

Pierwsze rozmowy na temat otwarcia japońskiego rynku wieprzowiny rozpoczęły się już cztery lata temu. Główny inspektor weterynarii wysłał do Japonii pismo, na które odpowiedź przyszła dopiero po kilku miesiącach. Pierwsze trzy lata żmudnych negocjacji to głównie kurtuazyjna wymiana pism.

 - Strona polska odpisywała na mnóstwo pytań władz japońskich, takich jak: "Co z pryszczycą? Jak z innymi chorobami? Jak w Polsce wygląda nadzór? Czy Polska wprowadziła wszystkie przepisy Unii Europejskiej? Czy zakłady są dobrze nadzorowane? Czy lekarze są dobrze wykształceni? Jak i czego uczą się studenci na wydziałach weterynaryjnych?" - opowiada Cezary Bogusz, zastępca głównego lekarza weterynarii.

Po przełamaniu pierwszych lodów na poziomie urzędowym w Japonii odbyło się "wieprzowe referendum". Każdy z japońskich hodowców trzody chlewnej miał możliwość wypowiedzenia się na temat otwarcia rynku dla polskich firm. Większość stwierdziła, że ewentualny import wieprzowiny z Polski nie zaszkodzi krajowym producentom.

 - Polskie mięso nie jest dla nas żadną konkurencją. Mamy ustalone kontrakty, dlatego wieprzowina z Polski będzie konkurować i wypierać z rynku mięsa eksportowane przez inne kraje, np. Stany Zjednoczone czy Danię - zgodnie odpowiedzieli Japończycy.

Prasowa bomba

Co zaskakujące, Polska mogłaby eksportować wieprzowinę do Japonii już pół roku temu. Mogłaby, gdyby nie seria niekorzystnych artykułów w polskich mediach. Polska prasa donosiła, o potężnym udziale szarej strefy w rynku mięsa oraz o tym, że na eksport często trafia mięso z nielegalnego uboju i bez nadzoru weterynaryjnego.

Przedruk tekstów ukazał się w przeglądzie prasy rolnej przygotowanej dla potrzeb urzędników UE. Co gorsza, trafił w ręce japońskiego radcy handlowego, który rezyduje przy Komisji Europejskiej. Ten przekazał taką informację do Japonii i wtedy szefostwo służb weterynaryjnych wpadło w zdumienie i popłoch.

 - Japońscy urzędnicy zarzucali nam, że z jednej strony prowadzimy poważne negocjacje, zapewniamy, że wszystko u nas jest w porządku, a tu okazuje się, że w Polsce jest nielegalna hodowla, nielegalny ubój i nielegalny eksport, który może iść najprawdopodobniej również do Japonii - relacjonuje aferę jeden z uczestników rozmów z Japończykami.

Władze weterynaryjne razem z przedstawicielami Ministerstwa Rolnictwa poinformowały, że w Polsce istnieją wprawdzie nielegalne hodowle i nielegalne ubojnie, ale są to incydenty, a nie norma. Poza tym mięso takie nigdy nie było, nie jest i nie będzie przedmiotem oficjalnego eksportu. Odpowiedź polskich władz strona japońska potraktowała wiążąco, jednak możliwość eksportu opóźniła się o pół roku.

Uwaga na Amerykanów

Rynek japoński porównuje się często do koreańskiego. A to właśnie w Korei zakończyła się niedawno wojna o dobre imię polskich producentów mięsa.

Polska wieprzowina była dużo atrakcyjniejsza od mięs innych państw, np. Stanów Zjednoczonych. Jest równie dobra jakościowo, a do tego dużo tańsza. Kilku amerykańskich potentatów mięsnych, zaniepokojonych, że spada im sprzedaż, zrobiło wiele, aby popsuć renomę swojej konkurencji.

Skrupulatnie wykorzystano potknięcie jednej z polskich firm, która miała problemy z utrzymaniem w wyrobach kilku parametrów jakościowo-technicznych. Inna firma przygotowała wyrób pocięty nie na takie kawałki, jakich żądał koreański odbiorca.

 - To wszystko próbowano wykorzystać przeciwko polskim handlowcom, oskarżając ich o niesolidność i nierzetelność. Z takiego postępowania można wyciągnąć wniosek, że na rynku japońskim może być podobnie - ostrzega Cezary Bogusz.

Źródło: Gazeta Wyborcza