Kury za kratkami
W podbydgoskich wsiach drobiu na podwórkach nie widać. Czy nikt nie łamie nakazu trzymania ptactwa w zamknięciu? Trudno stwierdzić, bo nie wszyscy rolnicy chcą o tym rozmawiać.
Od minionego piątku drób należy trzymać w zamknięciu. Tak nakazał minister rolnictwa. W Gogolinku (gm. Koronowo) nikt nie zamierza łamać ministerialnego rozporządzenia.
Jan Skotnicki gospodarz z tej wsi, nie widzi sensu, by tych kilka kurek, które zawsze chodziły po jego podwórzu, więzić z powodu zagrożenia ptasią grypą. - Dzikie ptaki chodzą nad Brdą i nikt jakoś ich nie zamyka, a rolnikom wymyśla się tylko utrudnienia - narzeka gospodarz. Drób jednak zamknął. Za łamanie zakazu grozi mandat do 500 zł. - Ludzie boją się kary - tłumaczy jego sąsiadka. - Jakbym miała zapłacić pięćset złotych, to całą rentę musiałabym wydać!
Dla Władysława Sambora zakaz nie stanowi żadnego utrudnienia. Przynajmniej na razie. - Zimą kury i tak najczęściej nie wychodzą z kurnika - mówi. - A jak siedzą w zamknięciu to trudniejszy dostęp mają do nich lisy i złodzieje. Wiosną trzeba będzie pobudować jakąś klatkę.
Stadko Łucji Szczech z podbydgoskiego Gościeradza żyło już nawet pod firanami. Gospodyni rozwieszała je nad niewielkim podwórkiem, ale kury i tak przefruwały nad płotem i uciekały. Od piątku siedzą w niewielkim kurniku. Gospodyni żal ptaków: - Ciasno mają, przestaną się nieść.
Asp. sztab. Ewa Przybylińska, rzecznik KM Policji w Bydgoszczy twierdzi, że od jesieni (wtedy też obowiązywał taki nakaz) pouczyli kilkunastu rolników. Ci natychmiast drób zamknęli. Roman Ratyński, zastępca kujawsko-pomorskiego lekarza weterynarii ostrzega, że teraz kontrolujący będą bardziej surowi. "Lotne brygady" złożone z przedstawicieli weterynarii, policji, straży lub samorządu wyruszą w teren lada dzień.
Od minionego piątku drób należy trzymać w zamknięciu. Tak nakazał minister rolnictwa. W Gogolinku (gm. Koronowo) nikt nie zamierza łamać ministerialnego rozporządzenia.
Jan Skotnicki gospodarz z tej wsi, nie widzi sensu, by tych kilka kurek, które zawsze chodziły po jego podwórzu, więzić z powodu zagrożenia ptasią grypą. - Dzikie ptaki chodzą nad Brdą i nikt jakoś ich nie zamyka, a rolnikom wymyśla się tylko utrudnienia - narzeka gospodarz. Drób jednak zamknął. Za łamanie zakazu grozi mandat do 500 zł. - Ludzie boją się kary - tłumaczy jego sąsiadka. - Jakbym miała zapłacić pięćset złotych, to całą rentę musiałabym wydać!
Dla Władysława Sambora zakaz nie stanowi żadnego utrudnienia. Przynajmniej na razie. - Zimą kury i tak najczęściej nie wychodzą z kurnika - mówi. - A jak siedzą w zamknięciu to trudniejszy dostęp mają do nich lisy i złodzieje. Wiosną trzeba będzie pobudować jakąś klatkę.
Stadko Łucji Szczech z podbydgoskiego Gościeradza żyło już nawet pod firanami. Gospodyni rozwieszała je nad niewielkim podwórkiem, ale kury i tak przefruwały nad płotem i uciekały. Od piątku siedzą w niewielkim kurniku. Gospodyni żal ptaków: - Ciasno mają, przestaną się nieść.
Asp. sztab. Ewa Przybylińska, rzecznik KM Policji w Bydgoszczy twierdzi, że od jesieni (wtedy też obowiązywał taki nakaz) pouczyli kilkunastu rolników. Ci natychmiast drób zamknęli. Roman Ratyński, zastępca kujawsko-pomorskiego lekarza weterynarii ostrzega, że teraz kontrolujący będą bardziej surowi. "Lotne brygady" złożone z przedstawicieli weterynarii, policji, straży lub samorządu wyruszą w teren lada dzień.
Źródło: Gazeta Pomorska
Powrót do aktualności