Ptasia grypa już w Europie
Niestety potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. W Rumunii wykryto pierwsze przypadki ptasiej grypy. Unijni eksperci, którzy zostali wysłani w region delty Dunaju stwierdzili obecność wirusa na jednej z farm.
Dzisiaj rano informacje te potwierdził główny lekarz weterynarii Rumunii. Dalsze badania wyjaśnią, jakim typem wirusa zarażone były ptaki.
Na wszelki wypadek do walki z epidemią przygotowuje się rząd, który chce przeznaczyć na ten cel ponad 400 milionów złotych. Podczas wtorkowego posiedzenia ministrowie przeznaczyli 100 milionów złotych na zakup leków wirusowych oraz dodatkowego wyposażenia Inspekcji Weterynaryjnej. Kolejne 300 milionów na walkę z ptasią grypą będzie pochodzić z nie wykorzystanych rezerw budżetowych.
Te środki byłyby wykorzystane w przyszłym roku, gdyby doszło do wybuchu epidemii. Ale nawet jeżeli tak by się stało to epidemiolodzy podkreślają, że zakażenia ptasią grypą wśród ludzi są bardzo rzadkie. 120 śmiertelnych przypadków, do których doszło w Azji dotyczyło ludzi, którzy mieli bezpośredni kontakt z chorym ptactwem.
Ta pewność bierze się stąd, że wirus H5N1, który zdziesiątkował azjatyckie fermy drobiu, nie potrafi przenosić się z człowieka na człowieka. Sytuacja zmieniłaby się radykalnie, gdyby wirus zmutował i stał się groźny dla ludzi.
Dzisiaj rano informacje te potwierdził główny lekarz weterynarii Rumunii. Dalsze badania wyjaśnią, jakim typem wirusa zarażone były ptaki.
Na wszelki wypadek do walki z epidemią przygotowuje się rząd, który chce przeznaczyć na ten cel ponad 400 milionów złotych. Podczas wtorkowego posiedzenia ministrowie przeznaczyli 100 milionów złotych na zakup leków wirusowych oraz dodatkowego wyposażenia Inspekcji Weterynaryjnej. Kolejne 300 milionów na walkę z ptasią grypą będzie pochodzić z nie wykorzystanych rezerw budżetowych.
Te środki byłyby wykorzystane w przyszłym roku, gdyby doszło do wybuchu epidemii. Ale nawet jeżeli tak by się stało to epidemiolodzy podkreślają, że zakażenia ptasią grypą wśród ludzi są bardzo rzadkie. 120 śmiertelnych przypadków, do których doszło w Azji dotyczyło ludzi, którzy mieli bezpośredni kontakt z chorym ptactwem.
Ta pewność bierze się stąd, że wirus H5N1, który zdziesiątkował azjatyckie fermy drobiu, nie potrafi przenosić się z człowieka na człowieka. Sytuacja zmieniłaby się radykalnie, gdyby wirus zmutował i stał się groźny dla ludzi.
Źródło: Agrobiznes, TVP1