Mięso niebezpieczne dla zdrowia
Na polski rynek trafia nielegalnie ok. 3 mln sztuk trzody chlewnej. Nawet co piąta świnia przez nas zjadana może pochodzić niekontrolowanego uboju w gospodarstwach.
Nieco lepiej jest w przypadku bydła. Szacuje się, że jedna dziesiąta zwierząt – głównie cielaków – zabijana jest nielegalnie.
– Mimo że wszystko można kupić dzisiaj w sklepach, na licznych bazarach sprzedaje się rąbankę niewiadomego pochodzenia, w warunkach niehigienicznych i stwarzających zagrożenie epizootyczne. Nielegalne podziemie mięsne zagraża zdrowi Polaków i pozycji polskiej w międzynarodowym handlu mięsem i przetwórniami – stwierdził Piotr Kołodziej, były główny lekarz weterynarii podczas konferencji zorganizowanej w Warszawie przez dwutygodnik "Agro Trendy".
Statystyki wskazują, że rocznie powinno trafiać do zakładów utylizacyjnych od 800 tys. do 1 mln ton materiałów poubojowych. Tymczasem dane przedstawiane przez zakłady utylizacyjne dotyczą 600 tys. ton takich odpadów. Reszta jest zakopywana lub trafia do lasów lub rowów. Ponadto według norm unijnych ok. 3 procent zwierząt rzeźnych musi być zlikwidowanych. W Polsce wskaźnik ten nie przekracza pół procenta ogólnej masy zwierząt przeznaczonych na rzeź. Efekt: jemy mięso pochodzące od chorych zwierząt, które nie nadaje się do spożycia.
Zdaniem byłego lekarza weterynarii w Polsce mamy dobre prawo. Musi być ono jednak stosowane.
– Wszystkie uboje powinny być dokonywane w licencjonowanych i certyfikowanych rzeźniach. Małe zakłady powinny natomiast produkować wyroby z półtusz i elementów pochodzących z legalnych rzeźni. Wówczas cały problem zostanie ograniczony do pojedynczych przypadków – przekonuje Kołodziej.
Nieco lepiej jest w przypadku bydła. Szacuje się, że jedna dziesiąta zwierząt – głównie cielaków – zabijana jest nielegalnie.
– Mimo że wszystko można kupić dzisiaj w sklepach, na licznych bazarach sprzedaje się rąbankę niewiadomego pochodzenia, w warunkach niehigienicznych i stwarzających zagrożenie epizootyczne. Nielegalne podziemie mięsne zagraża zdrowi Polaków i pozycji polskiej w międzynarodowym handlu mięsem i przetwórniami – stwierdził Piotr Kołodziej, były główny lekarz weterynarii podczas konferencji zorganizowanej w Warszawie przez dwutygodnik "Agro Trendy".
Statystyki wskazują, że rocznie powinno trafiać do zakładów utylizacyjnych od 800 tys. do 1 mln ton materiałów poubojowych. Tymczasem dane przedstawiane przez zakłady utylizacyjne dotyczą 600 tys. ton takich odpadów. Reszta jest zakopywana lub trafia do lasów lub rowów. Ponadto według norm unijnych ok. 3 procent zwierząt rzeźnych musi być zlikwidowanych. W Polsce wskaźnik ten nie przekracza pół procenta ogólnej masy zwierząt przeznaczonych na rzeź. Efekt: jemy mięso pochodzące od chorych zwierząt, które nie nadaje się do spożycia.
Zdaniem byłego lekarza weterynarii w Polsce mamy dobre prawo. Musi być ono jednak stosowane.
– Wszystkie uboje powinny być dokonywane w licencjonowanych i certyfikowanych rzeźniach. Małe zakłady powinny natomiast produkować wyroby z półtusz i elementów pochodzących z legalnych rzeźni. Wówczas cały problem zostanie ograniczony do pojedynczych przypadków – przekonuje Kołodziej.
Źródło: Gazeta Pomorska