Duńczycy nie wytrzymują polskiej konkurencji
Danish Crown rozważa przeniesienie części produkcji do Sokołowa. Towarzyszą temu protesty duńskich pracowników i oskarżenia po adresem firmy Poldanor, właściciela ferm hodowlanych na północy Polski.
W środę strajkowało 4 tys. pracowników rzeźni Danish Crown. Protestowali przeciwko planom przenoszenia produkcji do tańszych regionów w Europie. Skrytykowali także przygotowywane cięcia wynagrodzeń o 15 proc. O tyle tydzień temu obcięto pensje 200 pracownikom fabryki w Ringsted, która należy do Tulip, spółki zależnej Danish Crown. Właściciel dał pracownikom wybór: albo zamykamy fabrykę, albo jej koszty spadną o 15 proc. Początkowo załoga zgodziła się na redukcję wynagrodzeń, po środowych strajkach zmieniła zdanie.
- W tej sytuacji prawdopodobnie fabryka w Ringsted zostanie zamknięta, produkcja w niej nie jest konkurencyjna. Dwieście osób straci pracę. Rozważamy przeniesienie produkcji do naszych zakładów w Niemczech i Polsce - mówi Gudrun Andreasen, rzeczniczka prasowa Danish Crown.
Danish Crown zatrudnia 17 tys. osób i jest największym eksporterem mięsa wieprzowego na świecie. Niedawno firma została udziałowcem polskiego Sokołowa, poprzez fundusz Saturn Nordic Holding, w którym udziały ma także fiński potentat mięsny HK Roukatalo.
- Rzeczywiście, duńscy udziałowcy stopniowo przenoszą produkcję do Polski. Proces ten będzie narastał. Nie ma jednak szczegółowych informacji, jakie są plany wobec fabryki z Ringsted - mówi Jarzy Majchrzak, członek zarządu Sokołowa.
Głównym powodem przenoszenia produkcji jest tańsza siła robocza w Polsce. Atutem polskich zakładów mięsnych i ubojni jest też wykorzystywanie nowoczesnych maszyn, które zostały niedawno wymienione.
Duńskie związki zawodowe wskazują jednak, że tańsza produkcja odbywa się kosztem polskiego środowiska naturalnego - produkcja trzody chlewnej w Polsce odbiega od warunków, jakie muszą być spełnione w ich kraju. W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy za duńską prasą działalność Poldanor. Ta duńska firma produkuje rocznie 400 tys. t żywca w 20 farmach na północy Polski. W jednej z nich przebywa 8 tys. macior, to jest trzy razy więcej niż w największej duńskiej fermie hodowlanej.
Inwestorem w Poldanor został rządowy Fundusz Inwestycyjny w Europie Środkowo-Wschodniej (FIEŚW), który stworzono do popierania duńskich inwestycji w tym regionie Europy. Jednym z jego celów jest wspieranie nowoczesnych technologii i ochrony środowiska. Prasa ujawniła jednak, że Poldanor nie spełnia duńskich przepisów dotyczących zamykania zbiorników z gnojowicą, i oskarżyła rząd o wspieranie przedsięwzięć niezgodnych z duńskim prawem.
- Fundusz zainwestował w akcje Poldanor i udzielił komercyjnych kredytów na łączną kwotę 36 mln DKK - wyjaśniała wczoraj na konferencji prasowej Lisbeth Erlands, która do niedawna prowadziła polskie biuro FIEŚW
Po oskarżeniach prasowych niezależna firma Morten Guld Nielsen zbadała Poldanor. Potwierdziła, że dwa zbiorniki z gnojowicą od pięciu lat pozostają otwarte.
- Dwa zbiorniki zostały w ostatnich dniach zamknięte. Polskie prawo dopiero w maju przyszłego roku zabroni stosowania otwartych zbiorników, dlatego możemy ich używać - tłumaczył wczoraj Tom Axelgaard, prezes Poldarnor.
W środę strajkowało 4 tys. pracowników rzeźni Danish Crown. Protestowali przeciwko planom przenoszenia produkcji do tańszych regionów w Europie. Skrytykowali także przygotowywane cięcia wynagrodzeń o 15 proc. O tyle tydzień temu obcięto pensje 200 pracownikom fabryki w Ringsted, która należy do Tulip, spółki zależnej Danish Crown. Właściciel dał pracownikom wybór: albo zamykamy fabrykę, albo jej koszty spadną o 15 proc. Początkowo załoga zgodziła się na redukcję wynagrodzeń, po środowych strajkach zmieniła zdanie.
- W tej sytuacji prawdopodobnie fabryka w Ringsted zostanie zamknięta, produkcja w niej nie jest konkurencyjna. Dwieście osób straci pracę. Rozważamy przeniesienie produkcji do naszych zakładów w Niemczech i Polsce - mówi Gudrun Andreasen, rzeczniczka prasowa Danish Crown.
Danish Crown zatrudnia 17 tys. osób i jest największym eksporterem mięsa wieprzowego na świecie. Niedawno firma została udziałowcem polskiego Sokołowa, poprzez fundusz Saturn Nordic Holding, w którym udziały ma także fiński potentat mięsny HK Roukatalo.
- Rzeczywiście, duńscy udziałowcy stopniowo przenoszą produkcję do Polski. Proces ten będzie narastał. Nie ma jednak szczegółowych informacji, jakie są plany wobec fabryki z Ringsted - mówi Jarzy Majchrzak, członek zarządu Sokołowa.
Głównym powodem przenoszenia produkcji jest tańsza siła robocza w Polsce. Atutem polskich zakładów mięsnych i ubojni jest też wykorzystywanie nowoczesnych maszyn, które zostały niedawno wymienione.
Duńskie związki zawodowe wskazują jednak, że tańsza produkcja odbywa się kosztem polskiego środowiska naturalnego - produkcja trzody chlewnej w Polsce odbiega od warunków, jakie muszą być spełnione w ich kraju. W ubiegłym tygodniu opisywaliśmy za duńską prasą działalność Poldanor. Ta duńska firma produkuje rocznie 400 tys. t żywca w 20 farmach na północy Polski. W jednej z nich przebywa 8 tys. macior, to jest trzy razy więcej niż w największej duńskiej fermie hodowlanej.
Inwestorem w Poldanor został rządowy Fundusz Inwestycyjny w Europie Środkowo-Wschodniej (FIEŚW), który stworzono do popierania duńskich inwestycji w tym regionie Europy. Jednym z jego celów jest wspieranie nowoczesnych technologii i ochrony środowiska. Prasa ujawniła jednak, że Poldanor nie spełnia duńskich przepisów dotyczących zamykania zbiorników z gnojowicą, i oskarżyła rząd o wspieranie przedsięwzięć niezgodnych z duńskim prawem.
- Fundusz zainwestował w akcje Poldanor i udzielił komercyjnych kredytów na łączną kwotę 36 mln DKK - wyjaśniała wczoraj na konferencji prasowej Lisbeth Erlands, która do niedawna prowadziła polskie biuro FIEŚW
Po oskarżeniach prasowych niezależna firma Morten Guld Nielsen zbadała Poldanor. Potwierdziła, że dwa zbiorniki z gnojowicą od pięciu lat pozostają otwarte.
- Dwa zbiorniki zostały w ostatnich dniach zamknięte. Polskie prawo dopiero w maju przyszłego roku zabroni stosowania otwartych zbiorników, dlatego możemy ich używać - tłumaczył wczoraj Tom Axelgaard, prezes Poldarnor.
Źródło: Rzeczpospolita