Czy rolnicy przejedzą unijne dopłaty?
Większość rolników zamierza przeznaczyć pieniądze z dopłat na bieżące wydatki gospodarcze. Żaden oficjalnie nie przyznaje, że mógłby dopłaty po prostu przejeść
O dopłaty bezpośrednie wystąpiło ponad 1,4 mln gospodarstw. Jeszcze w tym roku (zgodnie z zapewnieniami rządu) na wieś ma trafić więc ok. 6,4 mld zł żywej gotówki wprost na konta rolników (na razie wpłynęło blisko 20 proc. tej sumy). Dopłaty są zróżnicowane, bo zależą od tego, co uprawia rolnik, ale można przyjąć, że przeciętnie na każdy hektar przypadnie ok. 400 zł. Ponieważ średnie gospodarstwo w Polsce ma ok. 7-8 ha, oznacza to, że dostanie ok. 3 tys. zł za 2004 r. Miesięcznie wypada po ok. 250-300 zł.
Wojciech Mojzesowicz, właściciel 250-hektarowego gospodarstwa, dostanie w sumie ponad 100 tys. zł. Mówi, że przeznaczy je na inwestycje w bieżącą produkcję. np. na paliwo, nawozy, środki ochrony roślin itp.
- Koszty produkcji po 1 maja tak wzrosły, że dopłaty tylko nam to wyrównają - mówi. Tak zresztą odpowiada ponad połowa rolników pytanych przez ośrodki badań społecznych.
Z badań przeprowadzonych pod koniec października przez Pracownię Badań Społecznych (dla "Rzeczpospolitej") wynika, że co piąty rolnik chce kupić za nie maszyny lub wyremontować budynki gospodarcze, 12 proc. przeznaczy je na spłatę kredytów, zaś na budowę lub wyposażenie domu tylko 5 proc. (to najmłodsi rolnicy). Ok. 6 proc. chce wydać dopłaty na kupno dodatkowej ziemi - są to na ogół rolnicy najwięksi, właściciele ponad 50 ha. Żaden rolnik nie mówi, że przeznaczy pieniądze z dopłat na codzienną konsumpcję.
- To byłaby kompletnie nierolnicza odpowiedź. Zawsze w badaniach rolnicy wolne środki najpierw przeznaczali na gospodarstwo. Zresztą przy takim niedostatku, jaki mamy na wsi, nikt nie wyda kilkuset złotych np. na jedzenie i prezenty na święta. Przy tak niskich dochodach wydaje się pieniądze racjonalnie - mówi Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog wsi. Jednak sami rolnicy pytani przez "Gazetę" nie ukrywa przekonania, że spora ich grupa zaliczana do małorolnych znaczną część dopłat po prostu przeje.
- To są tak niewielkie sumy, że żadnego drobnego rolnika nie uratują, to rodzaj zapomogi, która zostanie skonsumowana - mówią zamożniejsi rolnicy.
Jak na razie mimo wejścia do Unii większość rolników nie odczuła poprawy swojej sytuacji materialnej. Z danych GUS opublikowanych pod koniec września wynika, że dochody rolników nadal spadają. Przy tym rolnicy są grupą zawodowo-społeczną, w której występują największe różnice w dochodach wewnątrz grupy i te różnice po akcesji jeszcze się pogłębiły. To jest sygnał, że na integracji zaczęli już zarabiać najwięksi producenci, którzy odczuli wzrost cen skupu, jaki nastąpił po 1 maja, a więc hodowcy bydła i świń. W tej grupie zresztą najłatwiej doszukać się rolników, którzy mówią o "osobistych korzyściach" odniesionych z integracji. Z kolei producenci zbóż narzekają - tegoroczne ceny są znacznie niższe niż w roku ubiegłym i nawet dopłaty im tego nie wyrównają. Zbigniew Kaszuba, który prowadzi 150-hektarowe gospodarstwo zbożowo-ziemniaczane, przeznaczy dopłaty na dołożenie do kosztów produkcji. - Myślałem, że te pieniądze pójdą na inwestycje, ale niestety nie - zboża tak potaniały, że dopłaty po prostu ratują nas przed nieopłacalnością produkcji.
W sumie co czwarty rolnik pytany pod koniec października przez PBS mówi o korzyściach z przystąpienia Polski do Unii. Tą korzyścią jest według rolników przede wszystkim wzrost cen skupu produktów rolnych, oczekiwanie na dopłaty i "inne". A ponieważ "inne" wskazują rolnicy najstarsi, po 50. roku życia, można przypuszczać, że chodzi im o możliwość skorzystania z tzw. renty strukturalnej, czyli wcześniejszej emerytury. Ale nadal 80 proc. pytanych rolników powiedziało, że produkcja rolna jest obecnie nieopłacalna, i aż 46 proc. z nich uważa, że będzie tak nadal w najbliższej przyszłości.
O dopłaty bezpośrednie wystąpiło ponad 1,4 mln gospodarstw. Jeszcze w tym roku (zgodnie z zapewnieniami rządu) na wieś ma trafić więc ok. 6,4 mld zł żywej gotówki wprost na konta rolników (na razie wpłynęło blisko 20 proc. tej sumy). Dopłaty są zróżnicowane, bo zależą od tego, co uprawia rolnik, ale można przyjąć, że przeciętnie na każdy hektar przypadnie ok. 400 zł. Ponieważ średnie gospodarstwo w Polsce ma ok. 7-8 ha, oznacza to, że dostanie ok. 3 tys. zł za 2004 r. Miesięcznie wypada po ok. 250-300 zł.
Wojciech Mojzesowicz, właściciel 250-hektarowego gospodarstwa, dostanie w sumie ponad 100 tys. zł. Mówi, że przeznaczy je na inwestycje w bieżącą produkcję. np. na paliwo, nawozy, środki ochrony roślin itp.
- Koszty produkcji po 1 maja tak wzrosły, że dopłaty tylko nam to wyrównają - mówi. Tak zresztą odpowiada ponad połowa rolników pytanych przez ośrodki badań społecznych.
Z badań przeprowadzonych pod koniec października przez Pracownię Badań Społecznych (dla "Rzeczpospolitej") wynika, że co piąty rolnik chce kupić za nie maszyny lub wyremontować budynki gospodarcze, 12 proc. przeznaczy je na spłatę kredytów, zaś na budowę lub wyposażenie domu tylko 5 proc. (to najmłodsi rolnicy). Ok. 6 proc. chce wydać dopłaty na kupno dodatkowej ziemi - są to na ogół rolnicy najwięksi, właściciele ponad 50 ha. Żaden rolnik nie mówi, że przeznaczy pieniądze z dopłat na codzienną konsumpcję.
- To byłaby kompletnie nierolnicza odpowiedź. Zawsze w badaniach rolnicy wolne środki najpierw przeznaczali na gospodarstwo. Zresztą przy takim niedostatku, jaki mamy na wsi, nikt nie wyda kilkuset złotych np. na jedzenie i prezenty na święta. Przy tak niskich dochodach wydaje się pieniądze racjonalnie - mówi Barbara Fedyszak-Radziejowska, socjolog wsi. Jednak sami rolnicy pytani przez "Gazetę" nie ukrywa przekonania, że spora ich grupa zaliczana do małorolnych znaczną część dopłat po prostu przeje.
- To są tak niewielkie sumy, że żadnego drobnego rolnika nie uratują, to rodzaj zapomogi, która zostanie skonsumowana - mówią zamożniejsi rolnicy.
Jak na razie mimo wejścia do Unii większość rolników nie odczuła poprawy swojej sytuacji materialnej. Z danych GUS opublikowanych pod koniec września wynika, że dochody rolników nadal spadają. Przy tym rolnicy są grupą zawodowo-społeczną, w której występują największe różnice w dochodach wewnątrz grupy i te różnice po akcesji jeszcze się pogłębiły. To jest sygnał, że na integracji zaczęli już zarabiać najwięksi producenci, którzy odczuli wzrost cen skupu, jaki nastąpił po 1 maja, a więc hodowcy bydła i świń. W tej grupie zresztą najłatwiej doszukać się rolników, którzy mówią o "osobistych korzyściach" odniesionych z integracji. Z kolei producenci zbóż narzekają - tegoroczne ceny są znacznie niższe niż w roku ubiegłym i nawet dopłaty im tego nie wyrównają. Zbigniew Kaszuba, który prowadzi 150-hektarowe gospodarstwo zbożowo-ziemniaczane, przeznaczy dopłaty na dołożenie do kosztów produkcji. - Myślałem, że te pieniądze pójdą na inwestycje, ale niestety nie - zboża tak potaniały, że dopłaty po prostu ratują nas przed nieopłacalnością produkcji.
W sumie co czwarty rolnik pytany pod koniec października przez PBS mówi o korzyściach z przystąpienia Polski do Unii. Tą korzyścią jest według rolników przede wszystkim wzrost cen skupu produktów rolnych, oczekiwanie na dopłaty i "inne". A ponieważ "inne" wskazują rolnicy najstarsi, po 50. roku życia, można przypuszczać, że chodzi im o możliwość skorzystania z tzw. renty strukturalnej, czyli wcześniejszej emerytury. Ale nadal 80 proc. pytanych rolników powiedziało, że produkcja rolna jest obecnie nieopłacalna, i aż 46 proc. z nich uważa, że będzie tak nadal w najbliższej przyszłości.
Źródło: Gazeta Wyborcza