Pozmeat: konflikt trwa, produkcji nie ma
Puste hale, brak prądu, konflikt wśród akcjonariuszy, a w rękach załogi nekrologi: "Pozmeat SA - żył 105 lat. Cześć jego pamięci". Giełda grozi wykluczeniem z obrotu.
Do końca miesiąca może rozstrzygnąć się los Pozmeatu, jednego z najbardziej znanych producentów przetworów mięsnych. Hale nowoczesnego zakładu, mającego certyfikaty unijne i rosyjskie, świecą pustkami, a energetyka odcięła prąd na początku listopada. Produkcję pod marką Pozmeatu zakończono dwa miesiące temu. Od tego czasu trwały jeszcze sporadyczne uboje i produkcja na zlecenie z zewnątrz. W Pozmeacie zatrudnionych jest ok. 290 osób.
We wtorek o sytuacji poinformowano oficjalnie załogę. - Wcześniej wystąpiłem też do związków zawodowych o zgodę na zwolnienia grupowe - mówi prezes Pozmeatu Bogdan Wierzbicki. Jego zdaniem jedynym sposobem uratowania zakładu jest upadłość.
- Pozwoli to wstrzymać zwolnienia i spłacić wierzycieli. Nowy właściciel mógłby wznowić produkcję - zaznacza Jolanta Pankiewicz, członek rady nadzorczej Pozmeatu i wicedyrektor departamentu finansowania w BRE Banku (bank ma ok. 34 proc. akcji Pozmeatu).
Wniosek o upadłość do sądu wpłynął, ale decyzji w tej sprawie wciąż nie ma.
Na przeszkodzie stoją względy formalne. W Sądzie Najwyższym czeka na rozpatrzenie kasacja jednego z wierzycieli, który nie zgadza się na wszczęcie postępowania upadłościowego.
- Jeśli kasacja zostanie odrzucona, nasz wniosek powinien zostać przyjęty - mówi Pankiewicz. Tę sprawę SN ma rozstrzygnąć już 25 listopada.
Szansę na ratowanie zakładu dałoby znalezienie inwestora. Spółką zainteresowana była m.in. pruszkowska firma Alsero, eksporter mięsa czerwonego z 15-20 proc. udziałem w polskim rynku.
Szef Alsero Romuald Robaczewski otrzymał nawet zgodę KPWiG na nabycie powyżej 50 proc. akcji Pozmeatu i objął już ok. 15 proc. akcji.
Nie wiadomo, czy Alsero skusi się na kupno majątku od syndyka. Prezes Wierzbicki mówi, że zakładem interesują się zagraniczni branżowi inwestorzy. - Nie są oni jednak skłoni kupować spółki, wokół której krąży tak wiele złych informacji - mówi.
Chodzi m.in. o niesłabnący konflikt w akcjonariacie. Właściciele związani z BRE Bankiem uważają, że spółka wpadła w kłopoty, gdy rządzili nią akcjonariusze skupieni wokół rodziny Nowaczyków. Wtedy to miano przeinwestować, budując nowy zakład.
Druga strona - akcjonariusze mniejszościowi - nie zgadza się ani z takim postawieniem sprawy, ani nie wyraża zgody na likwidację spółki. - Upadłość tego zakładu jest dramatem dla wierzycieli i akcjonariuszy - podkreślają Zofia Borowska-Olik, Ryszard Jach i Emilia Nowaczykowie z rady nadzorczej spółki.
Cierpliwość do spółki traci giełda. W środę poinformowała, że mając na uwadze bezpieczeństwo inwestorów, rozważy decyzję o wykluczeniu akcji z obrotu. Według naszych informacji chodzi o to, że spółka nie wywiązuje się z obowiązków informacyjnych. W praktyce Pozmeat ma na poprawę miesiąc do trzech miesięcy.
Jeśli nic się nie zmieni, to decyzję o wykluczeniu może podjąć zarząd giełdy. Na razie handel akcjami trwa - w czwartek kurs spadł o 7 proc. (do 5 zł), a obroty wyniosły 2,4 tys. zł.
Po trzech kwartałach strata netto wynosi 18 mln zł przy przychodach 13 mln zł. Zobowiązania krótkoterminowe sięgają 100 mln zł.
Do końca miesiąca może rozstrzygnąć się los Pozmeatu, jednego z najbardziej znanych producentów przetworów mięsnych. Hale nowoczesnego zakładu, mającego certyfikaty unijne i rosyjskie, świecą pustkami, a energetyka odcięła prąd na początku listopada. Produkcję pod marką Pozmeatu zakończono dwa miesiące temu. Od tego czasu trwały jeszcze sporadyczne uboje i produkcja na zlecenie z zewnątrz. W Pozmeacie zatrudnionych jest ok. 290 osób.
We wtorek o sytuacji poinformowano oficjalnie załogę. - Wcześniej wystąpiłem też do związków zawodowych o zgodę na zwolnienia grupowe - mówi prezes Pozmeatu Bogdan Wierzbicki. Jego zdaniem jedynym sposobem uratowania zakładu jest upadłość.
- Pozwoli to wstrzymać zwolnienia i spłacić wierzycieli. Nowy właściciel mógłby wznowić produkcję - zaznacza Jolanta Pankiewicz, członek rady nadzorczej Pozmeatu i wicedyrektor departamentu finansowania w BRE Banku (bank ma ok. 34 proc. akcji Pozmeatu).
Wniosek o upadłość do sądu wpłynął, ale decyzji w tej sprawie wciąż nie ma.
Na przeszkodzie stoją względy formalne. W Sądzie Najwyższym czeka na rozpatrzenie kasacja jednego z wierzycieli, który nie zgadza się na wszczęcie postępowania upadłościowego.
- Jeśli kasacja zostanie odrzucona, nasz wniosek powinien zostać przyjęty - mówi Pankiewicz. Tę sprawę SN ma rozstrzygnąć już 25 listopada.
Szansę na ratowanie zakładu dałoby znalezienie inwestora. Spółką zainteresowana była m.in. pruszkowska firma Alsero, eksporter mięsa czerwonego z 15-20 proc. udziałem w polskim rynku.
Szef Alsero Romuald Robaczewski otrzymał nawet zgodę KPWiG na nabycie powyżej 50 proc. akcji Pozmeatu i objął już ok. 15 proc. akcji.
Nie wiadomo, czy Alsero skusi się na kupno majątku od syndyka. Prezes Wierzbicki mówi, że zakładem interesują się zagraniczni branżowi inwestorzy. - Nie są oni jednak skłoni kupować spółki, wokół której krąży tak wiele złych informacji - mówi.
Chodzi m.in. o niesłabnący konflikt w akcjonariacie. Właściciele związani z BRE Bankiem uważają, że spółka wpadła w kłopoty, gdy rządzili nią akcjonariusze skupieni wokół rodziny Nowaczyków. Wtedy to miano przeinwestować, budując nowy zakład.
Druga strona - akcjonariusze mniejszościowi - nie zgadza się ani z takim postawieniem sprawy, ani nie wyraża zgody na likwidację spółki. - Upadłość tego zakładu jest dramatem dla wierzycieli i akcjonariuszy - podkreślają Zofia Borowska-Olik, Ryszard Jach i Emilia Nowaczykowie z rady nadzorczej spółki.
Cierpliwość do spółki traci giełda. W środę poinformowała, że mając na uwadze bezpieczeństwo inwestorów, rozważy decyzję o wykluczeniu akcji z obrotu. Według naszych informacji chodzi o to, że spółka nie wywiązuje się z obowiązków informacyjnych. W praktyce Pozmeat ma na poprawę miesiąc do trzech miesięcy.
Jeśli nic się nie zmieni, to decyzję o wykluczeniu może podjąć zarząd giełdy. Na razie handel akcjami trwa - w czwartek kurs spadł o 7 proc. (do 5 zł), a obroty wyniosły 2,4 tys. zł.
Po trzech kwartałach strata netto wynosi 18 mln zł przy przychodach 13 mln zł. Zobowiązania krótkoterminowe sięgają 100 mln zł.
Źródło: Gazeta Wyborcza