Kukurydziany przekręt
Tona kukurydzy nasiennej kosztuje 8 tys. zł, tona kukurydzy handlowej około 500 zł. Sprzedając zwykłą kukurydzę handlową jako nasienną zarabia się na czysto 7,5 tys. zł na tonie. Jeśli oszukany w ten sposób rolnik nie chce zapłacić, można nasłać nań komornika, który zarekwiruje mu mienie znacznie przekraczające wartość należnej nam kwoty. Warunkiem powodzenia takiej operacji jest posiadanie odpowiednio dużego kapitału.
Wiosną 2002 roku od pośrednika szwajcarskiej firmy Syngenta Seeds International AB, firmy Chemirol, Sp. z o.o. w Mogilnie, Bogdan Grzebalski kupił za 123 tys. zł kwalifikowany materiał siewny kukurydzy odmiany Antares i Bahia. Od tej samej spółki, za prawie 45 tys. zł, kukurydzę odmian Magister i Bahia kupiło Przedsiębiorstwo Rolno-Przemysłowe "Agro-Smogulec". Ponad 62 tys. zł za kukurydzę nasienną odmian Magister i Marignan zapłaciło Spółce Chemirol gospodarstwo rolne Józefa Pilarza - Dobieszewko.
Niespodzianka na polu
W kukurydzy, która wyrosła z tego materiału, były różne wady - wszystko wskazywało, że nie były to nasiona kukurydzy nasiennej. Zaproszeni na pole przedstawiciele Chemirolu i Syngenty potwierdzili stan faktyczny i wyjaśnili, że to skutek suszy. Odmiany te Sygenta wcześniej zachwalała jako charakteryzujące się "dużą niezawodnością plonowania w skrajnie suchych latach". Poszkodowane gospodarstwa wyceniły swoje straty: Agro-Smogulec na 277 tys. zł, Dobieszewko na 976 tys. zł, Bogdan Grzebalski na ponad 805 tys. zł.
W gospodarstwie Józefa Pilarza pozostało się 6 worków kukurydzy kupionej jako materiał siewny. Próbki przekazano do Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian w Słupi Wielkiej. Tu stwierdzono, że 19 proc. nasion odmiany Antares nie jest tą odmianą, natomiast próbka Marignan w ogóle nie zawierała materiału nasiennego. Dowodem były plony zdecydowanie niższe od deklarowanych przez firmę Syngenta. Na tej podstawie rolnicy odmówili uregulowania należności.
W przypadku takich sytuacji poszkodowani mogą się bronić. Istnieje Ustawa o nasiennictwie z 24 listopada 1995 r. Art. 72a tej ustawy postanawia, że "Kto wprowadził do obrotu materiał siewny niezgodnie z warunkami określonymi w art. 66, jest obowiązany do wycofania go z obrotu na własny koszt oraz do wniesienia na rachunek urzędu skarbowego (...) opłaty sankcyjnej stanowiącą 300 proc. kwoty należnej za sprzedany materiał siewny". W tym przypadku byłoby to 689 883,60 zł. Art. 73 tej samej ustawy brzmi: "Kto wprowadza do obrotu materiał siewny nieodpowiadający obowiązującym wymaganiom, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
Ufni, że prawo ich obroni, Józef Pilarz i Bogdan Grzebalski zgłosili fakt dokonania oszustwa. Próbki kukurydzy, dostarczone przez Syngentę, zostały w ramach postępowania zabezpieczone i przebadane. Wynik badań był taki sam, jak w przypadku próbek pochodzących z worków, które pozostały w gospodarstwie Józefa Pilarza.
Mimo że dowody na to, że sprzedany przez firmę materiał siewny różnił się od zadeklarowanego, co potwierdził także prof. dr hab Bogdan Wolko, kierownik Pracowni Genomiki Strukturalnej w Instytucie Genetyki Roślin Polskiej Akademii Nauk, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu dwukrotnie umorzyła postępowanie z powodu braku dostatecznych dowodów na zaistnienie przestępstwa.
Kontratak
W tym samym czasie dystrybutor nasion firmy Syngenta, spółka Chemirol w postępowaniu nakazowym przeciwko Józefowi Pilarzowi i B. Grzebalskiemu o zapłatę za dostarczony "kwalifikowany materiał siewny" nasłał na nich komornika, który zajął mienie o wartości znacznie większej niż wartość zobowiązania. W Prokuraturze Rejonowej w Mogilnie Syngenta zgłosiła zawiadomienie o przestępstwie i postawiła zarzut oszustwa na szkodę Chemirolu. Sporządzony na tej podstawie akt oskarżenia skierowany został do Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu była zdezorientowana, bo przesłuchiwani w tej sprawie świadkowie ze Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian i Akdemii Rolniczej w Poznaniu zmieniali zeznania. Raz utrzymywali, że dostarczony poszkodowanym rolnikom materiał nasienny nie był materiałem nasiennym. Kiedy indziej twierdzili, że metoda badań (elektroforeza) nie daje pewności co do wyników.
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN), do której z prośbą o pomoc zwrócił się Józef Pilarz, napisała że "brak jest dowodów niezbędnych do należytego uzasadnienia ewentualnej decyzji o nałożeniu opłaty sankcyjnej na dystrybutora i impotera ww. odmian. Wydanie decyzji musiałoby zostać poprzedzone postępowaniem administracyjnym, którego należyte przeprowadzenie byłoby utrudnione ze względu na upływ czasu".
Będzie happy end?
Nie jest jednak wykluczone, że cała sprawa będzie miała zakończenie korzystne dla rolników - główny inspektor PIORiN, Adam Zych dał wiarę Józefowi Pilarzowi i obiecał podjęcie działań w celu ustalenia tożsamości kwestionowanego materiału nasiennego.
Wiosną 2002 roku od pośrednika szwajcarskiej firmy Syngenta Seeds International AB, firmy Chemirol, Sp. z o.o. w Mogilnie, Bogdan Grzebalski kupił za 123 tys. zł kwalifikowany materiał siewny kukurydzy odmiany Antares i Bahia. Od tej samej spółki, za prawie 45 tys. zł, kukurydzę odmian Magister i Bahia kupiło Przedsiębiorstwo Rolno-Przemysłowe "Agro-Smogulec". Ponad 62 tys. zł za kukurydzę nasienną odmian Magister i Marignan zapłaciło Spółce Chemirol gospodarstwo rolne Józefa Pilarza - Dobieszewko.
Niespodzianka na polu
W kukurydzy, która wyrosła z tego materiału, były różne wady - wszystko wskazywało, że nie były to nasiona kukurydzy nasiennej. Zaproszeni na pole przedstawiciele Chemirolu i Syngenty potwierdzili stan faktyczny i wyjaśnili, że to skutek suszy. Odmiany te Sygenta wcześniej zachwalała jako charakteryzujące się "dużą niezawodnością plonowania w skrajnie suchych latach". Poszkodowane gospodarstwa wyceniły swoje straty: Agro-Smogulec na 277 tys. zł, Dobieszewko na 976 tys. zł, Bogdan Grzebalski na ponad 805 tys. zł.
W gospodarstwie Józefa Pilarza pozostało się 6 worków kukurydzy kupionej jako materiał siewny. Próbki przekazano do Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian w Słupi Wielkiej. Tu stwierdzono, że 19 proc. nasion odmiany Antares nie jest tą odmianą, natomiast próbka Marignan w ogóle nie zawierała materiału nasiennego. Dowodem były plony zdecydowanie niższe od deklarowanych przez firmę Syngenta. Na tej podstawie rolnicy odmówili uregulowania należności.
W przypadku takich sytuacji poszkodowani mogą się bronić. Istnieje Ustawa o nasiennictwie z 24 listopada 1995 r. Art. 72a tej ustawy postanawia, że "Kto wprowadził do obrotu materiał siewny niezgodnie z warunkami określonymi w art. 66, jest obowiązany do wycofania go z obrotu na własny koszt oraz do wniesienia na rachunek urzędu skarbowego (...) opłaty sankcyjnej stanowiącą 300 proc. kwoty należnej za sprzedany materiał siewny". W tym przypadku byłoby to 689 883,60 zł. Art. 73 tej samej ustawy brzmi: "Kto wprowadza do obrotu materiał siewny nieodpowiadający obowiązującym wymaganiom, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
Ufni, że prawo ich obroni, Józef Pilarz i Bogdan Grzebalski zgłosili fakt dokonania oszustwa. Próbki kukurydzy, dostarczone przez Syngentę, zostały w ramach postępowania zabezpieczone i przebadane. Wynik badań był taki sam, jak w przypadku próbek pochodzących z worków, które pozostały w gospodarstwie Józefa Pilarza.
Mimo że dowody na to, że sprzedany przez firmę materiał siewny różnił się od zadeklarowanego, co potwierdził także prof. dr hab Bogdan Wolko, kierownik Pracowni Genomiki Strukturalnej w Instytucie Genetyki Roślin Polskiej Akademii Nauk, Prokuratura Okręgowa w Poznaniu dwukrotnie umorzyła postępowanie z powodu braku dostatecznych dowodów na zaistnienie przestępstwa.
Kontratak
W tym samym czasie dystrybutor nasion firmy Syngenta, spółka Chemirol w postępowaniu nakazowym przeciwko Józefowi Pilarzowi i B. Grzebalskiemu o zapłatę za dostarczony "kwalifikowany materiał siewny" nasłał na nich komornika, który zajął mienie o wartości znacznie większej niż wartość zobowiązania. W Prokuraturze Rejonowej w Mogilnie Syngenta zgłosiła zawiadomienie o przestępstwie i postawiła zarzut oszustwa na szkodę Chemirolu. Sporządzony na tej podstawie akt oskarżenia skierowany został do Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Prokuratura Okręgowa w Poznaniu była zdezorientowana, bo przesłuchiwani w tej sprawie świadkowie ze Stacji Doświadczalnej Oceny Odmian i Akdemii Rolniczej w Poznaniu zmieniali zeznania. Raz utrzymywali, że dostarczony poszkodowanym rolnikom materiał nasienny nie był materiałem nasiennym. Kiedy indziej twierdzili, że metoda badań (elektroforeza) nie daje pewności co do wyników.
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN), do której z prośbą o pomoc zwrócił się Józef Pilarz, napisała że "brak jest dowodów niezbędnych do należytego uzasadnienia ewentualnej decyzji o nałożeniu opłaty sankcyjnej na dystrybutora i impotera ww. odmian. Wydanie decyzji musiałoby zostać poprzedzone postępowaniem administracyjnym, którego należyte przeprowadzenie byłoby utrudnione ze względu na upływ czasu".
Będzie happy end?
Nie jest jednak wykluczone, że cała sprawa będzie miała zakończenie korzystne dla rolników - główny inspektor PIORiN, Adam Zych dał wiarę Józefowi Pilarzowi i obiecał podjęcie działań w celu ustalenia tożsamości kwestionowanego materiału nasiennego.
Źródło: Rzeczpospolita