Unia nie godzi się na sprzedaż rezerw zbóż
Gwałtownie drożeje pszenica, za nią podrożeje mąka. To dlatego, że Agencja Rynku Rolnego nie ma zgody Brukseli na sprzedaż swoich rezerw. Z naszych informacji wynika, że takiej zgody w ogóle może nie dostać
W poniedziałek na Pomorzu za tonę pszenicy żądano już 770 zł. Jeszcze przed tygodniem można było ją kupić za 720 zł.
- To pewne, że wkrótce dojdziemy do 800 zł za tonę. Jak tylko w ubiegłym tygodniu Agencja Rynku Rolnego odwołała przetarg, to przeczuwałem, że będzie z tego niezły dym. I proszę - ceny od razu poszły w górę, bo ci, którzy mają jeszcze zapasy, zorientowali się, że mogą dyktować ceny - tłumaczy nam Henryk Lisaj ze spółdzielni Rola, która ma jeden z największych na Pomorzu elewatorów i zajmuje się przechowywaniem ziarna.
Teraz pszenica w Unii kosztuje ok. 800 zł za tonę, do tego trzeba doliczyć transport, dlatego unijne zboże, nawet bez cła nie obniży cen w kraju.
Wczoraj napisaliśmy, że Agencja Rynku Rolnego, by obniżyć cenę pszenicy, postanowiła sprzedać 300 tys. ton z zapasów państwowych. Ogłoszono przetarg, ale go zaraz odwołano na polecenie Komisji Europejskiej.
Agencja zapomniała, że od 1 maja nie może już samodzielnie handlować zbożem, stała się bowiem agencją rozliczeniową Brukseli i bez jej zgody nie może sprzedać ani kilograma. O taką zgodę, ogłaszając przetarg, nie wystąpiła, czym rozgniewała urzędników unijnych. Teraz gwałtownie zabiega o uzyskanie takiej zgody. Wczoraj do Brukseli pojechał wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa z dodatkowymi dokumentami i informacjami, jakich zażądała KE. Minister rolnictwa Wojciech Olejniczak mówił "Gazecie", że liczy na pozytywną reakcję Brukseli i zgodę na sprzedaż pszenicy od czerwca. Jednak z naszych informacji wynika, że zgody raczej nie będzie.
- Wiemy o tej sprawie od kilku dni. Poprosiliśmy stronę polską o dodatkowe informacje - powiedział nam Gregor Kreuzhuber, rzecznik komisarza Fischlera. Do wczoraj w południe Bruksela nie dostała jednak z Warszawy formalnej prośby o zgodę na sprzedaż 300 tys. ton zboża ani wyjaśnienia, dlaczego chcielibyśmy to zrobić. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że jeśli w ogóle komitet zarządzający 25 państw członkowskich wyda zgodę na sprzedaż zboża, to na pewno nie będzie to aż 300 tys. ton, "bo tego typu ilość rzucona na jednolity rynek wpłynęłaby na ceny we Francji czy Hiszpanii". To również Bruksela, a nie Warszawa, organizować będzie przeprowadzenie całej transakcji i wyznaczy widełki cen, po których zboże miałoby być sprzedane.
- Wszyscy się spodziewali, że wraz z wejściem do UE ceny zboża w Polsce i nowych krajach wzrosną, ale to nie jest jeszcze sam w sobie powód do interwencji - mówił Kreuzhuber. - Sprzedaż zapasów ponad 2 tys. ton wymaga zgody Brukseli. Trzeba znaleźć wspólne rozwiązanie. Unijni oficjele nieoficjalnie sugerowali, że w Polsce mogą mieć miejsce spekulacje cenowe na rynku. W innych nowych krajach ich nie zaobserwowano.
300 tys. ton nie jest ilością astronomiczną, wystarczy na wyprodukowanie zapasów mąki wystarczających na zaspokojenie miesięcznego spożycia. Jednak na przednówku rezerwy agencji spełniały rolę języczka u wagi. Gdy okazało się, że ich zabrakło, rynek zbóż zareagował błyskawicznie, bowiem zboża jest mało i wąska grupka posiadaczy może dyktować cenę. Teraz kolej na wzrost cen mąki, w cenie której pszenica stanowi ok. 80 proc. Jednak młynarze nieoficjalnie przyznają, że aż tak cen nie podniosą, bo obawiają się spadku spożycia. Z pewnością jednak mąka w najbliższych dniach trochę zdrożeje, gdyż praktycznie żaden młynarz nie ma większych zapasów zboża niż tygodniowe.
W poniedziałek na Pomorzu za tonę pszenicy żądano już 770 zł. Jeszcze przed tygodniem można było ją kupić za 720 zł.
- To pewne, że wkrótce dojdziemy do 800 zł za tonę. Jak tylko w ubiegłym tygodniu Agencja Rynku Rolnego odwołała przetarg, to przeczuwałem, że będzie z tego niezły dym. I proszę - ceny od razu poszły w górę, bo ci, którzy mają jeszcze zapasy, zorientowali się, że mogą dyktować ceny - tłumaczy nam Henryk Lisaj ze spółdzielni Rola, która ma jeden z największych na Pomorzu elewatorów i zajmuje się przechowywaniem ziarna.
Teraz pszenica w Unii kosztuje ok. 800 zł za tonę, do tego trzeba doliczyć transport, dlatego unijne zboże, nawet bez cła nie obniży cen w kraju.
Wczoraj napisaliśmy, że Agencja Rynku Rolnego, by obniżyć cenę pszenicy, postanowiła sprzedać 300 tys. ton z zapasów państwowych. Ogłoszono przetarg, ale go zaraz odwołano na polecenie Komisji Europejskiej.
Agencja zapomniała, że od 1 maja nie może już samodzielnie handlować zbożem, stała się bowiem agencją rozliczeniową Brukseli i bez jej zgody nie może sprzedać ani kilograma. O taką zgodę, ogłaszając przetarg, nie wystąpiła, czym rozgniewała urzędników unijnych. Teraz gwałtownie zabiega o uzyskanie takiej zgody. Wczoraj do Brukseli pojechał wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa z dodatkowymi dokumentami i informacjami, jakich zażądała KE. Minister rolnictwa Wojciech Olejniczak mówił "Gazecie", że liczy na pozytywną reakcję Brukseli i zgodę na sprzedaż pszenicy od czerwca. Jednak z naszych informacji wynika, że zgody raczej nie będzie.
- Wiemy o tej sprawie od kilku dni. Poprosiliśmy stronę polską o dodatkowe informacje - powiedział nam Gregor Kreuzhuber, rzecznik komisarza Fischlera. Do wczoraj w południe Bruksela nie dostała jednak z Warszawy formalnej prośby o zgodę na sprzedaż 300 tys. ton zboża ani wyjaśnienia, dlaczego chcielibyśmy to zrobić. Nieoficjalnie usłyszeliśmy, że jeśli w ogóle komitet zarządzający 25 państw członkowskich wyda zgodę na sprzedaż zboża, to na pewno nie będzie to aż 300 tys. ton, "bo tego typu ilość rzucona na jednolity rynek wpłynęłaby na ceny we Francji czy Hiszpanii". To również Bruksela, a nie Warszawa, organizować będzie przeprowadzenie całej transakcji i wyznaczy widełki cen, po których zboże miałoby być sprzedane.
- Wszyscy się spodziewali, że wraz z wejściem do UE ceny zboża w Polsce i nowych krajach wzrosną, ale to nie jest jeszcze sam w sobie powód do interwencji - mówił Kreuzhuber. - Sprzedaż zapasów ponad 2 tys. ton wymaga zgody Brukseli. Trzeba znaleźć wspólne rozwiązanie. Unijni oficjele nieoficjalnie sugerowali, że w Polsce mogą mieć miejsce spekulacje cenowe na rynku. W innych nowych krajach ich nie zaobserwowano.
300 tys. ton nie jest ilością astronomiczną, wystarczy na wyprodukowanie zapasów mąki wystarczających na zaspokojenie miesięcznego spożycia. Jednak na przednówku rezerwy agencji spełniały rolę języczka u wagi. Gdy okazało się, że ich zabrakło, rynek zbóż zareagował błyskawicznie, bowiem zboża jest mało i wąska grupka posiadaczy może dyktować cenę. Teraz kolej na wzrost cen mąki, w cenie której pszenica stanowi ok. 80 proc. Jednak młynarze nieoficjalnie przyznają, że aż tak cen nie podniosą, bo obawiają się spadku spożycia. Z pewnością jednak mąka w najbliższych dniach trochę zdrożeje, gdyż praktycznie żaden młynarz nie ma większych zapasów zboża niż tygodniowe.
Źródło: Gazeta Wyborcza