Gwałtownie wzrosło zainteresowanie ziemią rolną
W ostatnich miesiącach rolnicy kupują grunty na niespotykaną dotąd skalę. Skąd to nagłe zainteresowanie? Im więcej ziemi, tym większe dopłaty z Unii Europejskiej.
Takiego zainteresowania państwową ziemią urzędnicy większości terenowych oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych nie pamiętają. - Więcej ludzi przychodzi na przetargi. Kupnem zainteresowani są szczególnie rolnicy indywidualni - mówi Tadeusz Olech, wiceszef szczecińskiego oddziału agencji.
Liczby mówią same za siebie. W marcu szczeciński oddział agencji sprzedał 550 hektarów, w kwietniu pod młotek poszło już 800 ha, a w maju - według przewidywań agencji - zostanie sprzedane 1200 ha. W czerwcu może być nawet dwa razy tyle.
Również na Warmii i Mazurach zainteresowanie ziemią rośnie z miesiąca na miesiąc. - Na początku maja ruszają przetargi, mamy bardzo wielu chętnych - mówi Zygmunt Komar, dyrektor olsztyńskiego oddziału ANR. - Dzwonią rolnicy zainteresowani powiększeniem gospodarstw o 20 - 30 ha. Wielu dzierżawców ziemi korzysta z prawa pierwokupu.
Także na wschodzie Polski - w Podlaskiem i Lubelskiem - dzierżawcy coraz częściej zwracają się z wnioskami o wykup państwowej ziemi. - W przeszłości nierzadko udawało się sprzedać grunty dopiero na drugim, a nawet na trzecim przetargu, po obniżeniu ceny. Teraz praktycznie wszystko sprzedaje się już za pierwszym razem - mówi Urszula Krakowska, kierownik w gdańskim oddziale ANR.
W Kujawsko-Pomorskiem - na życzenie samych rolników - zwiększyła się liczba przetargów ograniczonych. Na takich przetargach ziemię może kupić tylko rolnik z gminy, na terenie której leżą grunty.
Skąd taki boom na ziemię? Specjaliści są zgodni: głównie z powodu przystąpienia do Unii.
- Rolnicy oceniają, że po wejściu do Unii Europejskiej im gospodarstwo będzie większe, tym przyniesie większe korzyści - tłumaczy Grzegorz Smytry, kierownik sekcji gospodarowania zasobem Agencji Nieruchomości Rolnych w Bydgoszczy. Rzeczywiście - wysokość unijnych dopłat, zależeć będzie od wielkości gospodarstwa. Opłaca się więc dokupić gruntów.
Rolnicy kupują zresztą nie tyko ziemię państwową. Aleksander Jakoniuk, zastępca dyrektora łódzkiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych widzi też ruch na rynku ziemi prywatnej.
Rolnicy wybierają najlepsze grunty. - Mamy problem ze sprzedażą ziemi 5 - 6 klasy: miesięcznie wystawiamy na przetargach od 40 do 60 działek, a bywa, że sprzedajemy 10 - mówi Jan Wojda z ANR w Lublinie.
Na Pomorzu Zachodnim największym zainteresowaniem cieszą się tereny rolne koło Pyrzyc, Stargardu, Gryfic. Tam są jedne z najlepszych jakościowo gruntów w Polsce. O ile średnia cena hektara w regionie utrzymuje się na poziomie 4,5 tys. zł, o tyle w okolicach Pyrzyc - gdzie przeważają czarnoziemy - sięga 10 tys. zł za hektar.
Na wzrastające zainteresowanie ziemią ma wpływ jeszcze jeden czynnik - w ubiegłym roku sprzedaż była ograniczona, bo agencja - wobec niejasności przepisów - trzymała grunty na ewentualne rekompensaty dla zaburzan. Na początku roku przepisy się zmieniły i mogą już ziemię sprzedawać.
Są też inne przeszkody w sprzedaży państwowej ziemi, dotyczy to głównie Wielkopolski i Łódzkiego. - Około 80 proc. ziemi w regionie to ziemia, wobec której byli właściciele zgłaszają roszczenia - mówi Paweł Wachowiak, zastępca dyrektora poznańskiej Agencji Nieruchomości Rolnych. Takich gruntów sprzedawać nie można.
Takiego zainteresowania państwową ziemią urzędnicy większości terenowych oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych nie pamiętają. - Więcej ludzi przychodzi na przetargi. Kupnem zainteresowani są szczególnie rolnicy indywidualni - mówi Tadeusz Olech, wiceszef szczecińskiego oddziału agencji.
Liczby mówią same za siebie. W marcu szczeciński oddział agencji sprzedał 550 hektarów, w kwietniu pod młotek poszło już 800 ha, a w maju - według przewidywań agencji - zostanie sprzedane 1200 ha. W czerwcu może być nawet dwa razy tyle.
Również na Warmii i Mazurach zainteresowanie ziemią rośnie z miesiąca na miesiąc. - Na początku maja ruszają przetargi, mamy bardzo wielu chętnych - mówi Zygmunt Komar, dyrektor olsztyńskiego oddziału ANR. - Dzwonią rolnicy zainteresowani powiększeniem gospodarstw o 20 - 30 ha. Wielu dzierżawców ziemi korzysta z prawa pierwokupu.
Także na wschodzie Polski - w Podlaskiem i Lubelskiem - dzierżawcy coraz częściej zwracają się z wnioskami o wykup państwowej ziemi. - W przeszłości nierzadko udawało się sprzedać grunty dopiero na drugim, a nawet na trzecim przetargu, po obniżeniu ceny. Teraz praktycznie wszystko sprzedaje się już za pierwszym razem - mówi Urszula Krakowska, kierownik w gdańskim oddziale ANR.
W Kujawsko-Pomorskiem - na życzenie samych rolników - zwiększyła się liczba przetargów ograniczonych. Na takich przetargach ziemię może kupić tylko rolnik z gminy, na terenie której leżą grunty.
Skąd taki boom na ziemię? Specjaliści są zgodni: głównie z powodu przystąpienia do Unii.
- Rolnicy oceniają, że po wejściu do Unii Europejskiej im gospodarstwo będzie większe, tym przyniesie większe korzyści - tłumaczy Grzegorz Smytry, kierownik sekcji gospodarowania zasobem Agencji Nieruchomości Rolnych w Bydgoszczy. Rzeczywiście - wysokość unijnych dopłat, zależeć będzie od wielkości gospodarstwa. Opłaca się więc dokupić gruntów.
Rolnicy kupują zresztą nie tyko ziemię państwową. Aleksander Jakoniuk, zastępca dyrektora łódzkiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych widzi też ruch na rynku ziemi prywatnej.
Rolnicy wybierają najlepsze grunty. - Mamy problem ze sprzedażą ziemi 5 - 6 klasy: miesięcznie wystawiamy na przetargach od 40 do 60 działek, a bywa, że sprzedajemy 10 - mówi Jan Wojda z ANR w Lublinie.
Na Pomorzu Zachodnim największym zainteresowaniem cieszą się tereny rolne koło Pyrzyc, Stargardu, Gryfic. Tam są jedne z najlepszych jakościowo gruntów w Polsce. O ile średnia cena hektara w regionie utrzymuje się na poziomie 4,5 tys. zł, o tyle w okolicach Pyrzyc - gdzie przeważają czarnoziemy - sięga 10 tys. zł za hektar.
Na wzrastające zainteresowanie ziemią ma wpływ jeszcze jeden czynnik - w ubiegłym roku sprzedaż była ograniczona, bo agencja - wobec niejasności przepisów - trzymała grunty na ewentualne rekompensaty dla zaburzan. Na początku roku przepisy się zmieniły i mogą już ziemię sprzedawać.
Są też inne przeszkody w sprzedaży państwowej ziemi, dotyczy to głównie Wielkopolski i Łódzkiego. - Około 80 proc. ziemi w regionie to ziemia, wobec której byli właściciele zgłaszają roszczenia - mówi Paweł Wachowiak, zastępca dyrektora poznańskiej Agencji Nieruchomości Rolnych. Takich gruntów sprzedawać nie można.
Źródło: Rzeczpospolita
Powrót do aktualności