Polska-UE: Członkostwo zacznie się od procesu
Zaraz po przystąpieniu Polski do UE rząd najprawdopodobniej pozwie Komisję Europejską do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z powodu złamania ustalonych w traktacie akcesyjnym warunków integracji rolnictwa - dowiaduje się "Rz". Przygotowania do złożenia ewentualnego pozwu rozpoczęli już eksperci Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Spór toczy się przede wszystkim o dopłaty bezpośrednie, które zostały bądź zostaną wprowadzone już po zamknięciu rokowań członkowskich w grudniu 2002 roku. Rząd uważa, że powinny one objąć od razu w pełnym wymiarze polskich rolników i to w tym samym terminie, co farmerów z krajów "15". Dopłaty te są bowiem rekompensatą za obniżenie gwarantowanych cen skupu, które zmniejszą dochody także producentów żywności w naszym kraju. Ich wypłata w pełnym wymiarze jest warunkiem zachowania konkurencyjności przez polskich rolników, gdy po 1 maja zniknie ochrona celna krajowego rynku żywności.
Polscy eksperci powołują się także na argumenty prawne. Ich zdaniem w traktacie akcesyjnym zapisano, że rozłożenie na 10 lat okresu dochodzenia przez polskich rolników do pełni dopłat dotyczy tylko pomocy określonej w 1259 rozporządzeniu Rady UE z 1999 roku.
Komisja się nie zgadza
Inaczej ustalenia z Kopenhagi rozumie jednak Komisja Europejska. Jej zdaniem polscy rolnicy powinni otrzymać w pełnym wymiarze wszystkie dopłaty dopiero w 2013 roku, niezależnie od tego, kiedy zostały wprowadzone. - Jesteśmy w 100 procentach pewni, że wygramy ewentualny proces - powiedział nam wczoraj rzecznik komisarza ds. rolnych UE Gregor Kreuzhuber. Jego zdaniem Komisja ma w tej sprawie pełne poparcie wszystkich krajów "15".
- Objęcie okresem przejściowym wszystkich dopłat jest zgodne zarówno z literą, jak i duchem traktatu akcesyjnego - uważa Kreuzhuber.
Bruksela zamierza w tym roku przyznać polskim rolnikom 25 proc. pełnego wymiaru uzupełnione do 40 proc. ze współfinansowanego przez UE i rząd programu rozwoju obszarów wiejskich.
Skala sporu rośnie wraz z kolejnymi propozycjami Brukseli cięć w cenach skupu (przy jednoczesnej rekompensacie w postaci dopłat bezpośrednich) tak podstawowych produktów jak masło, cukier, oliwa, bawełna, tytoń, orzechy, rośliny do produkcji oleju napędowego. Zdaniem KE w przyszłości reforma będzie musiała objąć kolejne podstawowe produkty rolne, bo inaczej unijni eksporterzy nie będą konkurencyjni na rynkach światowych, a Wspólnota zostanie pozwana za nieuprawniony protekcjonizm przed Światową Organizację Handlu (WTO).
Kto przygotuje pozew
W ostatnich tygodniach polskie władze próbowały w sposób ugodowy rozwiązać spór. Minister rolnictwa Wojciech Olejniczak kilkakrotnie rozmawiał w tej sprawie z komisarzem ds. rolnych Unii Franzem Fischlerem. Polscy dyplomaci podjęli interwencję w Radzie UE. Starania te spełzły jednak na niczym. Jedną z przyczyn twardego stanowiska UE są względy finansowe: do 2013 roku łączny budżet Unii został zamrożony (na poziomie ok. 43 mld euro rocznie). Przyznanie polskim rolnikom większych dopłat musiałoby zatem oznaczać odebranie części wsparcia zachodnim farmerom. I to tym bardziej że dodatkowa pomoc dla Polski musiałaby także objąć pozostałe kraje przystępujące w maju do Unii.
Wygrać procesu z Brukselą nie będzie jednak łatwo. Dla KE pracuje szeroki zespół wysokiej klasy prawników. Dlatego w ostatnich dniach w polskiej administracji trwał spór, kto ma przygotować pozew. Z naszych informacji wynika, że zajęcia się sprawą stanowczo odmówił wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za sprawy integracji Jerzy Plewa. Wstępnie uznano, że pozew przygotują sekretarz UKIE Jarosław Pietras, choć Urząd najprawdopodobniej zostanie rozwiązany niedługo po przystąpieniu Polski do Unii.
Nie jest wykluczone, że pozew obejmie także inne warunki integracji wsi, w tym propozycje Brukseli zamrożenia do 2015 roku limitów produkcji mleka na poziomie 8,9 mld litrów. Polska miała nadzieję, że limit ten będzie można zrewidować w górę po 2 - 3 latach członkostwa.
Do tej pory nie zdarzyło się, aby kraj przystępujący do UE zaczynał członkostwo od procesowania się z Brukselą. Jednak polscy politycy są zdeterminowani. - Nie ma zgody na modyfikację ustaleń akcesyjnych - mówił niedawno Józef Oleksy, wówczas przewodniczący Sejmowej Komisji Europejskiej. Zaś premier Leszek Miller zapowiedział, że "polski rząd niezwykle stanowczo zareaguje na zmianę tego, co ustaliliśmy w Kopenhadze".
Spór toczy się przede wszystkim o dopłaty bezpośrednie, które zostały bądź zostaną wprowadzone już po zamknięciu rokowań członkowskich w grudniu 2002 roku. Rząd uważa, że powinny one objąć od razu w pełnym wymiarze polskich rolników i to w tym samym terminie, co farmerów z krajów "15". Dopłaty te są bowiem rekompensatą za obniżenie gwarantowanych cen skupu, które zmniejszą dochody także producentów żywności w naszym kraju. Ich wypłata w pełnym wymiarze jest warunkiem zachowania konkurencyjności przez polskich rolników, gdy po 1 maja zniknie ochrona celna krajowego rynku żywności.
Polscy eksperci powołują się także na argumenty prawne. Ich zdaniem w traktacie akcesyjnym zapisano, że rozłożenie na 10 lat okresu dochodzenia przez polskich rolników do pełni dopłat dotyczy tylko pomocy określonej w 1259 rozporządzeniu Rady UE z 1999 roku.
Komisja się nie zgadza
Inaczej ustalenia z Kopenhagi rozumie jednak Komisja Europejska. Jej zdaniem polscy rolnicy powinni otrzymać w pełnym wymiarze wszystkie dopłaty dopiero w 2013 roku, niezależnie od tego, kiedy zostały wprowadzone. - Jesteśmy w 100 procentach pewni, że wygramy ewentualny proces - powiedział nam wczoraj rzecznik komisarza ds. rolnych UE Gregor Kreuzhuber. Jego zdaniem Komisja ma w tej sprawie pełne poparcie wszystkich krajów "15".
- Objęcie okresem przejściowym wszystkich dopłat jest zgodne zarówno z literą, jak i duchem traktatu akcesyjnego - uważa Kreuzhuber.
Bruksela zamierza w tym roku przyznać polskim rolnikom 25 proc. pełnego wymiaru uzupełnione do 40 proc. ze współfinansowanego przez UE i rząd programu rozwoju obszarów wiejskich.
Skala sporu rośnie wraz z kolejnymi propozycjami Brukseli cięć w cenach skupu (przy jednoczesnej rekompensacie w postaci dopłat bezpośrednich) tak podstawowych produktów jak masło, cukier, oliwa, bawełna, tytoń, orzechy, rośliny do produkcji oleju napędowego. Zdaniem KE w przyszłości reforma będzie musiała objąć kolejne podstawowe produkty rolne, bo inaczej unijni eksporterzy nie będą konkurencyjni na rynkach światowych, a Wspólnota zostanie pozwana za nieuprawniony protekcjonizm przed Światową Organizację Handlu (WTO).
Kto przygotuje pozew
W ostatnich tygodniach polskie władze próbowały w sposób ugodowy rozwiązać spór. Minister rolnictwa Wojciech Olejniczak kilkakrotnie rozmawiał w tej sprawie z komisarzem ds. rolnych Unii Franzem Fischlerem. Polscy dyplomaci podjęli interwencję w Radzie UE. Starania te spełzły jednak na niczym. Jedną z przyczyn twardego stanowiska UE są względy finansowe: do 2013 roku łączny budżet Unii został zamrożony (na poziomie ok. 43 mld euro rocznie). Przyznanie polskim rolnikom większych dopłat musiałoby zatem oznaczać odebranie części wsparcia zachodnim farmerom. I to tym bardziej że dodatkowa pomoc dla Polski musiałaby także objąć pozostałe kraje przystępujące w maju do Unii.
Wygrać procesu z Brukselą nie będzie jednak łatwo. Dla KE pracuje szeroki zespół wysokiej klasy prawników. Dlatego w ostatnich dniach w polskiej administracji trwał spór, kto ma przygotować pozew. Z naszych informacji wynika, że zajęcia się sprawą stanowczo odmówił wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za sprawy integracji Jerzy Plewa. Wstępnie uznano, że pozew przygotują sekretarz UKIE Jarosław Pietras, choć Urząd najprawdopodobniej zostanie rozwiązany niedługo po przystąpieniu Polski do Unii.
Nie jest wykluczone, że pozew obejmie także inne warunki integracji wsi, w tym propozycje Brukseli zamrożenia do 2015 roku limitów produkcji mleka na poziomie 8,9 mld litrów. Polska miała nadzieję, że limit ten będzie można zrewidować w górę po 2 - 3 latach członkostwa.
Do tej pory nie zdarzyło się, aby kraj przystępujący do UE zaczynał członkostwo od procesowania się z Brukselą. Jednak polscy politycy są zdeterminowani. - Nie ma zgody na modyfikację ustaleń akcesyjnych - mówił niedawno Józef Oleksy, wówczas przewodniczący Sejmowej Komisji Europejskiej. Zaś premier Leszek Miller zapowiedział, że "polski rząd niezwykle stanowczo zareaguje na zmianę tego, co ustaliliśmy w Kopenhadze".
Źródło: Rzeczpospolita
Powrót do aktualności