Chleb zdrożeje w styczniu
Dziś za 650-g bochenek płacimy 1,5 zł. Ceny pójdą w górę o 10-15 groszy za bochenek - uprzedzają piekarze.
Na rynku zbóż nadal niespokojnie. Pszenica co prawda już nie drożeje, od czasu kiedy minister rolnictwa zapowiedział bezcłowy import 600 tys. ton zbóż z krajów pozaunijnych, ale ciągle drożeje mąka. Od piątku za kilogram makaronowej trzeba zapłacić już ponad złotówkę, czyli o 30 proc. więcej niż przed dwoma tygodniami.
- Ja takiej sytuacji nie pamiętam, bo nawet jak za czasów ministra Romana Jagielińskiego w 1998 roku był nieurodzaj i mąka drożała, to jednak było to rozłożone w czasie, a nie takie gwałtowne - mówi właściciel dużej piekarni Rafapol w Krakowie. To nie koniec, ostrzegają młynarze, i zapowiadają kolejne podwyżki.
- To normalne, że mąka drożeje, bo mamy bardzo wysokie ceny zboża, co musiało przełożyć się na wzrost cen, tyle że z pewnym opóźnieniem. Dlatego, chociaż zboże już od blisko dziesięciu dni nie drożeje, to mąka ciągle idzie w górę - wyjaśnia wiceminister rolnictwa Stanisław Kowalczyk.
Teraz wzrost cen mąki powinien przełożyć się na droższe pieczywo i makarony. Oczywiście w mniejszym stopniu, bo w kosztach pieczywa mąka stanowi tylko 30-40 proc. To oznacza, że bochenek chleba powinien już dziś kosztować o 10-15 gr więcej niż przed dwoma tygodniami. Na razie jednak pieczywo praktycznie nie zdrożało.
- Podniósłbym natychmiast cenę chleba, bo ledwo dycham, ale nie mogę, bo koledzy nie podnoszą - tłumaczy jeden z piekarzy na Mazowszu. Koledzy zaś nie podnoszą, bo mają magazyny pełne nieco tańszej mąki nakupionej na zapas na początku listopada.
Listopad jest dla rzemieślników rozliczających się z fiskusem na zasadzie książki przychodów i rozchodów (a tak rozlicza się blisko 6 z 7 tys. działających w kraju piekarń) miesiącem szczególnie bolesnym, gdyż płacą wtedy tzw. podwójny podatek za listopad i grudzień. Resort finansów twierdzi, że z powodu przypadających w grudniu świąt trudno byłoby ten miesiąc rozliczyć, dlatego obarczył firmy w listopadzie podwójnym podatkiem. By uniknąć płacenia, rzemieślnicy z reguły "produkują" dodatkowe koszty w listopadzie, w tym przypadku kupują mąkę na zapas. Tym chętniej zrobili to w tym roku, kiedy wszyscy wiedzieli, że zbóż mamy mało, więc będą drożały, a za nimi i mąka.
Wedle samych piekarzy każdy, kto mądry, zapchał magazyny po sufit. Te zapasy powinny wystarczyć najwyżej do świąt Bożego Narodzenia. A co potem? - Po Nowym Roku konsumenci obudzą się niemile zaskoczeni cenami pieczywa - uprzedza jeden z piekarzy.
Minister rolnictwa liczy na uspokojenie, a nawet spadek cen zbóż już w styczniu, kiedy do Polski zacznie napływać bezcłowy import zbóż z Ameryki. Jednak zdaniem Waldemara Pawlaka, szefa Warszawskiej Giełdy Towarowej, zboża wcale nie stanieją, ponieważ poza Unią Europejską i Europą Wschodnią (łącznie z Rosją) nieurodzaj dotknął także Chiny. To właśnie ten kraj, masowo kupując amerykańską pszenicę, podnosi jej cenę. W rezultacie kosztuje już ona po 145 dol. za tonę, co po doliczeniu kosztów transportu oznacza, że na polskim rynku nie będzie tańsza niż 800 zł za tonę. Na domiar złego pod bokiem mamy Ukrainę, którą w tym roku dotknęła prawdziwa klęska nieurodzaju. Ukraińcy już płacą za naszą mąkę po 1,3 zł za kilogram. To dodatkowo nakręca ceny w kraju, bo mamy co prawda zakaz eksportu zboża, ale nie ma zakazu eksportu mąki.
- Jeśli nasz krajowy Dyzma, czyli Agencja Rynku Rolnego, nie zacznie skutecznie interweniować i rzucać na rynek swoich zapasów, to styczniowa podwyżka pieczywa nie będzie ostatnią - uprzedza szef Jurajskiej Izby Gospodarczej Kazimierz Czekaj.
Na rynku zbóż nadal niespokojnie. Pszenica co prawda już nie drożeje, od czasu kiedy minister rolnictwa zapowiedział bezcłowy import 600 tys. ton zbóż z krajów pozaunijnych, ale ciągle drożeje mąka. Od piątku za kilogram makaronowej trzeba zapłacić już ponad złotówkę, czyli o 30 proc. więcej niż przed dwoma tygodniami.
- Ja takiej sytuacji nie pamiętam, bo nawet jak za czasów ministra Romana Jagielińskiego w 1998 roku był nieurodzaj i mąka drożała, to jednak było to rozłożone w czasie, a nie takie gwałtowne - mówi właściciel dużej piekarni Rafapol w Krakowie. To nie koniec, ostrzegają młynarze, i zapowiadają kolejne podwyżki.
- To normalne, że mąka drożeje, bo mamy bardzo wysokie ceny zboża, co musiało przełożyć się na wzrost cen, tyle że z pewnym opóźnieniem. Dlatego, chociaż zboże już od blisko dziesięciu dni nie drożeje, to mąka ciągle idzie w górę - wyjaśnia wiceminister rolnictwa Stanisław Kowalczyk.
Teraz wzrost cen mąki powinien przełożyć się na droższe pieczywo i makarony. Oczywiście w mniejszym stopniu, bo w kosztach pieczywa mąka stanowi tylko 30-40 proc. To oznacza, że bochenek chleba powinien już dziś kosztować o 10-15 gr więcej niż przed dwoma tygodniami. Na razie jednak pieczywo praktycznie nie zdrożało.
- Podniósłbym natychmiast cenę chleba, bo ledwo dycham, ale nie mogę, bo koledzy nie podnoszą - tłumaczy jeden z piekarzy na Mazowszu. Koledzy zaś nie podnoszą, bo mają magazyny pełne nieco tańszej mąki nakupionej na zapas na początku listopada.
Listopad jest dla rzemieślników rozliczających się z fiskusem na zasadzie książki przychodów i rozchodów (a tak rozlicza się blisko 6 z 7 tys. działających w kraju piekarń) miesiącem szczególnie bolesnym, gdyż płacą wtedy tzw. podwójny podatek za listopad i grudzień. Resort finansów twierdzi, że z powodu przypadających w grudniu świąt trudno byłoby ten miesiąc rozliczyć, dlatego obarczył firmy w listopadzie podwójnym podatkiem. By uniknąć płacenia, rzemieślnicy z reguły "produkują" dodatkowe koszty w listopadzie, w tym przypadku kupują mąkę na zapas. Tym chętniej zrobili to w tym roku, kiedy wszyscy wiedzieli, że zbóż mamy mało, więc będą drożały, a za nimi i mąka.
Wedle samych piekarzy każdy, kto mądry, zapchał magazyny po sufit. Te zapasy powinny wystarczyć najwyżej do świąt Bożego Narodzenia. A co potem? - Po Nowym Roku konsumenci obudzą się niemile zaskoczeni cenami pieczywa - uprzedza jeden z piekarzy.
Minister rolnictwa liczy na uspokojenie, a nawet spadek cen zbóż już w styczniu, kiedy do Polski zacznie napływać bezcłowy import zbóż z Ameryki. Jednak zdaniem Waldemara Pawlaka, szefa Warszawskiej Giełdy Towarowej, zboża wcale nie stanieją, ponieważ poza Unią Europejską i Europą Wschodnią (łącznie z Rosją) nieurodzaj dotknął także Chiny. To właśnie ten kraj, masowo kupując amerykańską pszenicę, podnosi jej cenę. W rezultacie kosztuje już ona po 145 dol. za tonę, co po doliczeniu kosztów transportu oznacza, że na polskim rynku nie będzie tańsza niż 800 zł za tonę. Na domiar złego pod bokiem mamy Ukrainę, którą w tym roku dotknęła prawdziwa klęska nieurodzaju. Ukraińcy już płacą za naszą mąkę po 1,3 zł za kilogram. To dodatkowo nakręca ceny w kraju, bo mamy co prawda zakaz eksportu zboża, ale nie ma zakazu eksportu mąki.
- Jeśli nasz krajowy Dyzma, czyli Agencja Rynku Rolnego, nie zacznie skutecznie interweniować i rzucać na rynek swoich zapasów, to styczniowa podwyżka pieczywa nie będzie ostatnią - uprzedza szef Jurajskiej Izby Gospodarczej Kazimierz Czekaj.
Źródło: Gazeta Wyborcza