Państwo dopłaca zbożowym potentatom
Interes życia - mówią o tych, którzy załapali się na umowy z Agencją i dostaną po 120 zł od tony pszenicy. Tylko za to, że nie sprzedali jej do końca października.
Agencja przeznaczyła na dopłaty 40 mln zł, ale dostanie je tylko 880 największych producentów, którzy mają magazyny. Średnio po 50 tys. zł, ale np. w Zachodniopomorskiem po 100 tys zł. Wiadomo zaś, że potentaci dostaną dużo więcej. Nie udało nam się ustalić, czy wśród beneficjentów są posłowie-latyfundyści: Ryszard Bonda, Wojciech Mojzesowicz, Artur Balazs czy Zbigniew Komorowski.
Pomysł dopłat narodził się w 2002 r. Wtedy miał sens - był urodzaj, trzeba było rozładować korki w okresie żniw i pilnować, by cena zanadto nie spadła, co uderzyłoby w rolników.
Ale w tym roku Agencja Rynku Rolnego mechanicznie go powtórzyła, choć z góry było wiadomo, iż nadmiar zboża nam nie grozi. Zima była mroźna i bezśnieżna, więc ozime wymarzały. Wiosna sucha - zboża jare kiepskie. Do tego Agencja weszła w żniwa bez zapasów ("Gazeta" opisywała afery ze zbożem, które zniknęło z magazynów), więc część ziarna musiała odkupić na ich uzupełnienie. Było jasne - cena zboża będzie wysoka.
Mimo to pod koniec żniw wiceprezes Stanisław Stańko zdecydował, by umowy z producentami podpisywać. Choć już nawet GUS głosił, że mamy nieurodzaj. Po co więc Agencja zawarła te umowy?
Jak tłumaczy rzecznik Radosław Iwański, dopłaty do pszenicy zostały zapisane w programie na początku roku, więc trzeba je było zrealizować. A pomysł był dobry, o czym zdaniem rzecznika świadczy... duże zainteresowanie dopłatami: - Dopłacimy do 320 tys. ton, a rolnicy złożyli wnioski na prawie milion ton.
- To przecież tylko dowód na to, że producenci szybciej od urzędników zorientowali się, jaki interes się szykuje - mówi jeden z tych, którzy się załapali.
Pszenica kosztuje dziś 660-680 zł za tonę i idzie jak świeże bułeczki. Jeśli doliczyć dopłatę, wychodzi nawet 800 zł. Takich cen jeszcze w Polsce nie było. Co więcej, nakręca to rynek: rolnicy, którzy umów nie podpisali, chcą się choć zbliżyć do owych 800 zł. Dodatkowo drożeje mąka i pasze, grozi nam skok cen pieczywa, makaronów i mięsa.
Beneficjenci do 10 grudnia składają wnioski o pieniądze. Agencja ma miesiąc na wypłatę. Zapytałam, czy rozważa się renegocjowanie umów.
- Nie, bo już zaczęliśmy realizować wypłaty - odpowiedział rzecznik.
Skąd te ceny?
( Rok 2002: na rynku dużo zboża, do tego urodzaj u sąsiadów, zwłaszcza na Ukrainie. By powstrzymać spadek cen, Agencja proponuje rolnikom, którzy mają magazyny, by do 1 listopada nie sprzedawali zboża. W zamian otrzymują po 120 zł dopłaty do tony pszenicy, co wyrównuje im cenę w skupie agencyjnym w okresie żniw. W czasie największej podaży na rynek nie trafia 450 tys. ton.
( Rok 2003: zboża mało, cena już we wrześniu idzie w górę, co jest niezwykłe. Mimo to Agencja "chroni" rynek, dopłacając do przechowywania 320 tys. ton. Producenci, którzy mają umowy, dostaną łącznie z dopłatą aż 800 zł za tonę, znacznie więcej niż ci, którzy sprzedali zboże w skupie agencyjnym (ok. 570 zł).
Agencja Rynku Rolnego popełniła fatalny błąd. Podpisała z rolnikami umowy, które dla budżetu oznaczają bezsensowną stratę 40 mln zł. Jej urzędnikom zabrakło wyobraźni, jak ten rynek będzie wyglądał, gdy przyjdzie pora zapłaty. Zawsze jednak, gdy mamy do czynienia z tak rażącą głupotą, rodzi się podejrzenie, że kryje ona czyjeś interesy. W końcu na przechowywaniu zboża zarabiają konkretni ludzie. Co więcej, ponieważ dopłaty trafią do wąskiej grupy kilkuset producentów, to można założyć, że na tym interesie zarabiają najwięksi i najbogatsi producenci. Średnio wypadło po 50 tys. zł na głowę, w Szczecińskiem po 100 tys. zł, a kominy były jeszcze wyższe... |

Źródło: Gazeta Wyborcza