Ceny zbóż, notowania, aktualności

Komisja Europejska bez konsultacji zmieniła warunki integracji rolnictwa z Unią – oszczędności kosztem Polski

Komisja Europejska bez konsultacji zmieniła warunki integracji rolnictwa z Unią – oszczędności kosztem Polski
Limity produkcji mleka w Polsce zostaną zamrożone na 12 lat, a polscy rolnicy będą musieli poczekać do 2013 roku, zanim dostaną całość wprowadzanych właśnie nowych dotacji Brukseli. Zaproponowane ze względów oszczędnościowych przez Komisję Europejską zmiany do traktatu akcesyjnego oburzyły polski rząd.

W myśl ustaleń z Kopenhagi, w miarę wprowadzania nowych dotacji dla rolnictwa polscy chłopi mieli otrzymywać je w takiej wysokości jak zachodni farmerzy. Nowe propozycje łamią te ustalenia. W ich obronie będzie dziś interweniował u komisarza ds. rolnictwa Franza Fischlera minister rolnictwa Wojciech Olejniczak. Eksperci Ministerstwa Rolnictwa nie wykluczają, w ostateczności, nawet pozwania Komisji do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

"15" chce zatwierdzić propozycje Komisji we własnym gronie. Nowe warunki dla polskiego rolnictwa będą omawiane w grupie do spraw poszerzenia, jedynym gremium Rady UE, w którego pracach przedstawiciele Polski nie mogą nawet uczestniczyć jako obserwatorzy.

Zdaniem naszych dyplomatów najbardziej niepokojąca jest propozycja, by polscy rolnicy czekali aż 10 lat na otrzymanie całości dotacji do rolnictwa wprowadzonych po zamknięciu negocjacji członkowskich. Chodzi o dopłaty do produkcji masła, roślin, z których wytwarza się oleje napędowe, oraz orzechów. Wkrótce dotacje obejmą także cukier. W każdym przypadku nowe wsparcie będzie rekompensatą za obniżenie cen interwencyjnych i ceł, co dotknie także polskich rolników.

Rząd odrzuca też pomysł zamrożenia na obecnym poziomie produkcji mleka do 2015 roku, bowiem resort rolnictwa spodziewa się szybkiego wzrostu jego spożycia.

Zamrożone limity, odłożona pomoc

Zamrożenie na 12 lat limitów produkcji mleka, odłożenie na 10 lat ostatecznego terminu korzystania z nowych form pomocy Brukseli dla rolników - to tylko niektóre zmiany warunków włączenia polskiej wsi do Unii.

Niestety zostały one zaproponowane przez Komisję Europejską bez konsultacji z polskim rządem. Aby domagać się dochowania zasad ustalonych w traktacie akcesyjnym, minister rolnictwa Wojciech Olejniczak poleciał dziś do Brukseli na spotkanie z komisarzem ds. rolnych Franzem Fischlerem.

Wczoraj sprawą zajął się polski rząd. W nadchodzących tygodniach do propozycji Komisji ustosunkuje się Rada UE. Kraje "15" chcą sprawę rozstrzygnąć w ramach tzw. grupy ds. poszerzenia, jedynego gremium Rady, w której nie zasiadają nawet jako obserwatorzy przedstawiciele przyszłych państw członkowskich Unii.

Jeśli dzisiejsza rozmowa ministra Olejniczaka z komisarzem Fischlerem nie przyniesie efektów, polscy negocjatorzy zapowiadają sięgnięcie po poważniejsze formy nacisku na Unię. Polska może wystąpić o formalne konsultacje z krajami "15". Gdyby i to nie przyniosło efektów, możliwe jest pozwanie przez rząd Komisji Europejskiej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Eskalacja sporu jest prawdopodobna, bo przesłany niedawno przez premiera Leszka Millera list w tej sprawie do przewodniczącego Komisji Europejskiej Romano Prodiego do tej pory nie przyniósł efektu. W ostatnich dniach wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa próbował skłonić do poparcia polskich starań pozostałe kraje przystępujące do UE. Wspólnego stanowiska nie udało się jednak wypracować.

Nowe dopłaty za 10 lat

Podczas wczorajszego posiedzenia rządu minister Olejniczak za najpoważniejszy problem uznał przyznanie polskim rolnikom dopiero po 10-letnim okresie przejściowym całości wprowadzanych już po zakończeniu negocjacji członkowskich nowych form pomocy Unii. Na razie chodzi o wsparcie do produkcji masła, orzechów i roślin służących do wytwarzania paliw. Bruksela szykuje jednak dodatkowe dopłaty do kolejnych upraw, w tym mającego strategiczne znaczenie dla polskiej wsi cukru. Za każdym razem nowa pomoc ma być rekompensatą za obniżenie gwarantowanych cen skupu i zmniejszenie wysokości ceł importowych. Jeśli polscy rolnicy dostaną taką rekompensatę tylko w niewielkim wymiarze, mogą nie wytrzymać konkurencji na rynku.

"To jest łamanie ustaleń podjętych w traktacie akcesyjnym. W negocjacjach członkowskich uzgodniliśmy, że okres przejściowy będzie dotyczył wyłącznie dopłat wprowadzonych do 1999 roku i ujętych w rozporządzeniu Rady UE 1259/99. Nie było mowy o nowych formach pomocy" - denerwują się eksperci Ministerstwa Rolnictwa. Ich zdaniem Komisja Europejska na własną rękę zmienia treść traktatu, który był zaakceptowany przez 25 przywódców UE. "Dobrze by było, gdyby Bruksela podejmowała takie decyzje w porozumieniu z Polską, tak, jak to było podczas negocjacji członkowskich" - potwierdza Wojciech Olejniczak.

Urzędnicy KE uważają, że ich propozycja odpowiada "duchowi" uzgodnień traktatu akcesyjnego. Zdaniem ekspertów chodzi jednak o coś innego. Pod naciskiem przeżywających poważne kłopoty gospodarcze Niemiec ustalono, że budżet rolny Unii zostanie zamrożony do 2013 roku na poziomie ok. 43 mld euro rocznie. Im zatem więcej odbierze się Polsce i innym krajom kandydackim, tym mniejsze cięcia czekają obecną "15".

Zamrożenie limitu produkcji mleka

Równie poważna w skutkach jest propozycja KE zamrożenia limitu produkcji mleka na poziomie 8,964 mln ton aż do 2015 roku. Polska liczyła na możliwość jej rewizji w miarę, jak produkcja w naszym kraju będzie rosła. "Krajowa produkcja będzie się zwiększać z powodu wzrostu konsumpcji serów czy jogurtów w miarę, jak społeczeństwo staje się coraz bardziej bogate. Sprzyjać temu będzie pomoc Brukseli dla rolników. Do tej pory krajowa produkcja była wypierana przez importowane z UE, dotowane mleko. Od maja przyszłego roku dotacje do eksportu do Polski jednak znikną" - tłumaczy Waldemar Guba, ekspert fundacji pomocy dla rolnictwa FAPA. W negocjacjach członkowskich rząd miał nadzieję, że produkcja mleka wzrośnie nawet do 13 mld ton za 3 - 4 lat. Jeśli jednak propozycje Komisji Europejskiej zostaną zatwierdzone, nie będzie to możliwe.

Polscy negocjatorzy uważają także, że globalna wartość wsparcia, jakie chce przyznać polskiemu rolnictwu Komisja Europejska jest o wiele mniejsza, niż wynikałoby to z ustaleń traktatu akcesyjnego. Jedną z przyczyn jest rozłożenie w czasie (do 2013 roku) dochodzenia do pełni dopłat bezpośrednich. Jednak rachunki KE nie uwzględniają w ogóle niektórych form pomocy, jak dotacje do ekstensywnej hodowli bydła. Prawidłowe ustalenie łącznej wartość dotacji jest tym ważniejsze, że zgodnie z reformą Wspólnej Polityki Rolnej (CAP) od 2005 roku wielkość wsparcia zostanie zamrożona i nie będzie już zależna od wysokości produkcji.

Za niekorzystne Ministerstwo Rolnictwa uważa uzależnienie, już po 5 latach członkostwa, przekazania dopłat dla rolników od wypełnienia przez nich unijnych norm ochrony środowiska. Problemem jest także przyznanie przez KE dwumiesięcznego okresu odpowiedzi na postulat polskich władz uzupełnienia dopłat bezpośrednich z krajowego budżetu. Do tej pory Bruksela nie określiła, na ile pieniędzy polska wieś może liczyć w 2004 roku. Bez tego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie może przygotowywać się do podziału pomocy.

Nieobecny nie ma racji

Mało jest obszarów integracji europejskiej, które w historii Unii było trudniej zmienić niż Wspólną Politykę Rolną. Na straży interesów farmerów stała tradycyjnie Francja, największy producent żywności na kontynencie.

Wszystko się zmieniło wraz z poszerzeniem Unii. Przerażone wizją oddania wpływu na decyzje o losach wsi ubogim krajom z Europy Środkowej, kraje "15" postanowiły czym prędzej uzgodnić zmiany we własnym gronie. Rok temu rozstrzygnęły o zamrożeniu na 10 lat budżetu rolnego, mimo że będzie z niego korzystać więcej rolników. Parę miesięcy temu zdecydowały o uniezależnieniu wielkości dopłat od realnej produkcji.

Zmiany te nie są dla Polski korzystne. Zamrażają produkcję żywności naszego kraju na obecnym, niezbyt wysokim, poziomie. W przeciwieństwie do zachodnich farmerów polscy rolnicy nie mieli 50 lat na modernizowanie produkcji kosztem brukselskich dotacji.

Czary goryczy dopełniają proponowane przez Komisję Europejską modyfikacje traktatu akcesyjnego. Wynika z nich, że do ostatnich dni przed poszerzeniem Unii Bruksela będzie traktowała Polskę jako przeciwnika w negocjacjach, a nie kraj, którego potrzeby należy traktować jak własne.

Czy polskim władzom uda się przekonać "15" do uwzględnienia naszych racji? Nie będzie to łatwe. Jeśli rząd dysponuje jakąś bronią, to jest nią groźba blokowania już za kilka miesięcy przez rząd decyzji, na których będzie zależało innym krajom.

Paradoksalnie to przykre doświadczenie wzmacnia argumenty za szybkim przystąpieniem do Wspólnoty. Z interesami tego, kto do niej nie należy, po prostu mało kto się liczy.




Źródło: Rzeczpospolita