Ceny zbóż, notowania, aktualności

Zaledwie 78 firm spełnia normy unijne

Zaledwie 78 firm spełnia normy unijne
Największe zakłady zajmujące się ubojem i przetwórstwem mięsa szybko unowocześniają produkcję. Wiele z nich poprawia kondycję finansową i ma zagwarantowany rozwój, gdyż współpracą z nimi jest zainteresowanych coraz więcej firm m.in. z Niemiec i Hiszpanii, ze względu na konkurencyjne koszty produkcji i zatrudnienia. Jest również miejsce dla producentów małych, wyspecjalizowanych i gwarantujących bezpieczeństwo żywnościowe, a brakuje dla tych, którzy przespali ostatnie lata.

Jest również miejsce dla producentów małych, wyspecjalizowanych i gwarantujących bezpieczeństwo żywnościowe, a brakuje dla tych, którzy przespali ostatnie lata. W ciągu 6 miesięcy br. firmy mięsne zwiększyły swoje wpływy ze sprzedaży o 0,2 mld zł, do 9 mld zł, w porównaniu z osiągniętymi rok wcześniej (wg danych GUS). Wzrost jest niewielki, ale został osiągnięty mimo sporego spadku cen surowca.

 - W bieżącym roku wpływy ze sprzedaży będą wyższe niż rok wcześniej ze względu na wzrost spożycia - prognozuje Witold Choiński z Polskiego Związku Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa (PZPEIM).

Większa sprzedaż i zyski

W 2002 r. branża sprzedała wyroby za ok. 14 mld zł (z samozaopatrzeniem ok. 17 mld zł). Statystyczny Polak zjadł 66 kg mięsa i jego przetworów, w bieżącym roku dojdzie do 70 kg, z czego na drób przypadnie 18 kg (było 14 kg), wieprzowinę - 44 kg (o 4 kg więcej), a na wołowinę - 8 kg wobec 5,5 kg przed rokiem.

W ocenie PZPEIM wyniki za pierwsze półrocze br. wskazują, iż na koniec br. branża znowu o kilka punktów procentowych zwiększy swoją rentowność, która za 2002 r. wyniosła niemal 1,4 proc., podczas gdy w 2001 r. był poniżej 0,5 proc. GUS rentowność branży za 6 miesięcy br. wyliczył na 1 proc. Na takim samym poziomie jest wskaźnik płynności.

 - Wskaźnik płynności jest niski, ale nie należy się nim przerażać. Dzięki handlowi we własnych sklepach, do których dostarczane jest nawet 50 proc. wytworzonych produktów, firmy mają dużą rotację i szybką sprzedaż, co poprawia przepływ gotówki i jest on lepszy niż wynikający tylko z produkcji - uspakaja prof. Roman Urban z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ).

Z wyników za pierwsze półrocze 2003 r. mogą się cieszyć duzi przetwórcy mięsa, gdyż GUS wskazuje na zwiększenie uboju przemysłowego o 30 proc. w stosunku do stanu na koniec 2002 r. i tendencja ta powinna się utrzymać.

Korzystną zmianą jest też wzrost nakładów na inwestycje. GUS podaje, że po 6 miesiącach bieżącego roku wydatki na modernizację w całym przemyśle spożywczym (składa się z 18 branż) zwiększyły się o 40 proc., natomiast według prof. Urbana w przemyśle mięsnym były największe i wzrosły dwukrotnie w porównaniu z ubiegłorocznymi. W PZPEIM wyliczyli, że w 2002 r. firmy na inwestycje wydały 170 mln zł, a w tym już 300 mln zł.

Przyspieszone wdrażanie unijnych norm

Powodem tegorocznego boomu inwestycyjnego jest m.in. konieczność uzyskania unijnych standardów sanitarno-weterynaryjnych, bez których niemożliwe jest funkcjonowanie na rynku. Te standardy to HACCP, czyli system umożliwiający wychwycenie i stałą kontrolę możliwych zagrożeń i krytycznych punktów, w których podczas produkcji może dojść do skażenia żywności. HACCP to dla klienta gwarancja zakupu żywności bezpiecznej pod względem zdrowotnym. W zależności od stopnia wdrożenia HACCP zakłady branży mięsnej podzielono na 4 grupy: A - spełniające już wszystkie normy unijne i mogące eksportować na te rynki, B1 - mające je wdrożyć do czasu akcesji z UE, B2 - z przyznanymi okresami przejściowymi do końca grudnia 2007 r. i C - działające tylko do czasu wejścia do UE.

Według danych Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego (GIW) z lipca br. w kraju działają 4003 zakłady (3 lata temu było ich prawie 7 tys.) zajmujące się przetwórstwem, ubojem i rozbiorem mięsa, spośród których 1647 to ubojnie. W grupie A jest zaledwie 78 firm, w B1 - 1930, zaś w B2 - 282 firmy. Do grupy C, w której właściciele firm nie chcą niczego naprawiać, zakwalifikowano 1713 przedsiębiorstw. W ocenie Krzysztofa Jażdżewskiego z GIW, średni poziom zaawansowania prac dla 80 proc. zakładów z grupy, która zamierza spełnić kryteria do dnia wejścia do Unii, wynosi 50 - 90 proc., a dla pozostałych 20 proc. jest znacznie mniejszy.

 - Do końca bieżącego roku wszystkie firmy z branży mięsnej od powiatowych lekarzy weterynarii otrzymają decyzje dotyczące usunięcia nieprawidłowości. W styczniu lub lutym przyszłego roku będzie wiadomo, ile firm zdąży z realizacją inwestycji do czasu akcesji, a ile - nie. W przypadku opóźnień będziemy musieli zamknąć zakład do czasu, aż wypełni zobowiązania - mówi Krzysztof Jażdżewski.

Spośród 1713 firm przetwórców mięsa z grupy C już 90 poinformowało o tym, że inwestuje i będzie spełniało unijne warunki do dnia akcesji. Wśród ekspertów, z którymi rozmawiała "Rz" jest zgodność: upadłości firmy zafundowały sobie na własne życzenie, gdyż duże zyski osiągane w czasie boomu gospodarczego po prostu przejadły lub zainwestowały w inne formy działalności. Teraz nie mają wolnych pieniędzy, a przy ogromnym nasyceniu rynku żywności banki nie są skore do pożyczania pieniędzy na inwestycje, co do których nie mają pewności, że zakończą się sukcesem. - Im wcześniej będą zamknięte firmy o słabej kondycji, konkurujące jedynie ceną, tym lepiej, gdyż w ich miejsce wejdą firmy zdrowe - uważa Przemysław Chabowski, prezes Morlin i jednocześnie PZPEIM.

Przybywa zagranicznego kapitału

Wielkie państwowe firmy już kilka lat temu zostały przejęte przez zagraniczny kapitał. Animex należy do koncernu Smithfield Food, potentata na amerykańskim rynku wieprzowiny. Po sprzedaży kilku polskich zakładów i nie zawsze dobrze prowadzonej restrukturyzacji firma odzyskuje rynek i poprawia kondycję finansową. Za rok obrachunkowy 2002/2003 (kończący się w maju) miała 1,2 mld zł wpływów ze sprzedaży oraz zysk operacyjny i niewielki zysk netto, który - zdaniem jej kierownictwa - zwiększa się.

Kolejnym, liczącym się uczestnikiem rynku jest grupa Sokołów, należąca do m.in. Conrad Jacobson GmbH, Farmerów Szwedzkich i EBOR.

Swoje zaangażowanie w Sokołowie do 21,1 proc. (z obecnych 11,1 proc.) chce zwiększyć fińska grupa HK Ruokatalo. Sokołów jest w coraz lepszej kondycji dzięki udanej restrukturyzacji i umacnianiu pozycji rynkowej w kraju i za granicą. Po 6 miesiącach br. grupa wykazała 236,3 mln zł wpływów ze sprzedaży oraz zmniejszyła stratę do 0,9 mln zł i jest prawdopodobne odnotuje zysk na koniec br.

Właścicielem Morlin jest hiszpański Campofrio. Za 2002 r. Morliny wykazały ponad 11-proc. dynamikę przyrostu wpływów ze sprzedaży, do prawie 440 mln zł i osiągnęły 6 mln zł zysku netto. Prognozy zakładają, że za 2003 r. zysk ma być dwucyfrowy.

Powody do zadowolenia z tegorocznych działań spółki mają akcjonariusze Indykpolu, który odrabia straty z pierwszego półrocza i rok zamknie najprawdopodobniej zyskiem. Indykpol, podobnie jak wcześniej wymienione spółki, zwiększa eksport (stanowi już ponad 30 proc.) i zatrudnienie.

Coraz lepsi średniacy

W ostatnich 5 latach na polskim rynku mięsnym pojawili się nowi gracze, jak np. ZM Duda SA z Grąbkowa, który szybko się rozwija i zdobył popularność dzięki m.in. wejściu na publiczny rynek i specjalizacji wyłącznie w uboju i rozbiorze mięsa. Uaktywnił się znacznie PPHU Duda Bis z Sosnowca, który w 1990 r. wytwarzał 2 tony przetworów dziennie, zatrudniając 20 pracowników i osiągając 4 mln zł wpływów ze sprzedaży rocznie, a obecnie jest to znacznie ponad 200 t mięsa i przetworów dziennie wytwarzanych przez 1500 osób w zakładzie w pełni dostosowanym do norm unijnych, którego koszt wyniósł 110 mln zł.

Nowe inwestycje zrealizowały w br. m.in. ZM Skiba, Bartek, Eko-Mięs, Krak-Mięs, ZM Dębica, Z. P. M Mróz i ZM Witold Werbliński. Kosztem 18 mln zł modernizować się będzie Ł-meat Łuków SA, którego 70 proc. akcji za 21,7 mln zł kupił niedawno Farmutil Holding SA należący do Henryka Stokłosy.

Jest miejsce dla małych

Polski rynek mięsa i jego przetworów coraz bardziej upodabnia się do unijnego. Według Stanisława Zięby z PZPEIM będą nasilać się tendencje koncentracji firm zajmujących się ubojem, gdyż np. w Polsce jest 800 ubojni bydła, podczas gdy np. w Danii tylko 2 z 40 oddziałami. Jacek Leonkiewicz, radca głównego lekarza weterynarii kraju wskazuje, że w Niemczech jeszcze niedawno w średniej wielkości zakładzie dziennie ubijano 10 tys. szt., a teraz to 20 tys. szt., natomiast w naszym kraju taka liczba jest równa miesięcznej produkcji dużego przedsiębiorstwa. To skala wyzwań, z jakimi musimy się uporać.

 - Małe firmy powinny się skupić wyłącznie na rozbiorze i niewielkim przetwórstwie - jest przekonany Stanisław Zięba.


Źródło: Rzeczpospolita