Czy jest ratunek dla zakładów mięsnych z kategorii C?
Około 1,5 tysiąca zakładów przetwórstwa mleka i mięsa po wejściu Polski do Unii Europejskiej może zostać zamknięta. Czy jest dla nich ratunek? Dla niektórych na pewno tak. Czasami wystarczy ograniczenie produkcji oraz zmiana profilu działalności, aby wypełnienie wszystkich unijnych standardów było dużo prostsze.
Co piątej mleczarni grozi 1 maja 2004 zamknięcie. To efekt opóźnień w dostosowywaniu się do unijnych standardów sanitarno-weterynaryjnych. W tych zakładach proces modernizacji w ogóle się jeszcze nie rozpoczął lub jest dopiero na samym początku. Dla nich jedynym sensownym rozwiązaniem jest utworzenie tzw. spółdzielni skupowych, gdzie dana jednostka zajmowałaby się tylko skupem mleka od rolników i na zasadzie umów sprzedawałaby to mleko większym zakładom. Takie rozwiązanie wiąże się z zaprzestaniem produkcji przetworów mlecznych, ale w zamian za to niewielkim kosztem można spełnić wszystkie unijne wymagania.
W przypadku branży mięsnej w kategorii C znajduje się prawie 1,5 tysiąca firm "skazanych" przez weterynarzy na zamknięcie w pierwszym dniu członkostwa Polski w Unii. Powód taki sam jak w przypadku mleczarni - opóźnienia lub całkowity brak procesu modernizacji. Jednak i dla tych firm jest promyk nadziei. Wystarczy zrezygnować z uboju.
- Część tych zakładów przewiduje ograniczyć swoją działalność tylko i wyłącznie do przetwórstwa mięsa, stąd też wiele zagrożeń po prostu nie wystąpi - uważa wiceminister rolnictwa Jerzy Józef Pilarczyk.
Inną drogą prowadzącą do utrzymania się na rynku po akcesji Polski do Unii jest znaczne ograniczenie produkcji, którą następnie firma sprzedawałaby w sposób bezpośredni. W Unii Europejskiej prawo do sprzedaży bezpośredniej mają tylko niewielkie firmy, które w zamian za mniej rygorystyczne stosowanie norm sanitarno-weterynaryjnych, mogą sprzedawać swoje produkty na przykład w przyzakładowym sklepie.
Co piątej mleczarni grozi 1 maja 2004 zamknięcie. To efekt opóźnień w dostosowywaniu się do unijnych standardów sanitarno-weterynaryjnych. W tych zakładach proces modernizacji w ogóle się jeszcze nie rozpoczął lub jest dopiero na samym początku. Dla nich jedynym sensownym rozwiązaniem jest utworzenie tzw. spółdzielni skupowych, gdzie dana jednostka zajmowałaby się tylko skupem mleka od rolników i na zasadzie umów sprzedawałaby to mleko większym zakładom. Takie rozwiązanie wiąże się z zaprzestaniem produkcji przetworów mlecznych, ale w zamian za to niewielkim kosztem można spełnić wszystkie unijne wymagania.
W przypadku branży mięsnej w kategorii C znajduje się prawie 1,5 tysiąca firm "skazanych" przez weterynarzy na zamknięcie w pierwszym dniu członkostwa Polski w Unii. Powód taki sam jak w przypadku mleczarni - opóźnienia lub całkowity brak procesu modernizacji. Jednak i dla tych firm jest promyk nadziei. Wystarczy zrezygnować z uboju.
- Część tych zakładów przewiduje ograniczyć swoją działalność tylko i wyłącznie do przetwórstwa mięsa, stąd też wiele zagrożeń po prostu nie wystąpi - uważa wiceminister rolnictwa Jerzy Józef Pilarczyk.
Inną drogą prowadzącą do utrzymania się na rynku po akcesji Polski do Unii jest znaczne ograniczenie produkcji, którą następnie firma sprzedawałaby w sposób bezpośredni. W Unii Europejskiej prawo do sprzedaży bezpośredniej mają tylko niewielkie firmy, które w zamian za mniej rygorystyczne stosowanie norm sanitarno-weterynaryjnych, mogą sprzedawać swoje produkty na przykład w przyzakładowym sklepie.
Źródło: Agrobiznes, TVP1