Jak się robi przekręty na zbożu
Ostatnie podwyżki cen pieczywa i mąki zaniepokoiły społeczeństwo, zwłaszcza zaś jego uboższą część, w diecie której produkty zbożowe odgrywają rolę podstawową. W tej grupie konsumentów spożycie produktów mącznych wynosi ponad 150 kg na mieszkańca, gdy wśród najwięcej zarabiających nie przekracza 80 kg.
Po interwencji Agencji Rynku Rolnego ceny pszenicy ustabilizowały się i wynoszą 530 - 540 zł za tonę. Przy takim poziomie nie opłaca się jeszcze import ziarna, nawet w ramach kontyngentu bezcłowego z Unii Europejskiej, który ustalono na 500 tys. ton.
ARR zmniejszyła liczbę przetargów z 3 do 1 w tygodniu i oferuje je już nie po 150 tys., a po 50 tys. ton tygodniowo. Na razie taka interwencja okazuje się wystarczająca.
Do żniw zostało już niewiele ponad miesiąc i wszystko wskazuje, że ziarna z zapasów nie zabraknie. Niewykluczone jednak, że nowe zbiory rozpoczną się przy najniższym od lat stanie rezerw ziarna, wynoszącym 1,5 - 1,7 mln ton, podczas gdy za bezpieczne uważa się jego zapasy na poziomie 15 proc. rocznego zapotrzebowania, w przypadku Polski wynoszące 3,5 - 4 mln ton.
Skup zbóż odbędzie się w tym roku na takich samych warunkach, co w poprzednich latach, to znaczy według takich samych zasad, a nawet w takich samych cenach. A to oznacza, że możliwe będą takie same nadużycia, do jakich doszło w ubiegłym roku.
Według przedstawicieli branży zbożowej kombinacje na tym rynku dokonywane są trzema metodami.
Kupowanie dokumentów
Pierwsza z nich polega na tym, że podmiot skupujący zboże nabywa od zaprzyjaźnionych plantatorów dokumenty potwierdzające ich zasiewy, na podstawie których ustalana jest wielkość zbiorów, które mają być dostarczone do punktu skupu. W rzeczywistości zboża nie dostarcza się w ogóle, natomiast otrzymuje preferencyjny kredyt na skup oraz część wyłudzonej od ARR dopłaty do rzekomo skupionego ziarna.
Jest umowa, skupu nie ma
Drugi typ oszustwa polega na tym, że podmiot skupujący, który jest równocześnie właścicielem kilku spółek produkujących zboże, podpisuje z ARR umowę o prowadzeniu skupu interwencyjnego, którego de facto w ogóle nie prowadzi. Magazyny spółek zapełniane są na bieżąco przez całe żniwa. Według dokumentów jednak skup jest prowadzony w październiku, kiedy dopłaty są najwyższe.
Ile zboża w magazynach
Oszustwa popełniane są również w ten sposób, że podmiot skupujący ma w swoich magazynach zboże ARR, zarówno z jej zapasów operacyjnych, jak i z rezerw państwowych, których wielkość jest tajna i których kontrolerzy nie mogą sprawdzać. Jednocześnie posiada on także zboże własne, które kupił za kredyty preferencyjne i za środki własne. Oczywiście sporadyczne kontrole nie są w stanie stwierdzić, czy w magazynach jest zboża tyle, ile powinno być. Mogło zostać sprzedane, zmielone itp. A dopłata z ARR za przechowywanie ziarna naliczana jest za każdy miesiąc. Dodajmy, że ARR dopuszcza przerzucanie zbóż z magazynu do magazynu, co odbywa się na ogół tylko na papierze i służy ukryciu braków.
W ten sposób potwierdza się stara prawda, że tam, gdzie własność państwowa styka się z prywatną, często powstaje trzeci typ własności: własność złodziejska. W tym roku chyba nie uda się jeszcze jej uniknąć. Można tylko powiedzieć, iż wiemy już, że w tym samym co my autobusie jadą kieszonkowcy.
Po interwencji Agencji Rynku Rolnego ceny pszenicy ustabilizowały się i wynoszą 530 - 540 zł za tonę. Przy takim poziomie nie opłaca się jeszcze import ziarna, nawet w ramach kontyngentu bezcłowego z Unii Europejskiej, który ustalono na 500 tys. ton.
ARR zmniejszyła liczbę przetargów z 3 do 1 w tygodniu i oferuje je już nie po 150 tys., a po 50 tys. ton tygodniowo. Na razie taka interwencja okazuje się wystarczająca.
Do żniw zostało już niewiele ponad miesiąc i wszystko wskazuje, że ziarna z zapasów nie zabraknie. Niewykluczone jednak, że nowe zbiory rozpoczną się przy najniższym od lat stanie rezerw ziarna, wynoszącym 1,5 - 1,7 mln ton, podczas gdy za bezpieczne uważa się jego zapasy na poziomie 15 proc. rocznego zapotrzebowania, w przypadku Polski wynoszące 3,5 - 4 mln ton.
Skup zbóż odbędzie się w tym roku na takich samych warunkach, co w poprzednich latach, to znaczy według takich samych zasad, a nawet w takich samych cenach. A to oznacza, że możliwe będą takie same nadużycia, do jakich doszło w ubiegłym roku.
Według przedstawicieli branży zbożowej kombinacje na tym rynku dokonywane są trzema metodami.
Kupowanie dokumentów
Pierwsza z nich polega na tym, że podmiot skupujący zboże nabywa od zaprzyjaźnionych plantatorów dokumenty potwierdzające ich zasiewy, na podstawie których ustalana jest wielkość zbiorów, które mają być dostarczone do punktu skupu. W rzeczywistości zboża nie dostarcza się w ogóle, natomiast otrzymuje preferencyjny kredyt na skup oraz część wyłudzonej od ARR dopłaty do rzekomo skupionego ziarna.
Jest umowa, skupu nie ma
Drugi typ oszustwa polega na tym, że podmiot skupujący, który jest równocześnie właścicielem kilku spółek produkujących zboże, podpisuje z ARR umowę o prowadzeniu skupu interwencyjnego, którego de facto w ogóle nie prowadzi. Magazyny spółek zapełniane są na bieżąco przez całe żniwa. Według dokumentów jednak skup jest prowadzony w październiku, kiedy dopłaty są najwyższe.
Ile zboża w magazynach
Oszustwa popełniane są również w ten sposób, że podmiot skupujący ma w swoich magazynach zboże ARR, zarówno z jej zapasów operacyjnych, jak i z rezerw państwowych, których wielkość jest tajna i których kontrolerzy nie mogą sprawdzać. Jednocześnie posiada on także zboże własne, które kupił za kredyty preferencyjne i za środki własne. Oczywiście sporadyczne kontrole nie są w stanie stwierdzić, czy w magazynach jest zboża tyle, ile powinno być. Mogło zostać sprzedane, zmielone itp. A dopłata z ARR za przechowywanie ziarna naliczana jest za każdy miesiąc. Dodajmy, że ARR dopuszcza przerzucanie zbóż z magazynu do magazynu, co odbywa się na ogół tylko na papierze i służy ukryciu braków.
W ten sposób potwierdza się stara prawda, że tam, gdzie własność państwowa styka się z prywatną, często powstaje trzeci typ własności: własność złodziejska. W tym roku chyba nie uda się jeszcze jej uniknąć. Można tylko powiedzieć, iż wiemy już, że w tym samym co my autobusie jadą kieszonkowcy.
Źródło: Rzeczpospolita