Polskie mleczarnie i rzeźnie zagrożone
Mimo lat zwłoki Polska prawdopodobnie zdąży zbudować system kontroli produkcji żywności IACS, od czego zależy wypłacenie od przyszłego roku blisko miliarda euro dotacji dla polskich rolników.
Pod znakiem zapytania stoi jednak przyszłość setek mleczarni i zakładów mięsnych, które nie są w stanie dostosować się do unijnych norm sanitarnych.
Dyrektor generalny ds. bezpieczeństwa żywności Komisji Europejskiej Robert Coleman wysłał list do Ministerstwa Rolnictwa, w którym zwraca uwagę na bardzo powolne tempo inwestowania w przetwórstwie spożywczym.
W negocjacjach członkowskich Polska obiecała, że do maja 2004 roku liczba mleczarni stosujących unijne normy sanitarne wzrośnie z 38 do 216, a zakładów mięsnych z 98 do 1953. Jeśli to się nie uda, większość tych przedsiębiorstw może zostać zmuszona do zaprzestania produkcji.
KE zgodziła się, aby 113 pozostałych mleczarni i 332 zakładów mięsnych do końca 2006 roku utrzymała produkcję niezgodną z unijnymi regułami na rynku krajowym. Jednak "15" nie zgadza się, aby do tej grupy dołączyć dużo więcej firm. Zdaniem Brukseli system wymknie się wówczas spod kontroli.
W rokowaniach Polska zgodziła się na zamknięcie do przyszłego roku 80 mleczarni i około 1,5 tysiąca zakładów mięsnych, z których większość to małe firmy, które nie mogłyby utrzymać się na rynku. Wielu rolników jest zaniepokojonych, że nie zdoła sprzedać od maja 2004 roku mleka niespełniającego unijnych wymagań. Stanowi ono wciąż około 1/3 sprzedaży na rynek.
Aby uniknąć zamknięcia zakładów, Komisja może podjąć w listopadzie decyzję o użyciu tzw. klauzuli ochronnej, wykluczającej cały sektor produkcji mleka i mięsa z Jednolitego Rynku - twierdzą eksperci KE. Wówczas poszkodowane zostałyby także najbardziej wydajne polskie zakłady. Żadna firma nie miałaby prawa do eksportu do UE ani korzystania z zakupów interwencyjnych Brukseli oraz dopłat do eksportu.
Coleman zwraca także uwagę w liście na zwłokę w dostosowaniu Polski do unijnych regulacji przeciwdziałania chorobom zakaźnym zwierząt. Co prawda bydło zostało zakolczykowane, ale nie powstał komputerowy system umożliwiający określenie pochodzenia zwierząt i przemieszczanie się ich w kraju.
Wątpliwości KE dotyczą także opóźnień w zaopatrzeniu siedmiu przejść granicznych w infrastrukturę umożliwiającą kontrolę sanitarną żywności sprowadzanej z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Bez tego zniesienie kontroli towarów na Odrze i Nysie może okazać się niemożliwie, bo nieodpowiadająca unijnym normom żywność mogłaby przedostać się do krajów "15" - wskazuje list do MR.
Lepiej natomiast posuwają się prace przy budowie system IACS, bez wprowadzenia którego polscy rolnicy nie otrzymają od przyszłego roku blisko 800 mln euro dopłat bezpośrednich. - Jeśli Polska utrzyma obecne tempo przygotowań, nie będzie problemów - oświadczył rzecznik komisarza ds. rolnictwa UE Gregor Kreuzhuber.
Jego zdaniem istnieje już system określający podział gruntów rolnych na parcele i wskazujący, do kogo należą i kto je uprawia.
Ustanowiono także wojewódzkie i gminne urzędy, które zajmą się wypłatą pieniędzy. Dane, jakimi dysponują polskie władze, nadal zawierają wiele błędów. Nie ma także systemu kontroli, czy deklarowana powierzchnia upraw odpowiada rzeczywistości i czy grunt faktycznie nadaje się pod zasiew lub hodowlę.
Pod znakiem zapytania stoi jednak przyszłość setek mleczarni i zakładów mięsnych, które nie są w stanie dostosować się do unijnych norm sanitarnych.
Dyrektor generalny ds. bezpieczeństwa żywności Komisji Europejskiej Robert Coleman wysłał list do Ministerstwa Rolnictwa, w którym zwraca uwagę na bardzo powolne tempo inwestowania w przetwórstwie spożywczym.
W negocjacjach członkowskich Polska obiecała, że do maja 2004 roku liczba mleczarni stosujących unijne normy sanitarne wzrośnie z 38 do 216, a zakładów mięsnych z 98 do 1953. Jeśli to się nie uda, większość tych przedsiębiorstw może zostać zmuszona do zaprzestania produkcji.
KE zgodziła się, aby 113 pozostałych mleczarni i 332 zakładów mięsnych do końca 2006 roku utrzymała produkcję niezgodną z unijnymi regułami na rynku krajowym. Jednak "15" nie zgadza się, aby do tej grupy dołączyć dużo więcej firm. Zdaniem Brukseli system wymknie się wówczas spod kontroli.
W rokowaniach Polska zgodziła się na zamknięcie do przyszłego roku 80 mleczarni i około 1,5 tysiąca zakładów mięsnych, z których większość to małe firmy, które nie mogłyby utrzymać się na rynku. Wielu rolników jest zaniepokojonych, że nie zdoła sprzedać od maja 2004 roku mleka niespełniającego unijnych wymagań. Stanowi ono wciąż około 1/3 sprzedaży na rynek.
Aby uniknąć zamknięcia zakładów, Komisja może podjąć w listopadzie decyzję o użyciu tzw. klauzuli ochronnej, wykluczającej cały sektor produkcji mleka i mięsa z Jednolitego Rynku - twierdzą eksperci KE. Wówczas poszkodowane zostałyby także najbardziej wydajne polskie zakłady. Żadna firma nie miałaby prawa do eksportu do UE ani korzystania z zakupów interwencyjnych Brukseli oraz dopłat do eksportu.
Coleman zwraca także uwagę w liście na zwłokę w dostosowaniu Polski do unijnych regulacji przeciwdziałania chorobom zakaźnym zwierząt. Co prawda bydło zostało zakolczykowane, ale nie powstał komputerowy system umożliwiający określenie pochodzenia zwierząt i przemieszczanie się ich w kraju.
Wątpliwości KE dotyczą także opóźnień w zaopatrzeniu siedmiu przejść granicznych w infrastrukturę umożliwiającą kontrolę sanitarną żywności sprowadzanej z Rosji, Ukrainy i Białorusi. Bez tego zniesienie kontroli towarów na Odrze i Nysie może okazać się niemożliwie, bo nieodpowiadająca unijnym normom żywność mogłaby przedostać się do krajów "15" - wskazuje list do MR.
Lepiej natomiast posuwają się prace przy budowie system IACS, bez wprowadzenia którego polscy rolnicy nie otrzymają od przyszłego roku blisko 800 mln euro dopłat bezpośrednich. - Jeśli Polska utrzyma obecne tempo przygotowań, nie będzie problemów - oświadczył rzecznik komisarza ds. rolnictwa UE Gregor Kreuzhuber.
Jego zdaniem istnieje już system określający podział gruntów rolnych na parcele i wskazujący, do kogo należą i kto je uprawia.
Ustanowiono także wojewódzkie i gminne urzędy, które zajmą się wypłatą pieniędzy. Dane, jakimi dysponują polskie władze, nadal zawierają wiele błędów. Nie ma także systemu kontroli, czy deklarowana powierzchnia upraw odpowiada rzeczywistości i czy grunt faktycznie nadaje się pod zasiew lub hodowlę.
Źródło: Rzeczpospolita