Ceny zbóż, notowania, aktualności

Rolnictwo: Skutki członkostwa Polski w UE – zastrzeżenia i korzyści

Rolnictwo: Skutki członkostwa Polski w UE – zastrzeżenia i korzyści
Następstwa integracji Polski z Unią Europejską będą dla polskiego rolnictwa korzystne, jednak wynik negocjacji akcesyjnych mógłby być dla naszego kraju lepszy. Do takiego wniosku doszli wczoraj uczestnicy seminarium w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej: "Koszty i korzyści członkostwa Polski w Unii Europejskiej (gospodarka żywnościowa)".

Autor głównego referatu Janusz Rowiński przyznał, że o ile korzyści wsi i rolnictwa z członkostwa w Unii znane są już dość dokładnie, o tyle dokładnego szacunku kosztów integracji jeszcze nie ma.

W sumie w latach 2004 - 2013 na polską wieś i do polskiego rolnictwa trafi astronomiczna suma ponad 65 mld euro, na co złożą się środki z Unii Europejskiej (38 mld euro), dopłaty z budżetu państwa (9,755 mld euro), wpływy z tytułu wzrostu eksportu produktów rolnych (ponad 7 mld euro) oraz dochody z tytułu wzrostu cen płaconych rolnikom (około 10,4 mld euro).

Zdaniem dr Rowińskiego, Unia Europejska wynegocjowała prawie wszystko, co chciała. O 10 lat odsunęła moment pełnej integracji z krajami kandydującymi do UE, wymogła na nich niskie pułapy produkcji rolnej, jednocześnie do minimum ograniczyła koszty rozszerzenia.

Wymienione wyżej kwoty pomocy dla wsi to, oczywiście, sumy potencjalne. Obliczone przy założeniu, że budżet państwa przeznaczy odpowiednie środki na osiągnięcie wynegocjowanego w Kopenhadze poziomu dopłat bezpośrednich oraz że polska wieś i polskie rolnictwo potrafią wykorzystać wszystkie będące do ich dyspozycji środki z UE. Doświadczenie innych krajów pokazuje, że jest to trudne.

Ale nawet z tymi zastrzeżeniami należy stwierdzić, że po raz pierwszy w okresie transformacji pojawi się możliwość zwiększenia dochodów rolników oraz podniesienia poziomu życia na polskiej wsi. Zakładając pomyślny wynik referendum akcesyjnego, jest to możliwość na wyciągnięcie ręki. Za 13 miesięcy, 1 maja przyszłego roku nastąpi likwidacja granicy celnej między Polską a krajami Unii Europejskiej, jednocześnie Polska przyjmie na zewnątrz taryfę celną UE znacznie lepiej chroniącą rynek wewnętrzny. Polskie towary zyskają nieograniczony dostęp do rynku UE. Taki sam dostęp do naszego rynku będą miały towary z innych krajów Unii. Ale rynek UE jest 10 razy większy od rynku polskiego, wyższa jest również siła nabywcza w krajach obecnej "15". Mimo niższego w Polsce poziomu dopłat bezpośrednich polscy rolnicy zachowają zdolność konkurencji z rolnikami z Unii, ale warunkiem wykorzystania tej szansy jest agresywny marketing, niższe ceny, wysoka jakość produktów oraz równie wysoki poziom obsługi konsumentów.

ROZMOWA NA GORĽCO

Renate Künast, minister ochrony konsumentów, wyżywienia i rolnictwa RFN

Polskie rolnictwo nie ucierpi

Odwiedza pani Polskę tuż przed referendum dotyczącym przystąpienia do Unii Europejskiej. Co może pani odpowiedzieć polskim eurosceptykom, którzy wciąż obawiają się wykupu ziemi przez zagranicznych farmerów, zwłaszcza Niemców. Czy ma pani informacje o tym, ilu niemieckich rolników byłoby zainteresowanych kupnem ziemi w Polsce?

RENATE KÜNAST: Widzę, że tematowi temu towarzyszą w Polsce wielkie emocje. Muszę jednak zaznaczyć, że niemieccy rolnicy, podobnie jak polscy, są bardzo do swej ziemi przywiązani. Nie należy też zapominać o barierze językowej oraz wielu innych czynnikach związanych z realiami gospodarczymi. W dodatku obowiązują okresy przejściowe na zakup ziemi rolniczej i nierolniczej. Nie ma też mowy o żadnym wsparciu dla niemieckich rolników pragnących działać za granicą.

Wielu polskich rolników jest przekonanych, że ustanowienie dopłat bezpośrednich na niższym poziomie niż w UE ogranicza ich zdolność konkurencji z rolnikami obecnych krajów członkowskich.

Odnoszę wrażenie, że dyskusja w Polsce o korzyściach i niedogodnościach przystąpienia do Unii ogranicza się wyłącznie do sprawy dotacji. Dopłaty bezpośrednie są przecież jedynie częścią wielu innych regulacji korzystnych dla polskich rolników, np. w sprawie warunków higienicznych dotyczących produkcji mleka, premii za hodowlę szlachetnych gatunków bydła czy też okresów przejściowych na zakup ziemi. Rezultat negocjacji akcesyjnych jest jednak moim zdaniem uczciwym kompromisem uwzględniającym zarówno interesy Polski, jak i Unii.

Jakie widzi pani konkretne korzyści z członkostwa dla polskich rolników?

Zarówno były, jak i obecny minister rolnictwa podkreślają konieczność zmian strukturalnych i modernizacji polskiego rolnictwa, i to niezależnie od przystąpienia do UE. Proces ten może zostać złagodzony poprzez dodatkowe środki finansowe UE. Tak więc w pierwszym roku Polska otrzyma z UE więcej środków, niż przeznacza się na te cele w obecnym budżecie polskim. Jak wynika z obliczeń Agencji Rynku Rolnego, przeciętne gospodarstwo rolne o powierzchni 7,5 ha może liczyć na ok. 13 tys. złotych rocznie. Spore sumy napłyną też z tytułu realizacji innych programów, np. dotyczących wiejskich obszarów zrównoważonych, wsparcia produkcji ekologicznej czy wcześniejszych emerytur rolniczych. Do tego dochodzi wiele innych korzyści, jak możliwość sprzedaży polskich produktów bez ceł na całym obszarze wspólnoty. Spowoduje to wzrost cen podstawowych produktów mleka, cukru czy wołowiny. W sumie rozszerzenie przyczyni się do stabilizacji i wzrostu dochodów polskich rolników.

Polska jest obecnie importerem netto produktów spożywczych. Czy po wstąpieniu do UE trend ten może się odwrócić?

Ale bilans w polsko-niemieckim handlu tymi produktami jest od lat pozytywny dla Polski. Polska ma już mocną pozycję w eksporcie owoców, przetworów warzywnych, ptactwa wodnego czy gęsi i indyków. W tych dziedzinach można się spodziewać także dalszego wzrostu eksportu w rezultacie wymaganej przez UE modernizacji produkcji.

Jak ocenia pani jakość polskich produktów żywnościowych? Czy polski znak Fine Food jest gwarancją tej jakości?

Wychodzę z założenia, że jakość ta nie jest ani lepsza, ani gorsza od jakości produktów z krajów UE. W wspólnocie obowiązują jednak wysokie wymagania dotyczące produkcji i przetwarzania żywności pochodzenia zwierzęcego. Wiem, że Polska czyni obecnie usilne starania, aby sprostać tym normom. Jak rozumiem, znak Fine Food został pomyślany dla polskiego rynku. I w zasadzie jest to dobry pomysł. Nie znam jednak kryteriów uzyskiwania tego znaku.

Czy polskie produkty ekologiczne mają szanse na niemieckim rynku? Czy jest możliwe uzyskanie niemieckiego znaku jakości Bio-Siegel?

Niemcy są największym w Europie rynkiem produktów ekologicznych. Polscy producenci mają więc szanse wkroczenia na ten teren pod warunkiem uzyskania odpowiednich certyfikatów regulujących procedurę produkcji, przerobu i eksportu żywności ekologicznej. Nie widzę przeszkód dla uzyskania przez polskie produkty znaku Bio-Siegel przy spełnieniu norm UE.

Czego oczekuje pani od UE w sprawie dopłat bezpośrednich dla producentów żyta?

Członkostwo Polski spowoduje dalsze zaostrzenie sytuacji na rynku żyta. Dlatego nieunikniona jest jego reforma. Jesteśmy zdania, że stopniowo trzeba likwidować zakupy interwencyjne, co powinno zostać zrekompensowane systemem dopłat wyrównawczych.

Czy istnieją obecnie pozataryfowe bariery w handlu produktami żywnościowymi między Polską a Niemcami?

Można za takie uznać wysokie standardy weterynaryjne i dotyczące produkcji roślinnej. Tak więc na rynek niemiecki mogą być dopuszczone produkty mleczne czy mięsne, jeżeli pochodzą z wytwórni posiadających certyfikat UE. Po przystąpieniu Polski od UE bariery te zasadniczo znikną, ale mimo to produkty pochodzące z przedsiębiorstw objętych okresami przejściowymi będą mogły być sprzedawane wyłącznie na polskim rynku.

Rozmawiał Piotr Jendroszczyk

Źródło: Rzeczpospolita

Powrót do aktualności