Zła jakość agencyjnych mrożonych ćwierćtusz wołowych
Liczne zabrudzenia, kurz lub ziemia, smar, nieusunięte rdzenie z rynienek kręgowych, nieczytelne pieczęcie z numerami weterynaryjnymi, brak lub nieczytelne oznaczenie klasyfikacji, niezgodne z rzeczywistością oznaczenie klas - brzmi to wszystko nieco groźnie i tajemniczo, a dotyczy wołowiny. I to nie tej przywiezionej z podejrzanych zakątków świata, ale naszej własnej. Taki opis czytamy w protokole oględzin ćwierćtusz wołowych sporządzonych przez Wojewódzki Inspektorat Skupu i Przetwórstwa Artykułów Rolnych w Warszawie. Oceny niezależnych ekspertów potwierdziła Najwyższa Izba Kontroli.
A rzecz dotyczy ćwierćtusz wołowych, kupionych przez sokołowskie Zakłady Mięsne od Agencji Rynku Rolnego. Zakłady Mięsne mają prawo twierdzić, że - mówiąc delikatnie - zabrudzenia mięsa powstały jeszcze przed jego zamrożeniem. Agencja Rynku Rolnego powołała swój zespół biegłych, który orzekł, że "zarzuty te nie znalazły potwierdzenia w ocenie przeprowadzonej przez komisję, w której pracach uczestniczył m.in. powiatowy lekarz weterynarii w Warszawie". Co było dalej? Reklamację odrzucono.
Byłoby może po sprawie, gdyby nie kolejny przypadek. Tym razem ofiarą padły Zakłady Mięsne Agryf ze Szczecina. Agencja tłumaczy się przede wszystkim tym, że ewentualne zabrudzenia powstały na środku transportowym, czyli w trakcie przewozu z chłodni do Zakładu. W tym przypadku Agencja też umyła ręce. Jak mówią szefowie Agryfu najbardziej dotkliwe jest to, że mięso miało być wyeksportowane. Tymczasem oprócz tego, że okazało się towarem wątpliwej jakości, pochodziło z zakładów nie wpisanych na listę firm uprawnionych do eksportu.
Uznania reklamacji nie będzie. Jakość towaru pogarsza się z dnia na dzień. Agencja już prawie pozbyła się wątpliwego mięsa.
A rzecz dotyczy ćwierćtusz wołowych, kupionych przez sokołowskie Zakłady Mięsne od Agencji Rynku Rolnego. Zakłady Mięsne mają prawo twierdzić, że - mówiąc delikatnie - zabrudzenia mięsa powstały jeszcze przed jego zamrożeniem. Agencja Rynku Rolnego powołała swój zespół biegłych, który orzekł, że "zarzuty te nie znalazły potwierdzenia w ocenie przeprowadzonej przez komisję, w której pracach uczestniczył m.in. powiatowy lekarz weterynarii w Warszawie". Co było dalej? Reklamację odrzucono.
Byłoby może po sprawie, gdyby nie kolejny przypadek. Tym razem ofiarą padły Zakłady Mięsne Agryf ze Szczecina. Agencja tłumaczy się przede wszystkim tym, że ewentualne zabrudzenia powstały na środku transportowym, czyli w trakcie przewozu z chłodni do Zakładu. W tym przypadku Agencja też umyła ręce. Jak mówią szefowie Agryfu najbardziej dotkliwe jest to, że mięso miało być wyeksportowane. Tymczasem oprócz tego, że okazało się towarem wątpliwej jakości, pochodziło z zakładów nie wpisanych na listę firm uprawnionych do eksportu.
Uznania reklamacji nie będzie. Jakość towaru pogarsza się z dnia na dzień. Agencja już prawie pozbyła się wątpliwego mięsa.
Źródło: Agrobiznes, TVP1