NIK kontrolował mięso drobiowe w supermarketach
Inspektorzy NIK badali produkcję i handel drobiem. Jest źle. Raport wymienia m.in. toruński i bydgoski Geant.
W minionym roku NIK badała w całym kraju, jak się produkuje i handluje drobiem. Skontrolowano m.in. 67 instytucji administracji rządowej, celnej, sanitarnej i weterynaryjnej, 11 zakładów i 13 supermarketów. Najgorzej jest na granicach. Działające tam służby weterynaryjne często nie dysponują nawet sprzętem umożliwiającym pełną kontrolę wwożonego do kraju drobiu, mięsa czy wędlin, a do kraju przenikają produkty bez wymaganych zezwoleń weterynaryjnych.
Podroby chemiczne
Podczas kontroli w bydgoskim supermarkecie sieci Geant ujawniono m.in., że dział mięsny prowadzony jest nielegalnie. Działał bowiem bez zezwolenia służb sanitarnych, mając jedynie zgodę weterynarii na produkcję mięsa mielonego. Ale to nie koniec. Aż w 43 partiach badanych towarów stwierdzono, że deklarowane terminy przydatności do spożycia były wydłużone o kilka dni ponad okresy przewidziane przez polskie normy. Hipermarket nie prowadził też tzw. badań przechowalniczych na mięso mielone własnej produkcji, nie egzekwował również tego obowiązku od producentów i dostawców. Zarzucono także brak odrębnej dokumentacji przeterminowanych towarów. W tzw. ewidencji strat podawano tylko ogólne wartości towarów wycofanych z obrotu.
W toruńskim hipermarkecie Geant, na podstawie próbek pobranych do badań laboratoryjnych, stwierdzono, że w 12 partiach przetworów drobiowych, m.in. polędwicy, podrobach, mielonym, zawyżona została zawartość azotynów i azotanów. Wykryto też inne wady powstałe w rezultacie złej obróbki technologicznej. Uwagę inspektorów zwróciła polędwica olsztyńska, która posiadała... aż dwie etykiety producenta, na których podano różny skład surowcowy. Z kolei bydgoski Geant oferował wędliny, w których wykryto tzw. stabilizatory oraz regulatory kwasowości nie dopuszczone przez przepisy. Zakwestionowano 6 partii towaru.
Dobrotliwi weterynarze
W raporcie NIK mówi się o niskim poziomie kontroli służb weterynaryjnych, ogólnikowym dokumentowaniu stwierdzonych uchybień, a wręcz o zagrożeniu korupcją. W naszym regionie były uwagi do weterynarzy z Inowrocławia. Podczas kontroli w ubojniach ujawniali oni różne nieprawidłowości, ale zamiast nakazywać ich usunięcie w formie decyzji, ograniczali się do zaleceń odnotowywanych w protokołach.
Podobne zarzuty postawiono włocławskiemu Sanepidowi. Tamtejsi inspektorzy nie wymieniali nawet w protokołach, jakie przepisy zostały naruszone. NIK stwierdził też, że nagminnie unikali obowiązku obciążania rachunkami za kontrole tych hurtowni drobiu, gdzie stwierdzono nieprawidłowości. Z kolei nakielskiemu Sanepidowi zarzucono, że bez odbioru sanitarno-higienicznego wydał zgodę na rozbiór kurcząt w jednej z hurtowni.
W minionym roku NIK badała w całym kraju, jak się produkuje i handluje drobiem. Skontrolowano m.in. 67 instytucji administracji rządowej, celnej, sanitarnej i weterynaryjnej, 11 zakładów i 13 supermarketów. Najgorzej jest na granicach. Działające tam służby weterynaryjne często nie dysponują nawet sprzętem umożliwiającym pełną kontrolę wwożonego do kraju drobiu, mięsa czy wędlin, a do kraju przenikają produkty bez wymaganych zezwoleń weterynaryjnych.
Podroby chemiczne
Podczas kontroli w bydgoskim supermarkecie sieci Geant ujawniono m.in., że dział mięsny prowadzony jest nielegalnie. Działał bowiem bez zezwolenia służb sanitarnych, mając jedynie zgodę weterynarii na produkcję mięsa mielonego. Ale to nie koniec. Aż w 43 partiach badanych towarów stwierdzono, że deklarowane terminy przydatności do spożycia były wydłużone o kilka dni ponad okresy przewidziane przez polskie normy. Hipermarket nie prowadził też tzw. badań przechowalniczych na mięso mielone własnej produkcji, nie egzekwował również tego obowiązku od producentów i dostawców. Zarzucono także brak odrębnej dokumentacji przeterminowanych towarów. W tzw. ewidencji strat podawano tylko ogólne wartości towarów wycofanych z obrotu.
W toruńskim hipermarkecie Geant, na podstawie próbek pobranych do badań laboratoryjnych, stwierdzono, że w 12 partiach przetworów drobiowych, m.in. polędwicy, podrobach, mielonym, zawyżona została zawartość azotynów i azotanów. Wykryto też inne wady powstałe w rezultacie złej obróbki technologicznej. Uwagę inspektorów zwróciła polędwica olsztyńska, która posiadała... aż dwie etykiety producenta, na których podano różny skład surowcowy. Z kolei bydgoski Geant oferował wędliny, w których wykryto tzw. stabilizatory oraz regulatory kwasowości nie dopuszczone przez przepisy. Zakwestionowano 6 partii towaru.
Dobrotliwi weterynarze
W raporcie NIK mówi się o niskim poziomie kontroli służb weterynaryjnych, ogólnikowym dokumentowaniu stwierdzonych uchybień, a wręcz o zagrożeniu korupcją. W naszym regionie były uwagi do weterynarzy z Inowrocławia. Podczas kontroli w ubojniach ujawniali oni różne nieprawidłowości, ale zamiast nakazywać ich usunięcie w formie decyzji, ograniczali się do zaleceń odnotowywanych w protokołach.
Podobne zarzuty postawiono włocławskiemu Sanepidowi. Tamtejsi inspektorzy nie wymieniali nawet w protokołach, jakie przepisy zostały naruszone. NIK stwierdził też, że nagminnie unikali obowiązku obciążania rachunkami za kontrole tych hurtowni drobiu, gdzie stwierdzono nieprawidłowości. Z kolei nakielskiemu Sanepidowi zarzucono, że bez odbioru sanitarno-higienicznego wydał zgodę na rozbiór kurcząt w jednej z hurtowni.
Źródło: Gazeta Pomorska