Żeby śląska była śląską
"Żeby śląska była śląską" - pod takim hasłem Krotoszyńskie Zakłady Mięsne wypowiedziały wojnę kiełbasianym piratom. Okazuje się, że każdy producent kiełbasy może ją nazwać śląską czy krakowską, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności. Tymczasem traci na tym klient.
O ile za kratki można wsadzić pirata komputerowego, o tyle producent fałszywej śląskiej może czuć się bezkarny. A to dlatego, że 5 lat temu zniesiono tzw. normę branżową, która jasno określała jaki skład, kolor i proporcje powinny mieć różne rodzaje kiełbas. Dzięki niej np. śląska niezależnie od regionu Polski smakowała i wyglądała podobnie.
Nowa polska norma pozbawiła ochrony znane marki polskich wyrobów, takich jak kiełbasa śląska, biała czy żywiecka. Dziś można bezkarnie podrabiać te marki, a konsument i organizacje kontrolne są bezradne.
Jak mówią producenci, traca nie tylko oni, ale przede wszystkim klienci.
- Jako klienci zadajemy sobie pytanie dlaczego ta biała, śląska czy żywiecka zepsuła się, ale niestety pozwoliło na to prawo - mówi jeden z producentów kiełbas.
Klienta teoretycznie powinno chronić rozporządzenie ministra rolnictwa, zgodnie z którym oznakowanie produktu nie powinno wprowadzać w błąd kupującego. Ale to tylko teoria. Konia z rzędem temu, kto w parowkach cielęcych znajdzie choć gram cielęciny. Od kilku lat w Polsce nie ubija się cieląt i jest to wprowadzanie konsumenta w błąd.
Wobec kiełbasianych piratów nawet prokuratura bezradnie rozkłada rece.
Krotoszyńskie zakłady zainteresowały akcją m.in. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, parlamentarzystów i znawcę sztuki kulinarnej Roberta Makłowicza.
O ile za kratki można wsadzić pirata komputerowego, o tyle producent fałszywej śląskiej może czuć się bezkarny. A to dlatego, że 5 lat temu zniesiono tzw. normę branżową, która jasno określała jaki skład, kolor i proporcje powinny mieć różne rodzaje kiełbas. Dzięki niej np. śląska niezależnie od regionu Polski smakowała i wyglądała podobnie.
Nowa polska norma pozbawiła ochrony znane marki polskich wyrobów, takich jak kiełbasa śląska, biała czy żywiecka. Dziś można bezkarnie podrabiać te marki, a konsument i organizacje kontrolne są bezradne.
Jak mówią producenci, traca nie tylko oni, ale przede wszystkim klienci.
- Jako klienci zadajemy sobie pytanie dlaczego ta biała, śląska czy żywiecka zepsuła się, ale niestety pozwoliło na to prawo - mówi jeden z producentów kiełbas.
Klienta teoretycznie powinno chronić rozporządzenie ministra rolnictwa, zgodnie z którym oznakowanie produktu nie powinno wprowadzać w błąd kupującego. Ale to tylko teoria. Konia z rzędem temu, kto w parowkach cielęcych znajdzie choć gram cielęciny. Od kilku lat w Polsce nie ubija się cieląt i jest to wprowadzanie konsumenta w błąd.
Wobec kiełbasianych piratów nawet prokuratura bezradnie rozkłada rece.
Krotoszyńskie zakłady zainteresowały akcją m.in. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta, parlamentarzystów i znawcę sztuki kulinarnej Roberta Makłowicza.
Źródło: Agrobiznes, TVP1