UE: Polska idzie na ustępstwa
Polska domaga się prawa do równoczesnego produkowania z mleka spełniającego i nie spełniającego unijnych norm sanitarnych do końca 2006 r. już tylko dla 110 mleczarni, a nie 216, jak do tej pory chciał rząd - przyznał w środę wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk.
Nasze ustępstwa mogłyby pójść jeszcze dalej. Gdyby Unia odrzuciła polski postulat, Pilarczyk wymienił wariant uzyskania specjalnych rozwiązań dla 82, a nawet dla zaledwie 38 zakładów mleczarskich. W Polsce działa ponad 400 mleczarni. Dziś 38 z nich spełnia unijne normy, a kolejnych 178 zamierza się do nich dostosować w ciągu roku. Jeśli jednak nie będą mogły wówczas nadal produkować na osobnych liniach wyrobów z mleka nie spełniającego unijnych norm, może to doprowadzić do bankructwa nawet 100 tys. gospodarstw.
Polscy negocjatorzy zapewnili wczoraj, że w każdym zakładzie, który uzyska prawo do "podwójnej produkcji", będzie zatrudniony lekarz weterynarii. "To o wiele więcej, niż kiedy wprowadzano unijne normy. Wówczas przez 4 lata (1994-98) mleczarnie mogły produkować z obu kategorii mleka tylko przy wyrywkowej kontroli sanitarnej - mówi wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa.
Unijni dyplomaci są jednak bezwzględni. Wskazują, że po epidemii BSE i przedostaniu się rakotwórczych dioksyn na rynek bezpieczeństwo żywności stało się priorytetem. Dlatego "15" zgadza się na podwójny system tylko wobec kilku, maksimum kilkunastu mleczarni. Co więcej, wytwarzane przez nie produkty z mleka klasy ekstra zapewne nie zostaną objęte dopłatami do eksportu, cenami gwarantowanymi skupu mleka w proszku i masła oraz dopłatami do magazynowania serów dojrzewających. W takim przypadku ceny wyrobów mleczarskich po przystąpieniu do Unii nie tylko by nie wzrosły, ale być może nawet spadły. Wówczas, mimo protestów gospodarstw, mleczarnie, a być może i rząd chciałyby maksymalnie ograniczyć listę zakładów mających prawo do "podwójnej produkcji".
W środę polscy negocjatorzy wystąpili także o sprecyzowanie warunków wykorzystania unijnych funduszy na rozwój obszarów wiejskich. Polska oferuje nam z tego tytułu 800 mln euro rocznie. Ministerstwo rolnictwa obawia się jednak, że część tych pieniędzy nie trafi do rolników z powodu zbyt trudnych procedur. Dlatego "najtrudniejsze" programy nasi negocjatorzy chcą ograniczyć na rzecz dopłat bezpośrednich dla rolników. Zapewne pozostaną jednak środki na podtrzymanie działalności tych gospodarstw, które dziś produkują na własne potrzeby, ale chcą zacząć sprzedawać na rynek. Mogą one liczyć na 1000 euro rocznej pomocy. Jesteśmy także zainteresowani wsparciem dla rolników, którzy starają się dostosować do unijnych norm, np. produkcji mleka. Mogą oni liczyć na 200 euro rocznych dotacji na każdy hektar posiadanej ziemi. Wszystko to jednak nie dłużej niż przez 5 lat.
Nasze ustępstwa mogłyby pójść jeszcze dalej. Gdyby Unia odrzuciła polski postulat, Pilarczyk wymienił wariant uzyskania specjalnych rozwiązań dla 82, a nawet dla zaledwie 38 zakładów mleczarskich. W Polsce działa ponad 400 mleczarni. Dziś 38 z nich spełnia unijne normy, a kolejnych 178 zamierza się do nich dostosować w ciągu roku. Jeśli jednak nie będą mogły wówczas nadal produkować na osobnych liniach wyrobów z mleka nie spełniającego unijnych norm, może to doprowadzić do bankructwa nawet 100 tys. gospodarstw.
Polscy negocjatorzy zapewnili wczoraj, że w każdym zakładzie, który uzyska prawo do "podwójnej produkcji", będzie zatrudniony lekarz weterynarii. "To o wiele więcej, niż kiedy wprowadzano unijne normy. Wówczas przez 4 lata (1994-98) mleczarnie mogły produkować z obu kategorii mleka tylko przy wyrywkowej kontroli sanitarnej - mówi wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa.
Unijni dyplomaci są jednak bezwzględni. Wskazują, że po epidemii BSE i przedostaniu się rakotwórczych dioksyn na rynek bezpieczeństwo żywności stało się priorytetem. Dlatego "15" zgadza się na podwójny system tylko wobec kilku, maksimum kilkunastu mleczarni. Co więcej, wytwarzane przez nie produkty z mleka klasy ekstra zapewne nie zostaną objęte dopłatami do eksportu, cenami gwarantowanymi skupu mleka w proszku i masła oraz dopłatami do magazynowania serów dojrzewających. W takim przypadku ceny wyrobów mleczarskich po przystąpieniu do Unii nie tylko by nie wzrosły, ale być może nawet spadły. Wówczas, mimo protestów gospodarstw, mleczarnie, a być może i rząd chciałyby maksymalnie ograniczyć listę zakładów mających prawo do "podwójnej produkcji".
W środę polscy negocjatorzy wystąpili także o sprecyzowanie warunków wykorzystania unijnych funduszy na rozwój obszarów wiejskich. Polska oferuje nam z tego tytułu 800 mln euro rocznie. Ministerstwo rolnictwa obawia się jednak, że część tych pieniędzy nie trafi do rolników z powodu zbyt trudnych procedur. Dlatego "najtrudniejsze" programy nasi negocjatorzy chcą ograniczyć na rzecz dopłat bezpośrednich dla rolników. Zapewne pozostaną jednak środki na podtrzymanie działalności tych gospodarstw, które dziś produkują na własne potrzeby, ale chcą zacząć sprzedawać na rynek. Mogą one liczyć na 1000 euro rocznej pomocy. Jesteśmy także zainteresowani wsparciem dla rolników, którzy starają się dostosować do unijnych norm, np. produkcji mleka. Mogą oni liczyć na 200 euro rocznych dotacji na każdy hektar posiadanej ziemi. Wszystko to jednak nie dłużej niż przez 5 lat.
Źródło: Rzeczpospolita