Polska zmienia stanowisko na rozmowy rolne z UE
Mimo ostrych sporów wewnątrz rządu Rada Ministrów postanowiła we wtorek wysłać do Brukseli projekt zmodyfikowanego przez resort rolnictwa stanowiska w sprawach rolnych.
Stanowisko rząd wyśle do Brukseli "niebawem". Chodzi o to, by trafiło tam przed 24 października, kiedy Unia ma ogłosić swoje propozycje rolne. Dzięki temu Unia będzie mogła wziąć pod uwagę nasze propozycje.
Polska oficjalnie podtrzymuje stanowisko domagające się pełnych dopłat do produkcji rolnej od pierwszego roku członkostwa. Sugeruje jednak Unii, że zgodzimy się na 25 proc. w pierwszym roku i dziesięcioletni okres dochodzenia do pełnej stawki, jeśli: Unia zgodzi się, byśmy mogli z krajowego budżetu podwyższyć rolnikom dopłaty; pozwoli nam przesunąć część (60 proc.) unijnych pieniędzy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich na dopłaty; zezwoli na wprowadzenie ochrony niektórych produktów rolnych.
Ponadto Polska będzie się domagać: wyższych, niż proponuje nam Unia, limitów produkcji i tzw. plonów referencyjnych (od niego liczy się wysokość dopłat); utrzymania obecnych stawek VAT w rolnictwie (0 na podstawowe środki do produkcji, 3 proc. na nieprzetworzone i słabo przetworzone towary rolne).
Przyjęcie tego stanowiska jest sukcesem PSL. Z naszych informacji wynika, że minister ds. europejskich Danuta Hübner do końca uważała, że nie należy naciskać teraz na Brukselę w sprawie ceł i przesunięcia części funduszy strukturalnych na dopłaty (krytykował to komisarz UE ds. rolnych Franz Fischler). Chciała, by w naszym stanowisku znalazł się tylko wniosek o zwiększenie dopłat, limitów produkcji i planów referencyjnych oraz utrzymanie stawek VAT.
Ludowcy - rozsierdzeni, że sprawa już dwukrotnie "spadła" z obrad rządu - wsparli swojego szefa - wicepremiera i ministra rolnictwa Jarosława Kalinowskiego. W poniedziałek władze Stronnictwa oświadczyły, że projekt resortu rolnictwa to absolutne minimum, jakie PSL może zaakceptować. We wtorek rano szef klubu PSL Zbigniew Kuźmiuk w Radiu Zet zagroził, że ludowcy mogą wezwać w referendum Polaków do głosowania przeciwko wejściu do Unii, jeśli propozycje Kalinowskiego nie będą uwzględniane.
Z naszych informacji wynika, że jeszcze dwie godziny przed konferencją prasową min. Hübner i jej zwolennicy mieli gotowy komunikat rządowy, który niczego nie przesądzał. Kalinowski trzymał w pogotowiu swoje służby prasowe do zwołania konkurencyjnej dla rządowej konferencji prasowej.
Ostatecznie rząd poparł argumenty ministra rolnictwa, być może pod wpływem zdecydowanych wypowiedzi bezpartyjnego wiceministra Jerzego Plewy, naszego głównego negocjatora do spraw rolnych. Plewa uważał, że byłoby błędem negocjacyjnym, gdyby Polska nie złożyła swoich propozycji przed 24 października. Przekonywał też, że Unia godziła się już zarówno na cła na niektóre produkty rolne (Hiszpania Portugalia), jak i na klauzule ochronne (Szwecja, Finlandia i Austria).
Po posiedzeniu rządu Plewa powiedział posłom połączonych komisji rolnictwa i europejskiej, że przesunięcie funduszy strukturalnych na dopłaty nie oznacza wcale ograniczenia rozwoju obszarów wiejskich.
- Jest oczywiste, że ze względów technicznych przez kilka pierwszych lat po integracji Polska nie będzie w stanie wykorzystać przyznanych nam przez Unię pieniędzy. Dlatego chcemy, by mimo wszystko popłynęły one na wieś w formie zastrzyku gotówki dla rolników - powiedział Plewa.
Stanowisko rząd wyśle do Brukseli "niebawem". Chodzi o to, by trafiło tam przed 24 października, kiedy Unia ma ogłosić swoje propozycje rolne. Dzięki temu Unia będzie mogła wziąć pod uwagę nasze propozycje.
Polska oficjalnie podtrzymuje stanowisko domagające się pełnych dopłat do produkcji rolnej od pierwszego roku członkostwa. Sugeruje jednak Unii, że zgodzimy się na 25 proc. w pierwszym roku i dziesięcioletni okres dochodzenia do pełnej stawki, jeśli: Unia zgodzi się, byśmy mogli z krajowego budżetu podwyższyć rolnikom dopłaty; pozwoli nam przesunąć część (60 proc.) unijnych pieniędzy przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich na dopłaty; zezwoli na wprowadzenie ochrony niektórych produktów rolnych.
Ponadto Polska będzie się domagać: wyższych, niż proponuje nam Unia, limitów produkcji i tzw. plonów referencyjnych (od niego liczy się wysokość dopłat); utrzymania obecnych stawek VAT w rolnictwie (0 na podstawowe środki do produkcji, 3 proc. na nieprzetworzone i słabo przetworzone towary rolne).
Przyjęcie tego stanowiska jest sukcesem PSL. Z naszych informacji wynika, że minister ds. europejskich Danuta Hübner do końca uważała, że nie należy naciskać teraz na Brukselę w sprawie ceł i przesunięcia części funduszy strukturalnych na dopłaty (krytykował to komisarz UE ds. rolnych Franz Fischler). Chciała, by w naszym stanowisku znalazł się tylko wniosek o zwiększenie dopłat, limitów produkcji i planów referencyjnych oraz utrzymanie stawek VAT.
Ludowcy - rozsierdzeni, że sprawa już dwukrotnie "spadła" z obrad rządu - wsparli swojego szefa - wicepremiera i ministra rolnictwa Jarosława Kalinowskiego. W poniedziałek władze Stronnictwa oświadczyły, że projekt resortu rolnictwa to absolutne minimum, jakie PSL może zaakceptować. We wtorek rano szef klubu PSL Zbigniew Kuźmiuk w Radiu Zet zagroził, że ludowcy mogą wezwać w referendum Polaków do głosowania przeciwko wejściu do Unii, jeśli propozycje Kalinowskiego nie będą uwzględniane.
Z naszych informacji wynika, że jeszcze dwie godziny przed konferencją prasową min. Hübner i jej zwolennicy mieli gotowy komunikat rządowy, który niczego nie przesądzał. Kalinowski trzymał w pogotowiu swoje służby prasowe do zwołania konkurencyjnej dla rządowej konferencji prasowej.
Ostatecznie rząd poparł argumenty ministra rolnictwa, być może pod wpływem zdecydowanych wypowiedzi bezpartyjnego wiceministra Jerzego Plewy, naszego głównego negocjatora do spraw rolnych. Plewa uważał, że byłoby błędem negocjacyjnym, gdyby Polska nie złożyła swoich propozycji przed 24 października. Przekonywał też, że Unia godziła się już zarówno na cła na niektóre produkty rolne (Hiszpania Portugalia), jak i na klauzule ochronne (Szwecja, Finlandia i Austria).
Po posiedzeniu rządu Plewa powiedział posłom połączonych komisji rolnictwa i europejskiej, że przesunięcie funduszy strukturalnych na dopłaty nie oznacza wcale ograniczenia rozwoju obszarów wiejskich.
- Jest oczywiste, że ze względów technicznych przez kilka pierwszych lat po integracji Polska nie będzie w stanie wykorzystać przyznanych nam przez Unię pieniędzy. Dlatego chcemy, by mimo wszystko popłynęły one na wieś w formie zastrzyku gotówki dla rolników - powiedział Plewa.
Źródło: Gazeta Wyborcza