SAPARD: Rolnicy i przedsiębiorcy nie korzystają z programu
- Porównując pierwsze dwa miesiące SAPARD w Polsce z wynikami początku programu w Bułgarii czy Estonii można mówić o sukcesie - powiedział "Rz" jeden z urzędników resortu rolnictwa. W tych państwach w pierwszych miesiącach zebrano w ogóle po kilka wniosków o pomoc z SAPARD. O wiele lepiej jest w Polsce, gdzie do odpowiedzialnej za SAPARD Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) do wczoraj trafiło 2069 wniosków o unijną pomoc.
W Polsce, jak dotychczas, najwięcej wniosków złożyły gminy. Skierowały one do ARiMR 1986 kompletów dokumentacji. - Ta liczba nie powinna się znacząco zmienić, ponieważ regionalne oddziały agencji połączone są komputerami w sieci, więc każdy wniosek jest automatycznie rejestrowany - podaje biuro prasowe agencji.
SAPARD nie cieszył się za to dużym zainteresowaniem wśród rolników i przedsiębiorców. Do wczoraj do agencji wpłynęły - 79 wniosków od rolników i 4 od przedsiębiorców. ARiMR nie chce się wypowiadać, dlaczego tak się stało. Ocenę pierwszych miesięcy funkcjonowania polskiego SAPARD przedstawi dziś, na konferencji prasowej.
- Nie dziwi mnie fakt, że najbardziej aktywne w programie SAPARD są gminy, bo one przygotowywały się do tego programu najdłużej. Poza tym, gminy nie mają innej możliwości taniego finansowania inwestycji niż unijne pieniądze - powiedział "Rz" Zbigniew Chrzanowski, były wiceminister rolnictwa. - Aby dostać pieniądze z SAPARD, trzeba najpierw samu wyłożyć środki na inwestycję. Na takie rozwiązanie większość polskich rolników nie może sobie pozwolić. Łatwiejsze w pozyskaniu i tym samym atrakcyjniejsze są dla rolników kredyty preferencyjne z dopłatami ARiMR - mówi Zbigniew Chrzanowski. Zdaniem ministra agencja za mało informowała, że jedna inwestycja może być finansowana zarówno z kredytów preferencyjnych, jak i z SAPARD. Chodzi o to, że część inwestycji rolnik może potraktować jako oddzielne zadanie finansowane z unijnego programu. Jeżeli rolnik chciałby zbudować oborę, to mógłby na ten cel zaciągnąć kredyt preferencyjny. Natomiast halę udojową mógłby sfinansować z SAPARD.
- Muszę również przyznać, że nie najlepsze były kryteria programu operacyjnego, który odziedziczyłem po poprzednikach. Ograniczyły one wielkość gospodarstw, które hodują trzodę chlewną i mogą się ubiegać o pomoc z SAPARD. Takie gospodarstwa mogą mieć do 250 stanowisk. Tymczasem są one zbyt małe, aby pozwolić sobie na inwestycje. Zwłaszcza kiedy na początku trzeba je sfinansować w całości z własnej kieszeni - mówi Chrzanowski. Jego zdaniem, w unijnym programie nie powinno być żadnych ograniczeń wielkości gospodarstw. - Moi następcy trochę zaprzepaścili szansę i nie zwrócili się do Brukseli o zmianę programu operacyjnego w tym zakresie. Można to było zrobić już po uzyskaniu akredytacji dla ARiMR - mówi były minister.
Małe zainteresowanie SAPARD wśród przedsiębiorców wynika natomiast z faktu, że istnieją już konkurencyjne programy modernizacji branży przetwórstwa mlecznego i mięsnego. Pieniądze z nich są łatwiejsze do zdobycia niż z SAPARD.
John O'Rourke, pierwszy radca Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie: |
Źródło: Rzeczpospolita
Powrót do aktualności