Afera węgierska: we wtorek umową celną zajmie się rząd
Umowa z Węgrami jest szkodliwa i przeprowadzona została w całkowitej konspiracji przed nami, w sposób niedopuszczalny dla koalicjantów - mówił wczoraj wicepremier Jarosław Kalinowski. Zapowiadał też, że nie ustąpi w sporze z resortem gospodarki.
Rząd ma zająć się dziś tzw. sprawą węgierską, czyli podpisanym przez resort gospodarki porozumieniem handlowym obniżającym cła na kilka produktów rolnych z Węgier. By umowa weszła w życie, rząd musi teraz wydać do niej odpowiednie rozporządzenie. Jeśli to zrobi, może to oznaczać rozłam w koalicji.
Przypomnijmy, że w piątek wiceminister gospodarki Marek Wejtko podpisał w Budapeszcie porozumienie z Węgrami, zgodnie z którym zostały obniżone stawki celne na podstawowe produkty rolne z tego kraju. Od połowy października będzie można sprowadzić w dowolnych ilościach: pszenicę (z 15-proc. cłem), mięso wieprzowe (28 proc. cła), drób (25 proc.) i koncentrat pomidorowy (11 proc.). Do tej pory po tak niskich stawkach można było sprowadzać te towary tylko w pewnych ilościach - w ramach tzw. plafonu. W zamian za nasze ustępstwa Węgrzy zniosą wprowadzone przez siebie w maju tego roku restrykcje celne na polskie słodycze i susz warzywny.
Umowa poróżniła poważnie resorty gospodarki i rolnictwa. Pierwszy podkreśla zalety umowy, czyli odblokowanie eksportu słodyczy (na czym traciliśmy miesięcznie 1 mln dol.). Ministerstwo Rolnictwa straszy katastrofą, jaka spadnie na nasz rynek rolny.
Wiceminister Wejtko tłumaczył w poniedziałek "Gazecie", że strona polska w umowie handlowej z Węgrami łamała ustalenia CEFTA (środkowoeuropejskiej strefy wolnego handlu, w skład której wchodzą m.in. Polska i Węgry) wprowadzając podwójne zabezpieczenia celne na importowane z Węgier produkty. Teraz sytuacja znormalniała.
Zdaniem resortu rolnictwa jest odwrotnie. To Węgrzy łamali zasady CEFTA i Światowej Organizacji Handlu (WTO), np. subsydiujące eksport pszenicy do Polski lub stosując różne reżimy przy wzajemnym handlu produktami rybnymi (Polska ma zerowe stawki na dowolne kwoty, a Węgrzy wprowadzili ograniczenia ilościowe). Według Kalinowskiego porozumienie sankcjonuje też bezprawne węgierskie restrykcje na polskie słodycze.
- Umowa jest szkodliwa i przeprowadzona została w całkowitej konspiracji przed nami, w sposób niedopuszczalny dla koalicjantów - mówił wczoraj Jarosław Kalinowski, wicepremier, minister rolnictwa i szef PSL. - Zostaliśmy oszukani. Ktoś przekroczył swoje kompetencje w sposób znaczny. Liczę, że premier pilnie wyciągnie konsekwencje.
Ten "ktoś" to minister gospodarki Jacek Piechota, który - jak twierdzi Kalinowski - jeszcze w piątek rano zapewniał go telefonicznie, że żadna umowa bez konsultacji z ministrem rolnictwa i bez akceptacji rządu nie zostanie podpisana. Od pewnego czasu mówi się, że premier Leszek Miller chce się pozbyć Piechoty - który w rządzie jest uważany za człowieka prezydenta. Afera węgierska może być do tego dobrym pretekstem.
Sprawa nie jest jednak wcale przesądzona. Co prawda premier w radiowych "Sygnałach dnia" powiedział, "że być może istnieje konieczność przejrzenia treści tego ustalenia", ale jednocześnie nazwał reakcję PSL "histeryczną". W Łodzi - wyraźnie trzymając stronę Piechoty - stwierdził, że na handel z Węgrami trzeba patrzeć przez pryzmat całej gospodarki, a nie tylko rolnictwa.
Posiedzenie rządu zanosi się więc na bardzo burzliwe. Kalinowski zapewnił "Gazetę", że nie ustąpi, bo jeśli rząd zatwierdzi to porozumienie z Węgrami, natychmiast takich samych ceł zażądają inne kraje CEFTA (przede wszystkim Czechy, Słowacja i Bułgaria). To - zdaniem wicepremiera - oznacza poważne kłopoty dla naszego rynku rolnego. Najbardziej groźna - uważa Kalinowski - jest sprawa koncentratu pomidorowego. Gdy w 1997 r. do Polski wpłynęło z Węgier i Czech więcej koncentratu, niż te kraje łącznie produkują, nasz rynek zupełnie się załamał. Polska wycofała się wtedy z ceł preferencyjnych, ale wiele firm i tak zbankrutowało.
Rząd ma zająć się dziś tzw. sprawą węgierską, czyli podpisanym przez resort gospodarki porozumieniem handlowym obniżającym cła na kilka produktów rolnych z Węgier. By umowa weszła w życie, rząd musi teraz wydać do niej odpowiednie rozporządzenie. Jeśli to zrobi, może to oznaczać rozłam w koalicji.
Przypomnijmy, że w piątek wiceminister gospodarki Marek Wejtko podpisał w Budapeszcie porozumienie z Węgrami, zgodnie z którym zostały obniżone stawki celne na podstawowe produkty rolne z tego kraju. Od połowy października będzie można sprowadzić w dowolnych ilościach: pszenicę (z 15-proc. cłem), mięso wieprzowe (28 proc. cła), drób (25 proc.) i koncentrat pomidorowy (11 proc.). Do tej pory po tak niskich stawkach można było sprowadzać te towary tylko w pewnych ilościach - w ramach tzw. plafonu. W zamian za nasze ustępstwa Węgrzy zniosą wprowadzone przez siebie w maju tego roku restrykcje celne na polskie słodycze i susz warzywny.
Umowa poróżniła poważnie resorty gospodarki i rolnictwa. Pierwszy podkreśla zalety umowy, czyli odblokowanie eksportu słodyczy (na czym traciliśmy miesięcznie 1 mln dol.). Ministerstwo Rolnictwa straszy katastrofą, jaka spadnie na nasz rynek rolny.
Wiceminister Wejtko tłumaczył w poniedziałek "Gazecie", że strona polska w umowie handlowej z Węgrami łamała ustalenia CEFTA (środkowoeuropejskiej strefy wolnego handlu, w skład której wchodzą m.in. Polska i Węgry) wprowadzając podwójne zabezpieczenia celne na importowane z Węgier produkty. Teraz sytuacja znormalniała.
Zdaniem resortu rolnictwa jest odwrotnie. To Węgrzy łamali zasady CEFTA i Światowej Organizacji Handlu (WTO), np. subsydiujące eksport pszenicy do Polski lub stosując różne reżimy przy wzajemnym handlu produktami rybnymi (Polska ma zerowe stawki na dowolne kwoty, a Węgrzy wprowadzili ograniczenia ilościowe). Według Kalinowskiego porozumienie sankcjonuje też bezprawne węgierskie restrykcje na polskie słodycze.
- Umowa jest szkodliwa i przeprowadzona została w całkowitej konspiracji przed nami, w sposób niedopuszczalny dla koalicjantów - mówił wczoraj Jarosław Kalinowski, wicepremier, minister rolnictwa i szef PSL. - Zostaliśmy oszukani. Ktoś przekroczył swoje kompetencje w sposób znaczny. Liczę, że premier pilnie wyciągnie konsekwencje.
Ten "ktoś" to minister gospodarki Jacek Piechota, który - jak twierdzi Kalinowski - jeszcze w piątek rano zapewniał go telefonicznie, że żadna umowa bez konsultacji z ministrem rolnictwa i bez akceptacji rządu nie zostanie podpisana. Od pewnego czasu mówi się, że premier Leszek Miller chce się pozbyć Piechoty - który w rządzie jest uważany za człowieka prezydenta. Afera węgierska może być do tego dobrym pretekstem.
Sprawa nie jest jednak wcale przesądzona. Co prawda premier w radiowych "Sygnałach dnia" powiedział, "że być może istnieje konieczność przejrzenia treści tego ustalenia", ale jednocześnie nazwał reakcję PSL "histeryczną". W Łodzi - wyraźnie trzymając stronę Piechoty - stwierdził, że na handel z Węgrami trzeba patrzeć przez pryzmat całej gospodarki, a nie tylko rolnictwa.
Posiedzenie rządu zanosi się więc na bardzo burzliwe. Kalinowski zapewnił "Gazetę", że nie ustąpi, bo jeśli rząd zatwierdzi to porozumienie z Węgrami, natychmiast takich samych ceł zażądają inne kraje CEFTA (przede wszystkim Czechy, Słowacja i Bułgaria). To - zdaniem wicepremiera - oznacza poważne kłopoty dla naszego rynku rolnego. Najbardziej groźna - uważa Kalinowski - jest sprawa koncentratu pomidorowego. Gdy w 1997 r. do Polski wpłynęło z Węgier i Czech więcej koncentratu, niż te kraje łącznie produkują, nasz rynek zupełnie się załamał. Polska wycofała się wtedy z ceł preferencyjnych, ale wiele firm i tak zbankrutowało.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Powrót do aktualności