Fischler w Warszawie: gwizdy i oklaski
Unijny komisarz próbował wczoraj przekonywać Polaków, by spojrzeli na rolne propozycje Komisji Europejskiej przychylniejszym okiem. Raczej mu się to nie udało.
Rano komisarz UE ds. rolnictwa Franz Fischler spotkał się z wicepremierem Jarosławem Kalinowskim i prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Aleksandrem Bentkowskim. Wiadomo, że omawiano: harmonogram negocjacji na najbliższe miesiące - tak by w grudniu na szczycie w Kopenhadze jasna już była kwestia wysokości dopłat bezpośrednich dla polskich rolników; aspekty finansowe rozszerzenia (Kalinowski chce większych niż obecne gwarancji, że Polska w pierwszym roku w UE nie będzie płatnikiem netto do budżetu Unii).
Jakie dopłaty
Rząd wyraźnie nie liczy już na to, że Unia da nam więcej niż proponowane 25 proc. dopłat dla rolników w pierwszym roku. Dlatego w swoim stanowisku negocjacyjnym, które wyśle do Brukseli 21 września, zaproponuje inne sposoby poprawy dochodów dla naszych rolników. Kalinowski mówił o trzech możliwościach: zwiększeniu dopłat z naszego budżetu dla rolników, przesunięciu części funduszy unijnych przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich na bezpośrednie wsparcie rolnictwa, wprowadzeniu ceł na import niektórych produktów rolnych z Unii.
Pytany przez dziennikarzy, która z tych trzech opcji jest najłatwiejsza do zaakceptowania przez Unię, Fischler pominął kwestię ceł. Powiedział, że nie wtrąca się do krajowych budżetów, ale przy przesuwaniu środków finansowych z funduszy strukturalnych na dopłaty zaleca "ostrożność", bo ucierpią na tym rolnicy pracujący w trudnych warunkach, np. podgórskich. Jednak po południu - na spotkaniu ze związkowcami - mocno podkreślił, że wprowadzenie ceł jest "absolutnie niemożliwe".
W Ministerstwie Rolnictwa mówiono także o ostatnich zmianach personalnych w ARiMR. W środę Komisja wysłała w tej sprawie list do polskich władz. W czwartek w obecności Fischlera Kalinowski powiedział, że Komisja nie będzie ingerowała w wewnętrzne sprawy Agencji, a ta z kolei gwarantuje Brukseli pełną informację o swoich poczynaniach.
Gorąco w Sejmie
Atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca dopiero podczas spotkania Fischlera z posłami i senatorami komisji rolnych i europejskich. Wszystko, co powiedział komisarz, spotykało się z natychmiastową krytyką parlamentarzystów - i to wszystkich opcji politycznych. Emocje wzbudził jego apel, by Polska życzliwszym okiem spojrzała na wprowadzenie uproszczonego systemu stosowania dopłat zamiast IACS (czyli do hektara, a nie do wielkości produkcji).
- Nie chcę ukrywać, że dość zachowawcza postawa Polski w tej sprawie nieco mnie zaskoczyła. Uproszczony system jest związany ze znaczącymi ułatwieniami administracyjnymi - powiedział Fischler. I dodał, że chciałby "bardzo wyraźnie zachęcić" parlamentarzystów do dokładnego przyjrzenia się uproszczonemu systemowi pod względem "korzyści dla polskiego rolnictwa".
Posłowie zarzucili komisarzowi, że ta propozycja jest szkodliwa dla dobrych rolników. Pytali też, po co wydajemy pieniądze na system IACS, skoro nie jest potrzebny. Ale najbardziej rozsierdziło ich zdanie komisarza na temat dopłat bezpośrednich.
Fischler stwierdził, że polskim rolnikom bardziej niż dopłaty potrzebna jest modernizacja gospodarstw, a 25 proc. w pierwszym roku nie jest propozycją na stałe, tylko kwotą przejściową. - Ci, którzy twierdzą, że pełne dopłaty załatwią wszystkie problemy polskiego rolnictwa, nie mówią prawdy. Czy chcecie podziału wsi na wiejski proletariat i dobrze zarabiającą elitę? Aby do tego nie doszło, musimy rozwijać obszary wiejskie i na tym się koncentrować - mówił Fischler. Twierdził, że pełne dopłaty mogą zahamować modernizację gospodarstw.
- To, co pan mówi, jest wiarygodne inaczej - atakowała Halina Nowina-Konopczyna (LPR). - Tą propozycją podważa pan fundament, na którym zbudowano Unię - Bogdan Pęk (PSL). - Bez dopłat, czyli bez zapewnienia większych dochodów naszym rolnikom, nie będą oni inwestowali w modernizowanie gospodarstwa - Bogusław Stec (SLD).
Fischler nie pozostawał dłużny: - Równe traktowanie jest proste i łatwe, jeśli wszyscy mają tę samą sytuację wyjściową. Ale tak nie jest. Poza dopłatami liczy się też fakt, że polscy rolnicy po integracji będą mieli zapewnione wyższe ceny na swoje towary i łatwiejszy zbyt. Jeśli chcecie być fair wobec społeczeństwa, to powiedzcie mu, co je czeka, jeśli Polska nie wejdzie do Unii. Każdy ekonomista wyliczy, że to będzie najgorsze rozwiązanie dla Polski, także dla waszych rolników.
Na wiele konkretnych pytań posłów Fischler jednak nie odpowiedział. Nie powiedział np., czy Unia rozważy możliwość skrócenia okresu dochodzenia do pełnych dopłat z dziesięciu lat do trzech, jak proponuje polski rząd. Ani czy jest możliwość, by w ramach 25-proc. dopłat w pierwszym roku gospodarstwa o niskich dochodach, które nie sprzedają niczego na rynek, dostały tylko wsparcie socjalne. Reszta pieniędzy została podzielona między większe gospodarstwa - co oznacza procentowo wyższe dopłaty.
To nie remiza!
Gdy parlamentarzyści wstali już z miejsc i spotkanie zostało zakończone, posłanka Nowina-Konopczyna niespodziewanie powiedziała, że posłowie mają prezent dla Fischlera. Na jej apel grupa posłów z LPR wyciągnęła z kieszeni przygotowane wcześniej gwizdki i zaczęła ogłuszająco gwizdać wprost do mikrofonów. Dołączyli się do nich niektórzy posłowie PSL, gwiżdżąc na palcach. - Co wy wyprawiacie! To nie jest remiza strażacka - krzyczał zdenerwowany poseł Roman Jagieliński.
Według Nowiny-Konopczyny komisarz obraził Polaków, bo miał "kpiącą minę" podczas dyskusji, a Bogdan Pęk gwizdał, bo Fischler przedstawił propozycję niegodziwą i nieuczciwą. Marszałek Sejmu Marek Borowski chce, by komisja etyki poselskiej zbadała sprawę wygwizdania Fischlera.
Sam Fischler powiedział dziennikarzom, że w demokracji potrzebna jest opozycja i krytyka, więc nie widzi problemu w zachowaniu posłów. - Szkoda jednak - dodał - że nie wszyscy przyszli na spotkanie, by rzeczowo dyskutować, a to właśnie zaoferowaliśmy.
Nic nie mogę obiecać
Niewiele spokojniej było na popołudniowym spotkaniu z przedstawicielami związków, organizacji rolniczych i samorządów. - Jestem człowiekiem bardzo cierpliwym, dlatego mogę spokojnie słuchać, że Polska to nie Afryka [nawiązał do głosu w dyskusji Andrzeja Leppera] albo że liberalizm gospodarczy to terroryzm [głos posłanki Renaty Berger, także z Samoobrony] - powiedział komisarz. Przez prawie dwie godziny usiłował zachęcić dyskutantów, by patrzyli na ofertę Unii całościowo i szukali płaszczyzny porozumienia z Komisją Europejską, zamiast koncentrować się tylko na wysokości dopłat i "dyskryminacji" polskich rolników.
- Nie powiem dziś, czy jest możliwy kompromis między 25 proc. dopłat, jakie Komisja proponuje, a 100 proc., jakich Polska chce. Nie ma jeszcze zgody wszystkich członków Unii na te - waszym zdaniem - skromne 25 proc. Gdybym dziś coś obiecał, byłoby to kłamstwo. Mogę tylko powiedzieć, że uzyskanie czegoś ponad 25 proc. będzie bardzo trudne.
Mimo wszystko związkowcy i samorządowcy podziękowali Fischlerowi za spotkanie oklaskami.
Rano komisarz UE ds. rolnictwa Franz Fischler spotkał się z wicepremierem Jarosławem Kalinowskim i prezesem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Aleksandrem Bentkowskim. Wiadomo, że omawiano: harmonogram negocjacji na najbliższe miesiące - tak by w grudniu na szczycie w Kopenhadze jasna już była kwestia wysokości dopłat bezpośrednich dla polskich rolników; aspekty finansowe rozszerzenia (Kalinowski chce większych niż obecne gwarancji, że Polska w pierwszym roku w UE nie będzie płatnikiem netto do budżetu Unii).
Jakie dopłaty
Rząd wyraźnie nie liczy już na to, że Unia da nam więcej niż proponowane 25 proc. dopłat dla rolników w pierwszym roku. Dlatego w swoim stanowisku negocjacyjnym, które wyśle do Brukseli 21 września, zaproponuje inne sposoby poprawy dochodów dla naszych rolników. Kalinowski mówił o trzech możliwościach: zwiększeniu dopłat z naszego budżetu dla rolników, przesunięciu części funduszy unijnych przeznaczonych na rozwój obszarów wiejskich na bezpośrednie wsparcie rolnictwa, wprowadzeniu ceł na import niektórych produktów rolnych z Unii.
Pytany przez dziennikarzy, która z tych trzech opcji jest najłatwiejsza do zaakceptowania przez Unię, Fischler pominął kwestię ceł. Powiedział, że nie wtrąca się do krajowych budżetów, ale przy przesuwaniu środków finansowych z funduszy strukturalnych na dopłaty zaleca "ostrożność", bo ucierpią na tym rolnicy pracujący w trudnych warunkach, np. podgórskich. Jednak po południu - na spotkaniu ze związkowcami - mocno podkreślił, że wprowadzenie ceł jest "absolutnie niemożliwe".
W Ministerstwie Rolnictwa mówiono także o ostatnich zmianach personalnych w ARiMR. W środę Komisja wysłała w tej sprawie list do polskich władz. W czwartek w obecności Fischlera Kalinowski powiedział, że Komisja nie będzie ingerowała w wewnętrzne sprawy Agencji, a ta z kolei gwarantuje Brukseli pełną informację o swoich poczynaniach.
Gorąco w Sejmie
Atmosfera zrobiła się naprawdę gorąca dopiero podczas spotkania Fischlera z posłami i senatorami komisji rolnych i europejskich. Wszystko, co powiedział komisarz, spotykało się z natychmiastową krytyką parlamentarzystów - i to wszystkich opcji politycznych. Emocje wzbudził jego apel, by Polska życzliwszym okiem spojrzała na wprowadzenie uproszczonego systemu stosowania dopłat zamiast IACS (czyli do hektara, a nie do wielkości produkcji).
- Nie chcę ukrywać, że dość zachowawcza postawa Polski w tej sprawie nieco mnie zaskoczyła. Uproszczony system jest związany ze znaczącymi ułatwieniami administracyjnymi - powiedział Fischler. I dodał, że chciałby "bardzo wyraźnie zachęcić" parlamentarzystów do dokładnego przyjrzenia się uproszczonemu systemowi pod względem "korzyści dla polskiego rolnictwa".
Posłowie zarzucili komisarzowi, że ta propozycja jest szkodliwa dla dobrych rolników. Pytali też, po co wydajemy pieniądze na system IACS, skoro nie jest potrzebny. Ale najbardziej rozsierdziło ich zdanie komisarza na temat dopłat bezpośrednich.
Fischler stwierdził, że polskim rolnikom bardziej niż dopłaty potrzebna jest modernizacja gospodarstw, a 25 proc. w pierwszym roku nie jest propozycją na stałe, tylko kwotą przejściową. - Ci, którzy twierdzą, że pełne dopłaty załatwią wszystkie problemy polskiego rolnictwa, nie mówią prawdy. Czy chcecie podziału wsi na wiejski proletariat i dobrze zarabiającą elitę? Aby do tego nie doszło, musimy rozwijać obszary wiejskie i na tym się koncentrować - mówił Fischler. Twierdził, że pełne dopłaty mogą zahamować modernizację gospodarstw.
- To, co pan mówi, jest wiarygodne inaczej - atakowała Halina Nowina-Konopczyna (LPR). - Tą propozycją podważa pan fundament, na którym zbudowano Unię - Bogdan Pęk (PSL). - Bez dopłat, czyli bez zapewnienia większych dochodów naszym rolnikom, nie będą oni inwestowali w modernizowanie gospodarstwa - Bogusław Stec (SLD).
Fischler nie pozostawał dłużny: - Równe traktowanie jest proste i łatwe, jeśli wszyscy mają tę samą sytuację wyjściową. Ale tak nie jest. Poza dopłatami liczy się też fakt, że polscy rolnicy po integracji będą mieli zapewnione wyższe ceny na swoje towary i łatwiejszy zbyt. Jeśli chcecie być fair wobec społeczeństwa, to powiedzcie mu, co je czeka, jeśli Polska nie wejdzie do Unii. Każdy ekonomista wyliczy, że to będzie najgorsze rozwiązanie dla Polski, także dla waszych rolników.
Na wiele konkretnych pytań posłów Fischler jednak nie odpowiedział. Nie powiedział np., czy Unia rozważy możliwość skrócenia okresu dochodzenia do pełnych dopłat z dziesięciu lat do trzech, jak proponuje polski rząd. Ani czy jest możliwość, by w ramach 25-proc. dopłat w pierwszym roku gospodarstwa o niskich dochodach, które nie sprzedają niczego na rynek, dostały tylko wsparcie socjalne. Reszta pieniędzy została podzielona między większe gospodarstwa - co oznacza procentowo wyższe dopłaty.
To nie remiza!
Gdy parlamentarzyści wstali już z miejsc i spotkanie zostało zakończone, posłanka Nowina-Konopczyna niespodziewanie powiedziała, że posłowie mają prezent dla Fischlera. Na jej apel grupa posłów z LPR wyciągnęła z kieszeni przygotowane wcześniej gwizdki i zaczęła ogłuszająco gwizdać wprost do mikrofonów. Dołączyli się do nich niektórzy posłowie PSL, gwiżdżąc na palcach. - Co wy wyprawiacie! To nie jest remiza strażacka - krzyczał zdenerwowany poseł Roman Jagieliński.
Według Nowiny-Konopczyny komisarz obraził Polaków, bo miał "kpiącą minę" podczas dyskusji, a Bogdan Pęk gwizdał, bo Fischler przedstawił propozycję niegodziwą i nieuczciwą. Marszałek Sejmu Marek Borowski chce, by komisja etyki poselskiej zbadała sprawę wygwizdania Fischlera.
Sam Fischler powiedział dziennikarzom, że w demokracji potrzebna jest opozycja i krytyka, więc nie widzi problemu w zachowaniu posłów. - Szkoda jednak - dodał - że nie wszyscy przyszli na spotkanie, by rzeczowo dyskutować, a to właśnie zaoferowaliśmy.
Nic nie mogę obiecać
Niewiele spokojniej było na popołudniowym spotkaniu z przedstawicielami związków, organizacji rolniczych i samorządów. - Jestem człowiekiem bardzo cierpliwym, dlatego mogę spokojnie słuchać, że Polska to nie Afryka [nawiązał do głosu w dyskusji Andrzeja Leppera] albo że liberalizm gospodarczy to terroryzm [głos posłanki Renaty Berger, także z Samoobrony] - powiedział komisarz. Przez prawie dwie godziny usiłował zachęcić dyskutantów, by patrzyli na ofertę Unii całościowo i szukali płaszczyzny porozumienia z Komisją Europejską, zamiast koncentrować się tylko na wysokości dopłat i "dyskryminacji" polskich rolników.
- Nie powiem dziś, czy jest możliwy kompromis między 25 proc. dopłat, jakie Komisja proponuje, a 100 proc., jakich Polska chce. Nie ma jeszcze zgody wszystkich członków Unii na te - waszym zdaniem - skromne 25 proc. Gdybym dziś coś obiecał, byłoby to kłamstwo. Mogę tylko powiedzieć, że uzyskanie czegoś ponad 25 proc. będzie bardzo trudne.
Mimo wszystko związkowcy i samorządowcy podziękowali Fischlerowi za spotkanie oklaskami.
Źródło: Gazeta Wyborcza