Tuż za wschodnią granicą, jak grzyby po deszczu, powstają zakłady mięsne
Co bardziej obrotni przedsiębiorcy ze wschodu zdobywają tani, polski surowiec, tymczasem nasze firmy przymierzają się do redukcji zatrudnienia, bo polityka Agencji Rynku Rolnego pozostawia wiele do życzenia.
A wszystko rozbija się o możliwość sprzedaży za granicę półtusz już przetworzonych. Wysyłając na wschód tylko surowe mięsa budżet państwa zyskuje niewiele. A szkoda, bo dochody licząc lekką ręką mogłyby być przynajmniej trzykrotnie wyższe. Tymbardziej, że Rosjanie gotowi są kupować najlepsze wyroby, a nie - tak jak dawniej - tylko głowy, smalec i parówki.
- Brak możliwości wysyłania przetworzonych półtusz na wschów sprawia, że dotujemy w ten sposób nowopowstający przemysł rosyjski, któremu sprzedaje się półtusze po 77 centów/kg. W tym przypadku, jak tak dalej pójdzie, Rosjanie będą produkować polędwice sopockie, krotoszyńskie boczki wędzone i będą sprzedawać nam z powrotem do Polski dwukrotnie taniej jak my sprzedajemy naszą produkcję w Polsce - mówi Janusz Michna z Zakładów Mięsnych w Pelplinie. - I do tego najprawdopodobniej dojdzie - dodaje.
Jeśli Agencja pomyślałaby choć trochę sytuacja mogłaby być inna. Zatrudnienie znaleźliby nie tylko masarze, ale również producenci opakowań, przypraw, czy firmy transportowe. A za granicę udałoby się sprzedać gotowy towar za 250 mln zł - dodają z żalem szefowie zakładów mięsnych.
Tymczasem na giełdach towarowych handel mięsem niewielki. Drożeje tylko mięso drobiowe. Największe wzrosty dotyczą filetów z piersi kurczaka i indyka. Więcej trzeba zapłacić także za korpusy.
A wszystko rozbija się o możliwość sprzedaży za granicę półtusz już przetworzonych. Wysyłając na wschód tylko surowe mięsa budżet państwa zyskuje niewiele. A szkoda, bo dochody licząc lekką ręką mogłyby być przynajmniej trzykrotnie wyższe. Tymbardziej, że Rosjanie gotowi są kupować najlepsze wyroby, a nie - tak jak dawniej - tylko głowy, smalec i parówki.
- Brak możliwości wysyłania przetworzonych półtusz na wschów sprawia, że dotujemy w ten sposób nowopowstający przemysł rosyjski, któremu sprzedaje się półtusze po 77 centów/kg. W tym przypadku, jak tak dalej pójdzie, Rosjanie będą produkować polędwice sopockie, krotoszyńskie boczki wędzone i będą sprzedawać nam z powrotem do Polski dwukrotnie taniej jak my sprzedajemy naszą produkcję w Polsce - mówi Janusz Michna z Zakładów Mięsnych w Pelplinie. - I do tego najprawdopodobniej dojdzie - dodaje.
Jeśli Agencja pomyślałaby choć trochę sytuacja mogłaby być inna. Zatrudnienie znaleźliby nie tylko masarze, ale również producenci opakowań, przypraw, czy firmy transportowe. A za granicę udałoby się sprzedać gotowy towar za 250 mln zł - dodają z żalem szefowie zakładów mięsnych.
Tymczasem na giełdach towarowych handel mięsem niewielki. Drożeje tylko mięso drobiowe. Największe wzrosty dotyczą filetów z piersi kurczaka i indyka. Więcej trzeba zapłacić także za korpusy.
Źródło: Agrobiznes, TVP1