Abolicja podatkowa, czyli marchewka Kołodki
Wicepremier Kołodko oferuje podatnikom, którzy zataili przed fiskusem dochody, marchewkę: w zamian za 7,5 proc. podatek od tych dochodów, będą mogli je zalegalizować. Opozycja nie jest zachwycona
"Gazeta" jako pierwsza dotarła i we wtorek opisała projekt ustawy o jednorazowym opodatkowaniu nieujawnionego dochodu. Zgodnie z nim podatnicy, którzy ukryli swoje dochody - w grę wchodzą dochody z lat 1996-2001 r. legalne, ale nie ujawnione w rozliczeniach podatkowych lub dochody ze źródeł nieujawnionych - będą mogli ten majątek niejako "zalegalizować". Złożą deklarację podatkową i zapłacą skromny podatek 7,5 proc. Ten, kto nie ujawni się do końca grudnia 2002 r., a zostanie "przyłapany" przez fiskusa, zapłaci 75 proc. karny podatek.
Skasować licznik
- Chcemy oczyścić przedpole dla uczciwej przedsiębiorczości. Ci, którzy się pomylili, nie dopatrzyli, dali się podkusić i źle wypełnili PIT-y, mają teraz szanse ten błąd czy potknięcie naprawić - zachęcał wicepremier Kołodko. To marchewka dla pomyłkowiczów. Jest też i kij: gdy służby skarbowe wykryją ich błąd, gorzko tego pożałują: zapłacą 10 razy więcej.
Zdaniem Kołodki projekt rządu daje szanse "wyjścia z szarej strefy tej przedsiębiorczości, która nie jest naganna, a wręcz chwalebna, tyle tylko, że przedsiębiorca zapomniał poinformować o tym odpowiednie służby i podzielić się troszkę swoimi dochodami". - To jest szansa, by wsiąść do taksówki i skasować licznik - zachęcał wicepremier.
- Jak rząd wytłumaczy uczciwym podatnikom, którzy płacą wysokie podatki, że ci, którzy ukrywali swoje dochody nie tylko nie zostaną ukarani, ale zapłacą niski podatek? - "Gazeta" zapytała wiceminister finansów Irenę Ożóg. Odparła, że abolicja nie krzywdzi uczciwych podatników, wręcz przeciwnie: - Wszelkie działania, które sprzyjają ujawnianiu się szarej strefy i wchodzeniu jej w oficjalny obieg są dobre dla uczciwych podatników, bo zwiększają dochody budżetu. Nie wyzwala to chęci wprowadzania nowych podatków i stwarza szanse na obniżenie podatków już istniejących.
Zdaniem Wiesława Walendziaka (PiS) i Donalda Tuska (PO) to abolicja dla przestępców. - Wśród nieujawnionych dochodów dominują dochody z działalności przestępczej - oburzała się też w środę w Sejmie posłanka PO Zyta Gilowska.
- W razie jakichkolwiek wątpliwości, urząd skarbowy będzie mógł wszcząć postępowanie wyjaśniające, a potem karne skarbowe lub powiadomić policję - odpierała te zarzuty wiceminister Ożóg.
Nieznane są skutki finansowe tej ustawy, bo nie wiadomo ilu podatników zechce z niej skorzystać, ale można je oszacować na ok. 2 proc. wpływów z PIT, czyli ok. 0,5 mld zł.
Po co deklaracje?
Jak już pisaliśmy we wtorek, projekt ustawy wprowadza także deklaracje majątkowe. Składać je będą ludzie, których majątek wynosi mniej więcej ok. 360 tys. zł. "Wykazywany będzie tylko majątek, którego posiadanie wykracza poza materialne zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.
Do deklaracji trzeba będzie wpisać posiadane: nieruchomości (wraz z adresem i datą kupna oraz powierzchnią całkowitą gruntu lub użytkową budynku), luksusowe samochody o znacznej wartości, udziały w spółkach handlowych lub cywilnych, wkłady w spółdzielni, obligacje, akcje lub inne papiery wartościowe, oszczędności oraz szacunkową wartość pozostałego mienia.
Nie trzeba będzie spowiadać się m.in. z: rzeczy będących wyposażeniem domu, jeśli kosztowały one mniej niż 10 tys. zł, mieszkania poniżej 70 m.kw. (przeciętna wartość 170 tys. zł), środków transportu, których cena nie przekroczyła łącznie 80 tys. zł oraz pozostałego majątku, w tym oszczędności, jeśli jego wartość jest mniejsza niż 100 tys. zł.
- Uczciwi ludzie nie mają się czego bać. Ta ustawa jest jak dmuchanie w balonik. Nie mam pretensji do policji, która każe mi to robić, bo wiem, że dzięki temu inni nie będą jeździć po alkoholu - uspokajał wicepremier Kołodko.
Deklaracje mają służyć walce z szarą strefą, dają urzędom skarbowym możliwość przyglądania się pokaźnym majątkom obywateli i porównywania dochodów zadeklarowanych w PIT ze zgromadzonym majątkiem.
Wiceminister Wiesław Ciesielski zdradził, że Polacy złożyli do urzędów skarbowych 183 tys. skarg na innych obywateli, którzy ich zdaniem są na bakier z fiskusem: - Wszczęliśmy 32 tys. postępowań wyjaśniających, tylko 465 z nich zakończyło się decyzją podatkową, z czego tylko w 29 przypadkach wyegzekwowano należne państwu pieniądze.
- To przypomina łapanie szczura w ciemnym tunelu, a szczur na dodatek ma noktowizor. Ta ustawa daje służbom skarbowym ważny instrument do egzekwowania należnych państwu dochodów, daje nam noktowizor - uważa wiceminister Ciesielski.
Wartość posiadanych rzeczy ma być ustalona według ceny ich nabycia lub kosztu wytworzenia. Wartość udziałów w spółkach, wartość posiadanych akcji, itd. będzie wyliczona według ich wartości nominalnej.
Deklarację majątkową trzeba będzie dostarczyć do urzędu skarbowego do 30 kwietnia 2003 r., a potem co roku zameldować, co się zmieniło w naszym stanie posiadania.
Projekt rządowy już trafił do Sejmu. - Jest to dobrodziejstwo, które ofiarowujemy parlamentowi - powiedział Kołodko.
"Gazeta" jako pierwsza dotarła i we wtorek opisała projekt ustawy o jednorazowym opodatkowaniu nieujawnionego dochodu. Zgodnie z nim podatnicy, którzy ukryli swoje dochody - w grę wchodzą dochody z lat 1996-2001 r. legalne, ale nie ujawnione w rozliczeniach podatkowych lub dochody ze źródeł nieujawnionych - będą mogli ten majątek niejako "zalegalizować". Złożą deklarację podatkową i zapłacą skromny podatek 7,5 proc. Ten, kto nie ujawni się do końca grudnia 2002 r., a zostanie "przyłapany" przez fiskusa, zapłaci 75 proc. karny podatek.
Skasować licznik
- Chcemy oczyścić przedpole dla uczciwej przedsiębiorczości. Ci, którzy się pomylili, nie dopatrzyli, dali się podkusić i źle wypełnili PIT-y, mają teraz szanse ten błąd czy potknięcie naprawić - zachęcał wicepremier Kołodko. To marchewka dla pomyłkowiczów. Jest też i kij: gdy służby skarbowe wykryją ich błąd, gorzko tego pożałują: zapłacą 10 razy więcej.
Zdaniem Kołodki projekt rządu daje szanse "wyjścia z szarej strefy tej przedsiębiorczości, która nie jest naganna, a wręcz chwalebna, tyle tylko, że przedsiębiorca zapomniał poinformować o tym odpowiednie służby i podzielić się troszkę swoimi dochodami". - To jest szansa, by wsiąść do taksówki i skasować licznik - zachęcał wicepremier.
- Jak rząd wytłumaczy uczciwym podatnikom, którzy płacą wysokie podatki, że ci, którzy ukrywali swoje dochody nie tylko nie zostaną ukarani, ale zapłacą niski podatek? - "Gazeta" zapytała wiceminister finansów Irenę Ożóg. Odparła, że abolicja nie krzywdzi uczciwych podatników, wręcz przeciwnie: - Wszelkie działania, które sprzyjają ujawnianiu się szarej strefy i wchodzeniu jej w oficjalny obieg są dobre dla uczciwych podatników, bo zwiększają dochody budżetu. Nie wyzwala to chęci wprowadzania nowych podatków i stwarza szanse na obniżenie podatków już istniejących.
Zdaniem Wiesława Walendziaka (PiS) i Donalda Tuska (PO) to abolicja dla przestępców. - Wśród nieujawnionych dochodów dominują dochody z działalności przestępczej - oburzała się też w środę w Sejmie posłanka PO Zyta Gilowska.
- W razie jakichkolwiek wątpliwości, urząd skarbowy będzie mógł wszcząć postępowanie wyjaśniające, a potem karne skarbowe lub powiadomić policję - odpierała te zarzuty wiceminister Ożóg.
Nieznane są skutki finansowe tej ustawy, bo nie wiadomo ilu podatników zechce z niej skorzystać, ale można je oszacować na ok. 2 proc. wpływów z PIT, czyli ok. 0,5 mld zł.
Po co deklaracje?
Jak już pisaliśmy we wtorek, projekt ustawy wprowadza także deklaracje majątkowe. Składać je będą ludzie, których majątek wynosi mniej więcej ok. 360 tys. zł. "Wykazywany będzie tylko majątek, którego posiadanie wykracza poza materialne zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych" - czytamy w uzasadnieniu do projektu.
Do deklaracji trzeba będzie wpisać posiadane: nieruchomości (wraz z adresem i datą kupna oraz powierzchnią całkowitą gruntu lub użytkową budynku), luksusowe samochody o znacznej wartości, udziały w spółkach handlowych lub cywilnych, wkłady w spółdzielni, obligacje, akcje lub inne papiery wartościowe, oszczędności oraz szacunkową wartość pozostałego mienia.
Nie trzeba będzie spowiadać się m.in. z: rzeczy będących wyposażeniem domu, jeśli kosztowały one mniej niż 10 tys. zł, mieszkania poniżej 70 m.kw. (przeciętna wartość 170 tys. zł), środków transportu, których cena nie przekroczyła łącznie 80 tys. zł oraz pozostałego majątku, w tym oszczędności, jeśli jego wartość jest mniejsza niż 100 tys. zł.
- Uczciwi ludzie nie mają się czego bać. Ta ustawa jest jak dmuchanie w balonik. Nie mam pretensji do policji, która każe mi to robić, bo wiem, że dzięki temu inni nie będą jeździć po alkoholu - uspokajał wicepremier Kołodko.
Deklaracje mają służyć walce z szarą strefą, dają urzędom skarbowym możliwość przyglądania się pokaźnym majątkom obywateli i porównywania dochodów zadeklarowanych w PIT ze zgromadzonym majątkiem.
Wiceminister Wiesław Ciesielski zdradził, że Polacy złożyli do urzędów skarbowych 183 tys. skarg na innych obywateli, którzy ich zdaniem są na bakier z fiskusem: - Wszczęliśmy 32 tys. postępowań wyjaśniających, tylko 465 z nich zakończyło się decyzją podatkową, z czego tylko w 29 przypadkach wyegzekwowano należne państwu pieniądze.
- To przypomina łapanie szczura w ciemnym tunelu, a szczur na dodatek ma noktowizor. Ta ustawa daje służbom skarbowym ważny instrument do egzekwowania należnych państwu dochodów, daje nam noktowizor - uważa wiceminister Ciesielski.
Wartość posiadanych rzeczy ma być ustalona według ceny ich nabycia lub kosztu wytworzenia. Wartość udziałów w spółkach, wartość posiadanych akcji, itd. będzie wyliczona według ich wartości nominalnej.
Deklarację majątkową trzeba będzie dostarczyć do urzędu skarbowego do 30 kwietnia 2003 r., a potem co roku zameldować, co się zmieniło w naszym stanie posiadania.
Projekt rządowy już trafił do Sejmu. - Jest to dobrodziejstwo, które ofiarowujemy parlamentowi - powiedział Kołodko.
Źródło: Gazeta Wyborcza