Ceny zbóż, notowania, aktualności

Posłowie krytykują ministra

Posłowie krytykują ministra
Posłowie z sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, którzy omawiali wczoraj przebieg skupu zbóż, na sposobie jego zorganizowania w tym roku nie zostawili suchej nitki.

 - Tak fatalnie zorganizowanego skupu jeszcze nie było - stwierdził poseł Mieczysław Aszkiełowicz z Samoobrony, który reprezentuje w Sejmie woj. warmińsko-mazurskie.

Zapowiadało się całkiem nieźle

Teoretycznie w tym roku nie powinno być problemów ze skupem zbóż. - Ustalono, że w systemie z dopłatą Agencji Rynku Rolnego skupi się 4,2 mln ton ziarna - przypomniał wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi, Kazimierz Gutowski. Kiedy jednak w maju do pierwszego przetargu nie zgłosił się żaden podmiot, w czerwcu obniżono ceny interwencyjne pszenicy i żyta, zwiększając jednocześnie wysokość dopłat. Ponadto wprowadzono dopłaty wyrównawcze dla tych podmiotów, które w następstwie spadku cen rynkowych nie będą mogły sprzedać zbóż po cenach gwarantujących odzyskanie wyłożonych na skup ziarna środków.

Skup zbóż miał się więc odbyć na ryzyko budżetu państwa. W listopadzie i grudniu do skupu miała się włączyć Agencja Rynku Rolnego, która za własne środki miała zdjąć z rynku 300 tys. ton zbóż.

Żniwa zaczęły się jednak w tym roku bardzo wcześnie i mimo, iż skup z dopłatami ARR realizowany jest już od 16 lipca, początkowo wzięła w nim udział tylko nieznaczna liczba podmiotów. Daleko mniejsza od liczby tych, które podpisały umowy. W sumie podpisało je 628 przedsiębiorców, którzy zadeklarowali gotowość skupu 3772,4 tys. ton zbóż, w tym 3224,5 tys. ton pszenicy.

Podaż ziarna już w pierwszych dniach była dużo wyższa od możliwości przyjęcia go do magazynów. Na skutek licznych protestów czekających w kolejkach rolników, do skupu przystąpiła także Agencja Rynku Rolnego, która początkowo zamierzała kupować dopiero w listopadzie i grudniu. Oczywiście, przy skupie ziarna za środki ARR również stosowano takie same dopłaty.

Rolnikom zaproponowano także dodatkową formę interwencji, polegającą na udzielaniu przez agencję dopłat do przechowywania przez nich pszenicy i żyta. Stawka dopłat wynosiła 120 zł za tonę pszenicy i 80 zł dla żyta. Warunek jest, by gospodarstwo decydujące się na tę formę dopłat wyprodukowało nie mniej niż 300 ton pszenicy lub żyta. W ten sposób zamierzano objąć dopłatami 1 mln ton pszenicy i 0,2 mln ton żyta. Wczoraj Rada Ministrów postanowiła zmniejszyć ilość pszenicy objętej dopłatami do przechowywania o 500 tys. ton i zwiększyć o tę ilość skup objęty dopłatami ARR, realizowany przez przedsiębiorców.

W rezultacie dopłatami objęty będzie w tym roku skup około 5,4 mln ton ziarna.

Jest jak jest

Obecnie w skupie zbóż uczestniczy już 415 podmiotów, które gromadzą ziarno w 535 magazynach. Do wczoraj skupiły one 1484,3 tys. ton zbóż, w tym 1217 tys. ton pszenicy. Spółki Agencji Rynku Rolnego dokonały zakupu (za kredyty bankowe) około 297 tys. ton zbóż, w tym około 245,1 tys. ton pszenicy. Skup ziarna za środki ARR powinien być więc już praktycznie zakończony. To, że ARR wyczerpała swój limit znacznie wcześniej niż prywatni przedsiębiorcy, wynika z większego zaufania rolników do państwowych instytucji.

W sumie skupiono więc około 1750 tys. ton ziarna i z każdym kolejnym dniem kolejki w punktach skupu powinny być coraz mniejsze.

Zdaniem posłów, do tak fatalnej w tym roku organizacji skupu zbóż przyczyniło się wiele czynników, począwszy od znacznie wcześniejszego rozpoczęcia zbiorów i nieprzygotowania podmiotów do skupu ziarna, aż po nieudolną prezentację sytuacji w skupie, z której wynikało, że ceny zbóż będą w następnych miesiącach spadać i wygra tylko ten, komu uda się sprzedać ziarno jak najprędzej.

 - Kierownictwo resortu rolnictwa nie zrobiło nic, by uspokoić sytuację na rynku - ocenił przewodniczący Komisji, Wojciech Mojzesowicz - w zamian wdało się w rozgrywki polityczne.

Panika w punktach skupu zbóż była całkowicie nieuzasadniona. Na rynkach międzynarodowych ceny pszenicy szybko obecnie rosną i Polska ma szansę sprzedać swoje ziarno gdziekolwiek. Zwłaszcza że jest ono w tym roku bardzo wysokiej jakości.

Co zrobić, by w przyszłym roku nie powtórzył się skup zbóż taki jak w tym?

 - Trzeba zmienić system - mówili posłowie. - Zamiast stosować dopłaty do skupu zbóż, wprowadzić taki jak w Unii Europejskiej system dopłat bezpośrednich, tj. do hektara upraw.

Czy jednak Polskę stać na to? W tym roku na dopłaty do cen skupu zbóż państwo wyda około 700 mln zł - obliczył poseł Stanisław Kalemba. Skorzysta z tych pieniędzy 55-70 tys. rolników. A zboża produkuje ponad 1 milion gospodarstw. Gdyby chcieć zapewnić im dopłaty bezpośrednie, trzeba by na ten cel przeznaczyć 4,5 mld zł.

Źródło: Rzeczpospolita