Mało czasu na kolczykowanie
System ewidencji upraw i hodowli IACS zostanie stworzony w terminie, jeśli od 1 września 2002 roku rozpocznie się kolczykowanie polskich krów, a ciągle nie wiadomo, kto ma to zrobić. Przetarg na założenie kolczyków został unieważniony. Jeżeli bydło nie będzie na czas oznaczone i zarejestrowane, jego właściciele nie dostaną pieniędzy z dopłat bezpośrednich z UE, w sumie kilku miliardów euro.
Bydło to pierwsza grupa zwierząt, jaka musi być oznaczona w ramach Zintegrowanego Systemu Zarządzania i Kontroli (IACS). Ten system informatyczny gromadzi informacje o wielkości upraw oraz hodowli. Na tej podstawie Unia Europejska będzie wypłacać dopłaty bezpośrednie polskim hodowcom i rolnikom. Jeżeli system nie będzie działał poprawnie, nie będzie wiadomo, komu i za co wypłacać pieniądze z dopłat bezpośrednich.
Informatyczną część polskiego systemu IACS buduje na zlecenie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa firma Hewlett-Packard. Równocześnie ARiMR prowadzi samodzielnie pozostałe prace, np. szkoli swoich pracowników, zajmuje się przygotowywaniem lokalnych biur, wybiera dostawców niektórych materiałów i usług. Z unijnych przepisów wynika, że jeżeli system ruszy, ale nie będzie pełny, wówczas cały polski IACS nie zostanie akredytowany. Bez akredytacji Polska nie dostanie nawet części szacowanych przez polskie władze na 4 mld euro rocznie dopłat bezpośrednich.
Kto zakolczykuje
Dużą niespodzianką jest unieważnienie przetargu na usługę polegającą na oznakowaniu bydła, wypełnieniu dokumentacji i przesłaniu danych do ARiMR. Firma, która wygra taki przetarg, może otrzymać od 6 zł do 7 zł za każdą krową, czyli 36-42 mln zł.
- Potwierdzam unieważnienie tego przetargu - powiedział nam Antoni Radzewicz, rzecznik ARiMR.
Z naszych informacji wynika, że unieważniono go z powodu błędów formalnych w złożonych ofertach. Ponieważ znakowanie bydła ma się rozpocząć 1 września, prawdopodobnie agencja będzie chciała wybrać firmę kolczykującą z wolnej ręki w drodze konkursu ofert z zachowaniem zasad konkurencji. Na przeprowadzenie kolejnego przetargu po prostu brakuje czasu. Kolczykowanie ma się zakończyć ostatniego dnia grudnia 2002 r.
- Już jest za mało czasu na oznaczenie wszystkich krów w Polsce. Moim zdaniem przeciągnie się termin znakowania bydła, a tym samym pozostałe terminy budowy IACS. Żeby sprostać wymogom ARiMR, trzeba będzie zaproponować wysoką cenę usługi. Gdybyśmy mieli przykładowo rok na oznaczenie krów, koszty byłyby znacznie niższe - powiedział "Rz" przedstawiciel firmy, która chciała oznakować polskie bydło.
Paszportowe dylematy
Identyfikacja i rejestracja bydła - to pierwszy duży projekt, który ma być zrealizowany w ramach IACS w Polsce i będzie sprawdzony w praktyce. Jednak już w tym projekcie pojawiają kolejne kontrowersje. Dotyczą one paszportów dla bydła. Każda krowa musi mieć paszport, w którym znajdą się jej numery, płeć, rasa, adres właściciela czy data uboju albo utylizacji. W dwóch regionalnych oddziałach ARiMR (w woj. podkarpackim i warmińsko-mazurskim) znajduje się już 1 mln 250 tys. takich paszportów. Wydrukowała je firma Zjednoczone Słoneczniki za unijne pieniądze z Phare. Unia Europejska wyłożyła na ich druk nieco ponad 31 tys. euro. Może się jednak okazać, że te gotowe już paszporty trzeba będzie wyrzucić. Chodzi o to, że przed paroma dniami (30 lipca) minister rolnictwa w rozporządzeniu określił nowy wzór paszportów. Różni się on od paszportów, jakie już wydrukowano. Jeszcze kilka tygodni temu planowano, by rozporządzenie dopuszczało możliwość użycia do końca przyszłego roku wydrukowanych już paszportów. Po wycofaniu się z tego projektu stare formularze można już tylko wyrzucić.
Dwa przetargi
Znakowanie bydła w Polsce powinno się rozpocząć 1 września. Tak zakłada harmonogram prac przyjęty przez ARiMR, a każde jego opóźnienie może przyczynić się do przesunięcia terminów kolejnych prac. System IACS musi być akredytowany przez unijnych ekspertów, co przewidziano na drugą połowę przyszłego roku. Każe opóźnienie w pracach nad IACS może spowodować, że system otrzyma akredytację UE już po wejściu Polski do UE, czyli dopłaty bezpośrednie będą wypłacane z opóźnieniem.
Od 1 września krowom będą zakładane kolczyki, później informacje na ich temat mają się znaleźć w paszportach i w centralnym komputerze systemu IACS. Żeby można było rozpocząć prace związane z identyfikacją i rejestracją bydła, ARiMR musiała rozpisać dwa przetargi. W ramach pierwszego wybrano dostawcę 6 mln par kolczyków dla krów oraz igły do kolczykowania i kolczykownice. W drugim przetargu miała zostać wybrana firma, która założy krowom kolczyki, wypełni dokumentację i prześle ją do ARiMR.
Pierwszy przetarg ARiMR rozpisała na początku czerwca. Wystartowało w nim pięć firm, w tym jeden polski producent i czterech przedstawicieli unijnych producentów. Przetarg wygrał przedstawiciel duńskiej firmy Daploma. Za dostarczenie 6 mln par kolczyków wraz z osprzętem zażądał 14 mln 193,6 tys. zł. Kolczyki mają być dostarczone w ratach między 20 sierpnia a 1 listopada. Natomiast osprzęt i kolczykownice muszą się znaleźć w ARiMR 20 sierpnia. Przy wyborze dostawcy kierowano się następującymi kryteriami: 80 proc. oceny stanowiła cena, po 10 proc. wartość techniczna oraz warunki gwarancji i serwisu.
Wybór zagranicznej firmy dostarczającej sprzęt nie jest zaskoczeniem ze względu na wysokie wymogi techniczne. Niespodzianką jest za to przegrana firmy Polnet, przedstawiciela francuskiego producenta sprzętu do oznakowania zwierząt o nazwie Allflex. To największa europejska firma znakująca zwierzęta. Biorąc pod uwagę kryteria oceny ofert, można się domyślać, że oferta Daplomy wygrała z Polnetem ceną. W Polsce Polnet kolczykował już bydło w dwóch województwach: podkarpackim i warmińsko-mazurskim. Robił to w ramach projektu pilotażowego, który finansowano z unijnych pieniędzy z Phare.
Bydło to pierwsza grupa zwierząt, jaka musi być oznaczona w ramach Zintegrowanego Systemu Zarządzania i Kontroli (IACS). Ten system informatyczny gromadzi informacje o wielkości upraw oraz hodowli. Na tej podstawie Unia Europejska będzie wypłacać dopłaty bezpośrednie polskim hodowcom i rolnikom. Jeżeli system nie będzie działał poprawnie, nie będzie wiadomo, komu i za co wypłacać pieniądze z dopłat bezpośrednich.
Informatyczną część polskiego systemu IACS buduje na zlecenie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa firma Hewlett-Packard. Równocześnie ARiMR prowadzi samodzielnie pozostałe prace, np. szkoli swoich pracowników, zajmuje się przygotowywaniem lokalnych biur, wybiera dostawców niektórych materiałów i usług. Z unijnych przepisów wynika, że jeżeli system ruszy, ale nie będzie pełny, wówczas cały polski IACS nie zostanie akredytowany. Bez akredytacji Polska nie dostanie nawet części szacowanych przez polskie władze na 4 mld euro rocznie dopłat bezpośrednich.
Kto zakolczykuje
Dużą niespodzianką jest unieważnienie przetargu na usługę polegającą na oznakowaniu bydła, wypełnieniu dokumentacji i przesłaniu danych do ARiMR. Firma, która wygra taki przetarg, może otrzymać od 6 zł do 7 zł za każdą krową, czyli 36-42 mln zł.
- Potwierdzam unieważnienie tego przetargu - powiedział nam Antoni Radzewicz, rzecznik ARiMR.
Z naszych informacji wynika, że unieważniono go z powodu błędów formalnych w złożonych ofertach. Ponieważ znakowanie bydła ma się rozpocząć 1 września, prawdopodobnie agencja będzie chciała wybrać firmę kolczykującą z wolnej ręki w drodze konkursu ofert z zachowaniem zasad konkurencji. Na przeprowadzenie kolejnego przetargu po prostu brakuje czasu. Kolczykowanie ma się zakończyć ostatniego dnia grudnia 2002 r.
- Już jest za mało czasu na oznaczenie wszystkich krów w Polsce. Moim zdaniem przeciągnie się termin znakowania bydła, a tym samym pozostałe terminy budowy IACS. Żeby sprostać wymogom ARiMR, trzeba będzie zaproponować wysoką cenę usługi. Gdybyśmy mieli przykładowo rok na oznaczenie krów, koszty byłyby znacznie niższe - powiedział "Rz" przedstawiciel firmy, która chciała oznakować polskie bydło.
Paszportowe dylematy
Identyfikacja i rejestracja bydła - to pierwszy duży projekt, który ma być zrealizowany w ramach IACS w Polsce i będzie sprawdzony w praktyce. Jednak już w tym projekcie pojawiają kolejne kontrowersje. Dotyczą one paszportów dla bydła. Każda krowa musi mieć paszport, w którym znajdą się jej numery, płeć, rasa, adres właściciela czy data uboju albo utylizacji. W dwóch regionalnych oddziałach ARiMR (w woj. podkarpackim i warmińsko-mazurskim) znajduje się już 1 mln 250 tys. takich paszportów. Wydrukowała je firma Zjednoczone Słoneczniki za unijne pieniądze z Phare. Unia Europejska wyłożyła na ich druk nieco ponad 31 tys. euro. Może się jednak okazać, że te gotowe już paszporty trzeba będzie wyrzucić. Chodzi o to, że przed paroma dniami (30 lipca) minister rolnictwa w rozporządzeniu określił nowy wzór paszportów. Różni się on od paszportów, jakie już wydrukowano. Jeszcze kilka tygodni temu planowano, by rozporządzenie dopuszczało możliwość użycia do końca przyszłego roku wydrukowanych już paszportów. Po wycofaniu się z tego projektu stare formularze można już tylko wyrzucić.
Dwa przetargi
Znakowanie bydła w Polsce powinno się rozpocząć 1 września. Tak zakłada harmonogram prac przyjęty przez ARiMR, a każde jego opóźnienie może przyczynić się do przesunięcia terminów kolejnych prac. System IACS musi być akredytowany przez unijnych ekspertów, co przewidziano na drugą połowę przyszłego roku. Każe opóźnienie w pracach nad IACS może spowodować, że system otrzyma akredytację UE już po wejściu Polski do UE, czyli dopłaty bezpośrednie będą wypłacane z opóźnieniem.
Od 1 września krowom będą zakładane kolczyki, później informacje na ich temat mają się znaleźć w paszportach i w centralnym komputerze systemu IACS. Żeby można było rozpocząć prace związane z identyfikacją i rejestracją bydła, ARiMR musiała rozpisać dwa przetargi. W ramach pierwszego wybrano dostawcę 6 mln par kolczyków dla krów oraz igły do kolczykowania i kolczykownice. W drugim przetargu miała zostać wybrana firma, która założy krowom kolczyki, wypełni dokumentację i prześle ją do ARiMR.
Pierwszy przetarg ARiMR rozpisała na początku czerwca. Wystartowało w nim pięć firm, w tym jeden polski producent i czterech przedstawicieli unijnych producentów. Przetarg wygrał przedstawiciel duńskiej firmy Daploma. Za dostarczenie 6 mln par kolczyków wraz z osprzętem zażądał 14 mln 193,6 tys. zł. Kolczyki mają być dostarczone w ratach między 20 sierpnia a 1 listopada. Natomiast osprzęt i kolczykownice muszą się znaleźć w ARiMR 20 sierpnia. Przy wyborze dostawcy kierowano się następującymi kryteriami: 80 proc. oceny stanowiła cena, po 10 proc. wartość techniczna oraz warunki gwarancji i serwisu.
Wybór zagranicznej firmy dostarczającej sprzęt nie jest zaskoczeniem ze względu na wysokie wymogi techniczne. Niespodzianką jest za to przegrana firmy Polnet, przedstawiciela francuskiego producenta sprzętu do oznakowania zwierząt o nazwie Allflex. To największa europejska firma znakująca zwierzęta. Biorąc pod uwagę kryteria oceny ofert, można się domyślać, że oferta Daplomy wygrała z Polnetem ceną. W Polsce Polnet kolczykował już bydło w dwóch województwach: podkarpackim i warmińsko-mazurskim. Robił to w ramach projektu pilotażowego, który finansowano z unijnych pieniędzy z Phare.
Nieistotne szczegóły Najważniejszą sprawą dla polskiego rolnictwa jest otrzymanie dopłat maksymalnie możliwej wysokości i możliwie jak najwcześniej. Wąskim gardłem, które może przeszkodzić w terminowym otrzymaniu tych pieniędzy, jest opracowanie systemu ewidencjonowania produkcji rolniczej IACS. W wyniku błędów popełnionych w przeszłości mamy znaczne opóźnienie w jego organizacji. Najedliśmy się wówczas wstydu z powodu nieudolności urzędników, jak żaden inny kraj kandydujący do Unii Europejskiej. Dlatego terminowe ukończenie prac nad systemem staje się teraz tak ważne, że może usprawiedliwiać decyzje, które w innych warunkach nie powinny być dopuszczalne. Można do nich zaliczyć na przykład wyrzucenie w błoto pieniędzy wydanych na druk paszportów dla krów. Obecnie ważniejsze jest, by paszporty spełniały wszystkie kryteria, niż to, że wydano na ich starą wersję ponad sto tysięcy złotych. Podobnie jest w sprawie przetargu na kolczykowanie zwierząt. Już teraz z powodu opóźnień wiadomo, że trzeba na to wydać więcej pieniędzy. Problemem jest także to, czy warto z przyczyn określanych jako "formalne" odwoływać przetarg o wartości około czterdziestu milionów złotych, ryzykując opóźnienie w otrzymaniu czterech miliardów euro. Liczyć się powinny przede wszystkim czas i jakość. Do końca zorganizowania systemu jest jeszcze daleko i odwołanie paru przetargów może skończyć się katastrofą, do której nie można dopuścić. Paweł Jabłoński |
Źródło: Rzeczpospolita
Powrót do aktualności