Cierpliwość tracą także dolnośląscy producenci zbóż
Na Dolnym Śląsku rolnicy po kilka godzin stoją w kolejkach do punktów skupu. Od poniedziałku zapowiadają akcję protestacyjną.
Dolny Śląsk zawsze był zagłębiem zbożowym. W tym roku ziarno ma bardzo dobre parametry. Niestety wiele punktów nie przystąpiło jeszcze do skupu agencyjnego, a limity sa małe.
- Ten limit 1400 ton jest kroplą w morzu, jeśli chodzi o podaż tej pszenicy, jaka u nas jest na dzień dzisiejszy. Gros rolników po prostu odjechało spod magazynów - mówi Maria Nowak z GS Kobierzyce.
- Limity się kończą, kolejki są ogromne i w tej chwili sytuacja jest taka, że ja nie sprzedam tego zboża na rzecz Agencji Rynku Rolnego, a zboże posiada parametry - żali się jeden z dolnośląskich rolników.
Rolników nie satysfakcjonuje też decyzja rządu o dopłacie w październiku dla produkujących powyżej 300 ton ziarna.
- Dopłata za przetrzymywane zboże od 300 ton wzwyż, to jest dla rolników tych, którzy dzisiaj są przedsiębiorcami. Oni sobie dobrze radzą. Natomiast ci rolnicy, 15-hektarowi, 20-hektarowi, takich rolników mamy na Dolnym Śląsku prawie 80 tys. Ci rolnicy będą dalej stali pod elewatorami, będą upokorzeni- mówi Jan Żukowski, prezes Dolnośląskiej Izby Rolnej.
Zdenerwowani rolnicy zaczęli już organizować akcje protestacyjne.
Na razie jest problem z pszenicą konsumpcyjną. Za dwa, trzy miesiące bedzie - jak ostrzegają rolnicy - z pszenicą paszową, której mieszalnie nie będą w stanie przerobić.
W kolejce do elewatora w Płońsku czekało wczoraj około 40 samochodów i ciągników. Teraz żeby sprzedać zboże trzeba stać dobę. To i tak nieco krócej niż w niektórych rejonach Polski. Kilka dni temu było jeszcze gorzej. Rolnicy przyjeżdżają już z pszenicą, ale wielu z nich stoi jeszcze z żytem. Skup miał zacząć się 1 sierpnia, a ruszył kilka dni wcześniej. Właśnie wczoraj dobiegał końca. Na pytanie jak przebiega skup w elewatorze nikt nie chciał odpowiedzieć. Rolnicy też nie wiedzieli czy mają po co stać.
Znowu w te żniwa zarabiali pośrednicy. Jeździli po wsiach i kupowali żyto nawet po 25 zł/q. Potem przyjeżdżali tutaj i sprzedawali z dopłatą. Nieduże gospodarstwa w ten sposób traciły zarobek. Nie wszyscy jednak mają zdrowie żeby stać w kolejce po kilkadziesiąt godzin.
Dolny Śląsk zawsze był zagłębiem zbożowym. W tym roku ziarno ma bardzo dobre parametry. Niestety wiele punktów nie przystąpiło jeszcze do skupu agencyjnego, a limity sa małe.
- Ten limit 1400 ton jest kroplą w morzu, jeśli chodzi o podaż tej pszenicy, jaka u nas jest na dzień dzisiejszy. Gros rolników po prostu odjechało spod magazynów - mówi Maria Nowak z GS Kobierzyce.
- Limity się kończą, kolejki są ogromne i w tej chwili sytuacja jest taka, że ja nie sprzedam tego zboża na rzecz Agencji Rynku Rolnego, a zboże posiada parametry - żali się jeden z dolnośląskich rolników.
Rolników nie satysfakcjonuje też decyzja rządu o dopłacie w październiku dla produkujących powyżej 300 ton ziarna.
- Dopłata za przetrzymywane zboże od 300 ton wzwyż, to jest dla rolników tych, którzy dzisiaj są przedsiębiorcami. Oni sobie dobrze radzą. Natomiast ci rolnicy, 15-hektarowi, 20-hektarowi, takich rolników mamy na Dolnym Śląsku prawie 80 tys. Ci rolnicy będą dalej stali pod elewatorami, będą upokorzeni- mówi Jan Żukowski, prezes Dolnośląskiej Izby Rolnej.
Zdenerwowani rolnicy zaczęli już organizować akcje protestacyjne.
Na razie jest problem z pszenicą konsumpcyjną. Za dwa, trzy miesiące bedzie - jak ostrzegają rolnicy - z pszenicą paszową, której mieszalnie nie będą w stanie przerobić.
W kolejce do elewatora w Płońsku czekało wczoraj około 40 samochodów i ciągników. Teraz żeby sprzedać zboże trzeba stać dobę. To i tak nieco krócej niż w niektórych rejonach Polski. Kilka dni temu było jeszcze gorzej. Rolnicy przyjeżdżają już z pszenicą, ale wielu z nich stoi jeszcze z żytem. Skup miał zacząć się 1 sierpnia, a ruszył kilka dni wcześniej. Właśnie wczoraj dobiegał końca. Na pytanie jak przebiega skup w elewatorze nikt nie chciał odpowiedzieć. Rolnicy też nie wiedzieli czy mają po co stać.
Znowu w te żniwa zarabiali pośrednicy. Jeździli po wsiach i kupowali żyto nawet po 25 zł/q. Potem przyjeżdżali tutaj i sprzedawali z dopłatą. Nieduże gospodarstwa w ten sposób traciły zarobek. Nie wszyscy jednak mają zdrowie żeby stać w kolejce po kilkadziesiąt godzin.
Źródło: TVP1