Lepper niespodziewanie obciął dopłaty hodowcom
W ostatniej chwili, na kolanie, w resorcie Andrzeja Leppera napisano nowe zasady przyznawania dopłat rolnikom. Efekt? Pełne zamieszanie i niższe dopłaty dla ok. 30 proc. rolników.
– Dla nas to katastrofa. Minister Lepper obcina nam o połowę dopłaty i jeszcze przekonuje, że to dla naszego dobra. Mam nadzieję, że ktoś zaskarży rozporządzenie ministra do rzecznika praw obywatelskich. Nie wolno tak zaskakiwać rolników, do tego wprowadzając prawo, które faktycznie działa wstecz – oburza się Jacek Kizny, który w Kotlinie Kłodzkiej zbiera siano z ok. 70 hektarów pastwisk. W tym roku – według nowego rozporządzenia – dostanie dopłaty o połowę mniejsze niż przed rokiem. Podobnie jak 300 tys. innych hodowców.
Od 15 marca rolnicy mogą składać wnioski o dopłaty obszarowe na ten rok. Większość z nich w ogóle jeszcze nie wie o zmianach, jakie zgotował im resort rolnictwa. Od 15 marca obowiązuje bowiem rozporządzenie o tzw. płatnościach zwierzęcych, które pojawiło się na stronie internetowej resortu rolnictwa zaledwie dwa dni wcześniej. Dotyczy ono rolników, którzy mają łąki lub pastwiska.
Pomysł z dopłatami zwierzęcymi Andrzej Lepper zapowiedział już kilka miesięcy temu. Tłumaczył, iż chodzi mu o zabranie pieniędzy "rolnikom z Marszałkowskiej", którzy o ziemię wcale nie dbają, tylko kupili ją jako lokatę kapitału i po to, by otrzymywać dopłaty. Dlatego minister uzależnił otrzymywanie części dopłaty od tego, czy rolnik ma zwierzęta: kozy, bydło, owce, konie (te ostatnie wpisał zresztą na listę w ostatniej chwili). Wiadomo, że o zwierzęta trzeba dbać codziennie, a nie da się tego robić z Marszałkowskiej.
Do tego roku właściciele łąk, pastwisk i gruntów, na których uprawia się rośliny paszowe, np. koniczynę, dostawali takie same dopłaty jak rolnicy uprawiający zboża. Składały się one z dwóch części – podstawowej (w 2006 r. ok. 270 zł za ha) i uzupełniającej, zwanej też roślinną (ok. 315 zł za ha).
W podpisanym dwa dni temu rozporządzeniu wicepremier Lepper zmienia te zasady. Każdy właściciel łąk czy pastwisk nadal będzie miał prawo do części podstawowej, ale część uzupełniająca będzie się już należała tylko niektórym. Z pierwszych wyliczeń Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że na dopłaty uzupełniające w nowej wersji nie załapie się ok. 300 tys. rolników, czyli aż jedna trzecia tych, którzy dotychczas z nich korzystali. Reszta dostanie za to w części uzupełniającej o blisko 70 zł na hektar więcej niż w zeszłym roku (ale ile dokładnie – to się okaże po podliczeniu wszystkich chętnych).
Najgorsze jednak jest to, że rozporządzenie Leppera uderzy też w prawdziwych rolników. By otrzymać dopłaty zwierzęce, trzeba spełnić kilka warunków. Rolnik musi udowodnić, że miał zwierzęta między 1 kwietnia 2005 a 1 kwietnia 2006 r. Nie wystarczyło jednak mieć jedną kozę czy krowę, trzeba było mieć określone minimum – przynajmniej 0,3 tzw. jednostki przeliczeniowej na hektar. Cóż to jest ta jednostka przeliczeniowa? To zależy od hodowanych zwierząt. Na przykład jedna koza to 0,15 jednostki, owca – 0,1, koń – 0,8 itd. Może więc być tak, że rolnik ma 60 ha pastwisk, ale jeśli z rejestru wynika, że między 1 kwietnia 2005 a 1 kwietnia 2006 r. miał tylko 10 jednostek zwierzęcych, to do pastwisk zostanie mu zaliczone tylko 33,3 ha. Do pozostałych ok. 26 hektarów dostanie tylko płatność podstawową. W sumie więc w tym roku dostanie mniej dopłat, choć pastwisk ma tyle samo.
– Dla nas to katastrofa. Minister Lepper obcina nam o połowę dopłaty i jeszcze przekonuje, że to dla naszego dobra. Mam nadzieję, że ktoś zaskarży rozporządzenie ministra do rzecznika praw obywatelskich. Nie wolno tak zaskakiwać rolników, do tego wprowadzając prawo, które faktycznie działa wstecz – oburza się Jacek Kizny, który w Kotlinie Kłodzkiej zbiera siano z ok. 70 hektarów pastwisk. W tym roku – według nowego rozporządzenia – dostanie dopłaty o połowę mniejsze niż przed rokiem. Podobnie jak 300 tys. innych hodowców.
Od 15 marca rolnicy mogą składać wnioski o dopłaty obszarowe na ten rok. Większość z nich w ogóle jeszcze nie wie o zmianach, jakie zgotował im resort rolnictwa. Od 15 marca obowiązuje bowiem rozporządzenie o tzw. płatnościach zwierzęcych, które pojawiło się na stronie internetowej resortu rolnictwa zaledwie dwa dni wcześniej. Dotyczy ono rolników, którzy mają łąki lub pastwiska.
Pomysł z dopłatami zwierzęcymi Andrzej Lepper zapowiedział już kilka miesięcy temu. Tłumaczył, iż chodzi mu o zabranie pieniędzy "rolnikom z Marszałkowskiej", którzy o ziemię wcale nie dbają, tylko kupili ją jako lokatę kapitału i po to, by otrzymywać dopłaty. Dlatego minister uzależnił otrzymywanie części dopłaty od tego, czy rolnik ma zwierzęta: kozy, bydło, owce, konie (te ostatnie wpisał zresztą na listę w ostatniej chwili). Wiadomo, że o zwierzęta trzeba dbać codziennie, a nie da się tego robić z Marszałkowskiej.
Do tego roku właściciele łąk, pastwisk i gruntów, na których uprawia się rośliny paszowe, np. koniczynę, dostawali takie same dopłaty jak rolnicy uprawiający zboża. Składały się one z dwóch części – podstawowej (w 2006 r. ok. 270 zł za ha) i uzupełniającej, zwanej też roślinną (ok. 315 zł za ha).
W podpisanym dwa dni temu rozporządzeniu wicepremier Lepper zmienia te zasady. Każdy właściciel łąk czy pastwisk nadal będzie miał prawo do części podstawowej, ale część uzupełniająca będzie się już należała tylko niektórym. Z pierwszych wyliczeń Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że na dopłaty uzupełniające w nowej wersji nie załapie się ok. 300 tys. rolników, czyli aż jedna trzecia tych, którzy dotychczas z nich korzystali. Reszta dostanie za to w części uzupełniającej o blisko 70 zł na hektar więcej niż w zeszłym roku (ale ile dokładnie – to się okaże po podliczeniu wszystkich chętnych).
Najgorsze jednak jest to, że rozporządzenie Leppera uderzy też w prawdziwych rolników. By otrzymać dopłaty zwierzęce, trzeba spełnić kilka warunków. Rolnik musi udowodnić, że miał zwierzęta między 1 kwietnia 2005 a 1 kwietnia 2006 r. Nie wystarczyło jednak mieć jedną kozę czy krowę, trzeba było mieć określone minimum – przynajmniej 0,3 tzw. jednostki przeliczeniowej na hektar. Cóż to jest ta jednostka przeliczeniowa? To zależy od hodowanych zwierząt. Na przykład jedna koza to 0,15 jednostki, owca – 0,1, koń – 0,8 itd. Może więc być tak, że rolnik ma 60 ha pastwisk, ale jeśli z rejestru wynika, że między 1 kwietnia 2005 a 1 kwietnia 2006 r. miał tylko 10 jednostek zwierzęcych, to do pastwisk zostanie mu zaliczone tylko 33,3 ha. Do pozostałych ok. 26 hektarów dostanie tylko płatność podstawową. W sumie więc w tym roku dostanie mniej dopłat, choć pastwisk ma tyle samo.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Powrót do aktualności