Ceny zbóż, notowania, aktualności

Węgry: Rolnicy blokują drogi i stolicę

Węgry: Rolnicy blokują drogi i stolicę
Węgierscy rolnicy zablokowali wczoraj traktorami i sprzętem rolniczym w 17 miejscach węzłowe połączenia komunikacyjne w 6 regionach kraju. Protesty, które rozpoczęły się 22 lutego, przybrały na sile, gdy rząd premiera Gyurcanyiego zerwał negocjacje ze strajkującymi.

Węgierscy rolnicy twierdzą, że nie mają z czego żyć, ponieważ rząd wypłacił im zaledwie 9 procent unijnych dotacji za rok 2004. Ich całkowita wartość wyniosła 220 miliardów forintów, tj. 950 milionów euro. Co więcej, po wejściu do Unii węgierski rynek został - zdaniem rolników - zalany tanimi towarami z importu. Demonstrację poparło 15 związków rolniczych.

Protesty rozpoczęły się 22 lutego. Pierwsze traktory, przybrane w barwy narodowe, pojawiły się w Budapeszcie po godzinach szczytu. 900 pojazdów wjechało do miasta i zatrzymało się na 10 parkingach. Wieczorem traktory wjechały na rozległy plac przed budynkiem Zgromadzenia Narodowego. W nocy rolnicy spali w noclegowniach, w dzień przyrządzali posiłki w pobliżu swoich pojazdów. Pod parlament przyprowadzili osła, wieszając mu na szyi tablicę: "Ja zrobiłbym to lepiej". Ponieważ w ubiegły piątek rząd przerwał negocjacje, do Budapesztu przyjechali traktorami kolejni rolnicy. W sobotę przed gmachem parlamentu demonstrowało już 2000 osób. Strajkujący postawili kolejne żądanie: dymisja ministra rolnictwa Imre Nemetha. Zagrozili blokadami dróg w całym kraju. Stwierdzili, że będą negocjować jedynie z premierem Ferencem Gyurcsanyim.

Na Węgrzech dopłaty wynoszą 114 euro za hektar. Unia pokrywa 70 procent tej sumy, reszta pochodzi z budżetu państwa. Rzecznik rządu Laszlo Boglar twierdzi, że do opóźnień w wypłatach doszło dlatego, że 27 procent uprawnionych wypełniło źle wnioski o dofinansowanie. O pieniądze za tę samą ziemię wystąpili i jej właściciele, i ci, którzy ją uprawiają. W wielu wnioskach zawyżono powierzchnię upraw.

Premier Ferenc Gyurcanyi obiecał przyśpieszenie terminów wypłat, ale rozmowy utknęły w martwym punkcie. Szef współrządzącej Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) Istvan Hiller uznał, że protest rolników ma podłoże polityczne. Prawicowa opozycja uznała bowiem racje rolników za uzasadnione. Partia Fidesz byłego premiera Viktora Orbana wezwała rząd do wznowienia negocjacji.

Dziennik ekonomiczny "Napi Gazdasag" sugeruje, że problem polega nie tylko na błędach we wnioskach czy biurokratycznych opóźnieniach, ale też na małej efektywności węgierskiego rolnictwa. - "Mimo iż dotacje dla rolników nie są wcale małe, nasze produkty żywnościowe są drogie i nie mają siły przebicia na unijnych rynkach" - uważa dziennik.

Źródło: Rzeczpospolita

Powrót do aktualności